Ostatni dzień, w którym w Polsce można było dokonywać transferów, przy al. Unii był bardzo burzliwy.
Jego początek najbardziej zaskoczył trenera Mirosława Jabłońskiego, który dowiedział się, że nie będzie miał w kadrze Mili. Jeszcze w środę wieczorem było niemal pewne, że były reprezentant Polski wiosną pomoże drużynie w utrzymaniu się w ekstraklasie. - Bardzo chciałem przyjść do
ŁKS - mówi piłkarz. - Planowałem wrócić do Polski, aby regularnie występować w meczach. A to gwarantował mi łódzki klub.
Zdziwiony zawodnik
Mila nie ukrywa, że chciał odbudować formę i walczyć o miejsce w kadrze Polski. Miał być wypożyczony do końca sezonu z opcję pierwokupu. ŁKS zrezygnował jednak z podpisania kontraktu.
- W czwartek rano dostałem informację, że ŁKS nie chce mnie, choć wcześniej uzgodniliśmy szczegóły mojego przejścia, a moje żądania finansowe zostały zaakceptowane. Dlatego jestem zdziwiony postawą łódzkich działaczy - opowiadał przed południem zawodnik.
Marek Chojnacki, dyrektor sportowy ŁKS SSA, najpierw potwierdził, że rozmowy transferowe zostały przerwane. Nie chciał mówić o przyczynach niepowodzenia. Później jednak przyznał, że wrócono do negocjacji.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że klub z al. Unii nie był w stanie zapłacić prowizji Karolowi Glombowi, menedżerowi piłkarza. Ten jednak zaprzecza i podkreśla, że zrezygnował z prowizji.
- Rano zadzwonił do mnie Algimantas Breikstas [współwłaściciel ŁKS SSA - red.] z informacją, że rezygnują z pozyskania Mili - mówi Glomb. - Tymczasem po godz. 15 przyszła faksem nowa oferta z Łodzi dla Sebastiana Mili. Jeśli będziemy zadowoleni z propozycji, późnym wieczorem podpiszemy umowę.
Wciąż niewykluczony jest transfer Ensara Arifovicia do Karpat Lwów. Według naszych informacji, niespodziewana zmiana stanowiska w sprawie Mili wiąże się właśnie z transferem bośniackiego napastnika. Zarobione za niego pieniądze ŁKS chciałby przeznaczyć na wypożyczenie Mili na trzy miesiące.
Szybko znaleziono jednak alternatywę dla Mili. Jest nią Brazylijczyk Everton, który jesienią występował w
Jagiellonii Białystok. Inny zawodnik, którym ŁKS się interesował - Marcin Smoliński z Legii - wczoraj definitywnie odrzucił ofertę.
Dla klubu z al. Unii najważniejsze jest jednak znalezienie dobrego napastnika, bo w kadrze został tylko Arifović. Dlatego włączono do kadry Brazylijczyków Mullera i Rodrigo Rochę Soaresa. Na testach był też Domagoj Abramović, ale nie przekonał szkoleniowców. Po drugie zaś, w kadrze pierwszoligowego zespołu może być 25 piłkarzy, zaś w ŁKS limit został już przekroczony.
Dwóch odeszło
Trener Mirosław Jabłoński przeciwko Legii będzie mógł już skorzystać z usług brazylijskiego pomocnika Jovina, bo jego certyfikat dotarł już do Polski. Do późnego wieczora w ŁKS czekano, czy peruwiański Alianza Atletico Sullana zgodzi się wypożyczyć za darmo reprezentanta Gambii Yankubę Ceesaya.
Prawdopodobnie z kadry ubędzie wkrótce Adam Cieśliński, który chce wrócić do TKP Toruń. - Chcę tam grać, a nie siedzieć w ŁKS na ławce - mówi piłkarz. Sebastian Przybyszewski został wypożyczony do Śląska
Wrocław, a Paweł Budniak do KSZO Ostrowiec.
Mimo niepowodzenia z Milą trener Jabłoński jest zadowolony z ostatnich transferów, bo poza atakiem na każdej pozycji ma przynajmniej dwóch równorzędnych zawodników.
Kolejnym sprawdzianem dla jego drużyny będzie sobotnie spotkanie z Legią w Warszawie (o godz. 16).1