Rozmowa z Maciejem Jaroszem, trenerem EnergiiPro Gwardii

- Nie rezygnujemy z pierwszej czwórki. Realnie jednak patrząc, ciężko nam będzie osiągnąć ten cel. Dwóch facetów, w dodatku grających na tej samej pozycji, złapało kontuzje [Chadała i Lech - przyp. red.], nie mam praktycznie ławki rezerwowych, w trybie awaryjnym dołączyłem do kadry kilku juniorów - mówi trener EnergiiPro Gwardii Maciej Jarosz

Jakub Michalak: Czy Gwardia ma jeszcze realne szanse na awans do pierwszej czwórki, która powalczy o awans do PLS-u?

Maciej Jarosz, trener siatkarzy EnergiiPro Gwardii Wrocław: Odpowiem tak: człowiek zawsze stara się podchodzić do pewnych spraw ambicjonalnie i powinien sobie stawiać wysokie cele. Dlatego nie rezygnujemy z pierwszej czwórki. Realnie jednak patrząc, ciężko nam będzie osiągnąć ten cel. Dwóch facetów, w dodatku grających na tej samej pozycji, złapało kontuzje [Chadała i Lech - przyp. red.], nie mam praktycznie ławki rezerwowych, w trybie awaryjnym dołączyłem do kadry kilku juniorów.

Ale chcę podkreślić, że nie rezygnujemy z czwórki, w najgorszym wypadku chcemy zająć miejsca 5.-6., bo one gwarantują uniknięcie nerwowych meczów o utrzymanie.

Ten sezon mógłby Pan wykorzystać na zgrywanie młodych zawodników, a w kolejnym spróbować powalczyć o awans. Tak chyba byłoby najlepiej?

- To prawda. Zresztą ja zawsze byłem zwolennikiem takiej teorii - stawiać i ogrywać w lidze ludzi z naszego regionu. Teraz doskonale nam się to udaje. Proszę popatrzeć, że w kadrze mamy siedmiu, ośmiu chłopaków, którzy nie skończyli 23 lat. To jest kapitał Gwardii i jej przyszłość. W klubie moi szefowie, zwłaszcza prezes Andrzej Matejuk, zdają sobie sprawę, że prowadzimy politykę długofalową. Dlatego już teraz myślimy o kilkuletnich kontraktach - Zdrzałka i Karpiewski mają już podpisane takie umowy.

Oczywiście nie rezygnujemy z walki o awans już w tym sezonie, ale do wszystkiego należy podchodzić spokojnie. Przed sezonem nie mówiłem przecież, że interesuje mnie tylko awans, takie deklaracje mógłbym składać, gdyby zespół został wzmocniony topowymi zawodnikami, na przykład dwoma obcokrajowcami.

Kontuzje na pewno zaważyły na waszych ostatnich wynikach. Która z nich była bardziej odczuwalna dla zespołu?

- Trudno powiedzieć. Chadała to doświadczony zawodnik i jego brak w ataku na pewno był odczuwalny. Ale strata młodego Lecha to również spory ubytek, ten chłopak przebojem wdarł się do pierwszej szóstki i rozgrywał naprawdę świetne mecze. Znamienne, że obaj złapali kontuzje podczas jednego meczu, wyjazdowego z AZS-em Poznań.

Czy była szansa, że ten zespół zostanie jeszcze wzmocniony w trakcie sezonu?

- Do końca pierwszej rundy istniała teoretyczna możliwość, że ktoś do nas dojdzie. Ale w praktyce nie było szans na żadne transfery. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Jak zapatruje się Pan na pomysły poszerzenia PLS-u? To też jakaś szansa dla Gwardii na powrót do elity.

- Jestem za - dziesięć, dwanaście drużyn w PLS-ie to idealne rozwiązanie. Tylko że sprawy sportowe to jedno, a finansowo-organizacyjne to drugie. Wiele klubów nie jest gotowych na PLS, słyszy się o problemach w Warszawie czy Bydgoszczy. W I lidze także nie wszyscy wytrzymaliby finansowo starty w najwyższej klasie i to jest problem.

A kto w I lidze jest faworytem numer jeden do awansu?

- Postawiłbym na Trefl Sopot, mają budżet na poziomie PLS-u i czternastu siatkarzy gotowych do gry. Ale ja wciąż wierzę w swój zespół, myślę, że jak dostaniemy się do czwórki, to jeszcze sporo namieszamy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.