Resoviacy grają o awans do turnieju finałowego

- Chcemy wygrać w Rotterdamie, żeby nie grać później w Rzeszowie kolejnego złotego seta - mówi przed wtorkowym meczem w ćwierćfinale Challenge Cup trener siatkarzy Asseco Resovii Andrzej Kowal. Rzeszowianie w Rotterdamie o godz. 20.30 zagrają z Ortec Nesselande

Stawką dwumeczu wicemistrzów Holandii z rzeszowianami będzie awans do turnieju finałowego Challenge Cup. Final Four zaplanowano na przedostatni weekend marca. - Fajnie by było awansować dalej. Takiego sukcesu w Rzeszowie nie było już bowiem dawno - mówi Piotr Łuka, przyjmujący Asseco Resovii.

Zadanie jednak łatwe nie będzie. Ortec Rotterdam Nesselande to wicemistrz Holandii i obecnie druga drużyna holenderskiej ekstraklasy. W swoim składzie Ortec ma reprezentantów kraju, którzy grali w turnieju kwalifikacyjnym do IO w Izmirze (rozgrywający Yannick van Harskamp, atakujący Kristian van der Wel i środkowy Lars Lorsheijd), a także trzech kolejnych graczy w szerokiej kadrze (przyjmujący Wouter Stoltz, środkowy Tije Vlam i libero Richard Rademaker). Właśnie ci zawodnicy stanowią o sile najbliższego rywala resoviaków.

Tajemniczy przeciwnik

Holendrzy swoją tegoroczną przygodę z europejskimi pucharami zaczynali od Pucharu CEV. W pierwszej rundzie trafili jednak na rosyjski Fakieł Nowy Urengoj (Rosja) i dwukrotnie przegrali po 0:3. Zgodnie z regulaminem mogli jednak grać dalej w Challenge Cup, od trzeciej rundy. Tutaj potrzebowali złotego seta, by przejść belgijski Aquacare Halen, a w ostatniej rundzie bez trudu ograli austriacki zespół Podojilnica Aich/Dob.

Trener resoviaków Andrzej Kowal przed wyjazdem do Rotterdamu niewiele jednak wiedział o przeciwnikach. - Nie mam do tej pory kasety z meczem rywali, więc nie możemy zrobić analizy. Na pewno nie będzie to jednak słaby przeciwnik - mówi szkoleniowiec Asseco Resovii. Zapis meczu Holendrów sztab szkoleniowy Resovii dostał dopiero przed wylotem i analiza rywali odbędzie się tuż przed meczem. Wiadomo jednak, że Ortec dysponuje bardzo dobrą zagrywką. - My z kolei mamy dobre przyjęcie, więc nie powinno być problemów - mówi Kowal.

Bez Gabrycha, ale z Kaczmarkiem

Aby awansować do Final Four, resoviacy muszą wygrać oba spotkania lub jedno, a później tzw. złotego seta rozgrywanego do 15. Ten w razie potrzeby odbyłby się w Rzeszowie po rewanżowym meczu zaplanowanym na przyszły wtorek (godz. 18). - Chcemy wygrać pierwszy mecz, żeby nie musieć później grać tego złotego seta - zapowiada trener Kowal, który po raz pierwszy od dłuższego czasu będzie mógł skorzystać z usług Michała Kaczmarka.

Rzeszowski środkowy borykał się ostatnio z kontuzją i dopiero od kilku dni trenuje z pełnym obciążeniem. - Moja przerwa w grze była faktycznie długa. Minęło chyba trzy miesiące od mojego ostatniego meczu - mówi Kaczmarek, który podczas rewanżowego spotkania czwartej rundy Challenge Cup w Rzeszowie mocno przeżywał grę kolegów. - Jak się tyle nie gra, to ciągnie na boisko. Czasami jednak dłuższa przerwa w grze pozytywnie wpływa na postawę na boisku - dodaje.

Kaczmarek może od razu nie wskoczyć jednak do wyjściowej szóstki. Minie bowiem jakiś czas, zanim odzyska pełnię formy. - Na play-off polskiej ligi na pewno dojdę, ale myślę, że będę mógł normalnie grać już wcześniej. Trenowałem już od pewnego czasu, ale bez biegania i skakania. Dopiero od jakichś dwóch dni zacząłem trenować normalnie. Chcę już grać, ale będę wracał powoli, żeby znowu coś się nie przyplątało - tłumaczy siatkarz.

W Rzeszowie zostanie natomiast przyjmujący Piotr Gabrych, który ma problemy z kolanem. Jego miejsce na boisku zajmie Serb Aleksandar Mitrović. Początek meczu o godz. 20.30. Bezpośrednią transmisję ze spotkania przeprowadzi Radio Rzeszów. Rewanż za tydzień w Rzeszowie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.