Piłkarze Odry zdemolowali Japończyków

Sparing drużyny z Wodzisławia relacjonowały aż cztery japońskie telewizje!

Azjaci przyjechali jednak do Belek głównie z powodu drużyny San Frecce Hiroszima. Japoński zespół to dziś tylko drugoligowiec, ale jego wynikami pasjonują się podobno miliony. - Jeszcze rok temu graliśmy w ekstraklasie, a kibiców mamy w całym kraju - zapewniała Aiko, tłumaczka drużyny, która mieszka na co dzień w Berlinie.

Zespół z Hiroszimy ma w herbie trzy strzały. Aiko podkreśla, że w Japonii to bardzo ważny symbol. - W dawnych czasach jeden z samurajów miał trzech synów. Ci jednak byli bardzo samolubni. Każdy poszedł w swoją stronę, był jak zagubiona strzała. Taką pojedynczą strzałę łatwo złamać, więc mądry ojciec namówił ich, by w końcu zaczęli współpracować. Spiął trzy strzały w jedną, ale mocną. Takiej złamać już się nie dało - opowiadała Aiko.

Dla piłkarzy Odry nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Cztery celne strzały napastników z Wodzisławia złamały "trzy strzały z Hiroszimy".

Młodzi piłkarze San Frecce nie mieli sił ani umiejętności, by odwrócić losy meczu. Japończycy przebijali Polaków tylko fantazją - szczególnie fryzur, które mieli nawet wymyślnie wytapirowane! - Uważajcie na początku, bo będą dużo biegać i krzyczeć - uczulał kolegów Marcin Malinowski, ale tak naprawdę nie było się czego bać.

Spotkanie oglądał zza bocznej linii Jacek Zieliński - były trener Odry, a dziś szkoleniowiec Groclinu Grodzisk Wielkopolski, który też przygotowuje się do sezonu w Belek. Edward Socha, dyrektor Odry, gdy tylko dojrzał Zielińskiego, zaraz poprosił trenera Janusza Białka, by wystawił rezerwowy skład. - Idziemy na Puchar Ekstraklasy, a pierwszy mecz gramy z Groclinem. Nie możemy mu ułatwiać zadania - uśmiechał się Socha.

- Kurczę, ale masz okulary! Na bazarku kupiłeś? - żartował z Zielińskiego Socha. - Na jakim bazarku! Z Polski przywiozłem, trzy stówy mnie kosztowały - tłumaczył się trener.

Odra po raz pierwszy opuściła zaprzyjaźnioną Alanyę, by rozegrać mecz sparingowy. Kurort położony na tureckiej riwierze jest miastem partnerskim Wodzisławia. Dzięki temu Odra jako jedyny zespół może trenować na boisku Alanyasporu. - Nawet miejscowi piłkarze nie mają takiego przywileju. My ćwiczymy tam codziennie, oni ledwie raz w tygodniu - podkreśla Socha.

Działaczom Odry bardzo zależy na budowaniu pozytywnego wizerunku klubu i miasta. - Rozdaliśmy Turkom masę gadżetów i sprzętu. Ubraliśmy w koszulkę Odry nawet naszego kierowcę autobusu. Zaraz ją założył i był z niej bardzo dumny - dodaje Edwin Koralewski, prezes klubu.

Piłkarze z Wodzisławia też polubili Alanyę. - Jestem tutaj... niech policzę. Szósty raz! Latem znowu przyjadę i to do tego samego hotelu, ale tym razem już z rodziną - zapewnił Jan Woś, który z powodu lekkiego urazu nie wybiegł na boisko. Razem z Marcinem Kokoszką (też leczy kontuzję) oglądał mecz w towarzystwie operatora japońskiej telewizji.

Słoneczny dzień, łatwa wygrana - więc humory wszystkim dopisywały. - Wiesz, Jacek, że Janusz chce pobić rekord i przyjechać z Odrą do Turcji dwa razy! - Socha zwrócił się do Zielińskiego. - A to jeszcze żadnemu trenerowi się nie udało? - dopytywał się Zieliński. - Mogłem być pierwszy. Niepotrzebnie odszedłem do Grodziska - żartował szkoleniowiec.

Bramki: Socha (37.), Micanski (49.), Świerzyński (85.), Aleksander (88.)

Odra: Stachowiak - Cichy (85. Szymiczek), Kowalczyk, Malinowski, Hinc - Biskup (70. Rygel), Kuranty, Błażejewski (63.Dudek), Szary (75. Świerzyński) - B.Socha (63. Aleksander), Micanski (63. Seweryn)

Copyright © Agora SA