Skoczek z Rumunii: Skoki podnoszą adrenalinę

Andrei Balazs w Zakopanem był 73. i 78. Marzy o występie w Pucharze Świata

Andrzej Klemba: Ilu skoczków jest w Rumunii?

Andrei Balazs: Ostatnio trenuje nas coraz więcej. Chyba około 60-80, ale wszystkich łącznie z dziećmi. Seniorów jest może z pięciu.

Gdzie trenujecie?

- W Rumunii warunków nie ma. Jest kilka skoczni, ale są bardzo przestarzałe, a do tego za małe, by na nich trenować. Dlatego jeździmy po całej Europie. Najczęściej ćwiczymy właśnie w Zakopanem, a w Austrii w Ramsau i Villach. W zeszłym roku mało trenowaliśmy, było ciężko, bo brakowało pieniędzy. Od niedawna pojawił się sponsor i powinno być lepiej.

Rzadko widać skoczków w Rumunii w zawodach...

- W Pucharze Świata jeszcze nikt z nas nie startował. Od kilku lat pojawiamy się na zawodach FIS, ale przed nami jeszcze dużo pracy.

Jakie są Pana najlepsze osiągnięcia?

- W Pucharze Kontynentalnym zająłem 37. miejsce, wygrałem mistrzostwa Ukrainy, a w FIS Cup byłem nawet 16.

W Rumunii bardziej popularna jest nawet gimnastyka... Dlaczego wybrał Pan skoki?

- Lubię latać, bo to daje zastrzyk adrenaliny. Nie każdy może skakać i czuć jak to jest być w powietrzu.

Pana najdłuższy skok?

- W Oberstdorfie w PK skoczyłem 114 m, ale w treningu było nawet 125 m.

A na skoczniach mamucich?

- Jeszcze nikt z Rumunii nie skacze na tak dużych obiektach. Bardzo bym chciał, ale nie jestem na to przygotowany.

Ma Pan jakieś marzenie związane ze skokami?

- Chciałbym zakwalifikować się do Pucharu Świata. Byłbym pierwszym Rumunem w tej imprezie.

Wzoruje się Pan na jakimś skoczku?

- Janne Ahonen, Andreas Wildhoezl, Thomas Morgenstern.

Copyright © Agora SA