Dyskusja czy sprawa tytułu mistrzowskiego jest rozstrzygnięta trwała w Hiszpanii tydzień. Właśnie w poprzedniej kolejce Barcelona straciła zwycięstwo w Bilbao i przewaga Realu wzrosła do 9 pkt. Drużyna Schustera odniosła wtedy ósme z kolei zwycięstwo w lidze pokonując bardzo silny Villarreal 3:2. Pojawiły się głosy, że liga jest nudna, a Real góruje nad rywalami w sposób przesadny. - Są po prostu najlepsi - przyznał nawet Frank Rijkaard, trener wicelidera z Barcelony.
Piłkarze Realu szybko zadbali o lepsze samopoczucie konkurentów. W meczu z Almerią byli bezdyskusyjnie słabsi przegrywając 0:2 po bramkach Juanito (15.) i wychowanka Realu Negredo (46. z karnego). W przerwie Schuster musiał zdjąć kontuzjowanego Ruuda van Nistelrooya, a bez niego lider ma ogromny problem ze zdobywaniem goli. Uraz Holendra nie jest groźny. - Ta porażka zrobi nam dobrze - skomentował Schuster sugerując, że jego piłkarze dzięki niej wrócą na ziemię.
To była trzecia porażki Realu w tym sezonie. Dotąd Real przegrał jednak z Sevillą i Espanyolem - drużynami zaliczanymi do najsilniejszych, a Almeria to beniaminek. Tyle, że jest niespodziewanie wysoko w tabeli.
W drużynie Realu zagrał już Diarra, który wrócił z Pucharu Narodów Afryki. Słabo wypadł Guti, a tuż przed meczem ze składu wypadł chory Robben. Bohaterem gospodarzy był bramkarz Diego Alves, ale gospodarze grali dobrze, ambitnie stosując cały mecz ostry presing.