W PLH wszystko jeszcze możliwe

ComArch Cracovia wysoko pokonał Zagłębie i ciągle ma szansę na fotel lidera. Za to Wojas Podhale musi uważać, bo za plecami czai się już Naprzód Janów.

Krakowianie przeżywają huśtawkę nastrojów. W piątek w Tychach ponieśli najwyższą porażkę w sezonie (2:7), a wczoraj bez skrupułów rozprawili się z Zagłębiem Sosnowiec. - W dwa dni dużo może się zmienić. To był albo spadek formy, albo zmęczenie - analizuje Rudolf Rohaczek, trener Cracovii.

W pierwszej tercji na bramkę Bartosza Stepokury sunął atak za atakiem. W efekcie padły cztery bramki i kibice liczyli na rekordowe zwycięstwo. Marzenie nie zostało spełnione, ale powody do zadowolenia miał Rafał Radziszewski. - Który to mój mecz z czystym kontem? Czwarty, może piąty? - zastanawiał się bramkarz "Pasów". - W Tychach nie było zawodnika, który by zagrał przyzwoicie. Musieliśmy więc udowodnić kibicom, że każdemu z nas chce się grać.

W trzeciej tercji Zagłębie robiło wszystko, by zdobyć choćby honorowego gola. Nie pomogło odwołanie się do zapisu wideo ani nawet gra w podwójnej przewadze (na ławce kar siedzieli Jarosławowie Kuc i Kłys). Za to po kontrze Kuc omal nie znokautował Jerzego Gabrysia. Krążek uderzył w twarz hokeistę z Sosnowca, ale na szczęście skończyło się bez poważniejszego urazu.

- Moim celem było sprawdzić wszystkich zawodników. Zabrakło zaangażowania, była za to bojaźń. Czekają nas rozmowy, bo tak nie mogą grać profesjonalni zawodnicy - wyjaśniał Jarosław Morawiecki, trener Zagłębia. Dla sosnowiczan był to pierwszy mecz bez strzelonego gola w tym sezonie.

Tercje: 4:0, 1:0, 1:0.

Bramki: 1:0 Kuc (4. Badżo), 2:0 Pasiut (10. Piotrowski, Drzewiecki), 3:0 Pasiut (13. Drzewiecki, Piotrowski), 4:0 Kuc (17. L. Laszkiewicz, w przewadze), 5:0 Dulęba (40. Burzil), 6:0 Słaboń (45. Csorich).

Cracovia: Radziszewski - Csorich, Kuc, L. Laszkiewicz, Słaboń, Badzo - Dulęba, Burzil, Piotrowski, Pasiut, Drzewiecki - Noworyta, Kłys, Hlouch, Mihalik, Vercik - Landowski, Wajda, Witowski, Urban, Kowalówka.

Sędziował Grzegorz Porzycki z Oświęcimia. Kary: 12:14 (w tym kara techniczna). Widzów 500.

Stoczniowiec przyjechał do Nowego Targu zdziesiątkowany chorobami i kontuzjami. Uszczuplona kadra wystarczyła jednak do pokonania Podhala. - Zagraliśmy bardzo słabo, a swojego dnia nie miał bramkarz Tomek Rajski - narzekał Milan Jancuska, trener Podhala. - Ze Stoczniowcem spotkamy się zapewne już w pierwszej rundzie play-off, ale to już będą inne mecze.

Podhale objęło prowadzenie już w 42. sekundzie po strzale Krzysztofa Zapały, ale dwa kolejne gole zdobył Stoczniowiec.

Nowotarżanie po golu Tomasza Malasińskiego doprowadzili do remisu 2:2, ale na to trafienie szybko odpowiedział Piotr Poziomkowski.

Do końca meczu mistrzowie Polski nie zdołali już dogonić rywala. - Mam wielki szacunek dla drużyny. Nie grało kilku zawodników, a kilku wystąpiło tylko na własne życzenie, bo zmagali się z przeziębieniem i gorączką. Chłopcy pokazali ogromny charakter - chwalił swoich podopiecznych Henryk Zabrocki, trener Stoczniowca.

Teraz nowotarżanie muszą się oglądać za plecy, bo mają już tylko cztery punkty przewagi nad Naprzodem Janów.

Wojas Podhale - Stoczniowiec Gdańsk 3:4 (1:2, 1:1, 1:1).

1:0 Zapała (1.), 1:1 Poziomkowski (7.), 1:2 Rzeszutko (13.), 2:2 Malasiński (24.), 2:3 Poziomkowski (29.), 2:4 Vitek (47.), 3:4 Zapała (58.).

Sędziował Paweł Meszyński (Warszawa). Kary: 12-10. Widzów: 800.

Wojas: Rajski - Sroka, Wilczek, Kacir, Zapała, Różański - Galant, Dutka, Baranyk, Voznik, Podlipni - Łabuz, Piotrowski, Gruszka, Sulka, Batkiewicz oraz Łyszczarczyk, Biela, Malasiński.

Wyniki i tabela

Inne wyniki: Naprzód Janów - GKS Tychy 4:3 po karnych; (o miejsca 7-10): Polonia Bytom - KH Sanok 5:2, Unia Oświęcim - TKH ThyssenKrupp Toruń 2:3.

-------------------------------------------------------------

Copyright © Agora SA