Ebi Smolarek w Sport.pl: Nie jadę na Camp Nou

- Nie zagram w niedzielę z Barceloną, może jakimś cudem będę gotowy na czwartkowy mecz w Pucharze Hiszpanii z Athletic Bilbao - mówi Sport.pl kontuzjowany napastnik Racingu Santander i reprezentacji Polski

Dariusz Wołowski: Chyba szkoda Panu takiego meczu jak ten na Camp Nou? Barcelona to przecież Pana ulubiony klub.

Euzebiusz Smolarek: Dziś moim ulubionym klubem w lidze hiszpańskiej jest tylko i wyłącznie Racing. Szkoda, że nie pomogę drużynie na Camp Nou, bo walczymy o miejsce w Puchrze UEFA. Idzie nam tak dobrze, że żal stać z boku. Chyba, że drużyna gra tak jak z Saragossą w Pucharze Hiszpanii kiedy wygrała 4:2. Miło było patrzeć.

Jedzie Pan w ogóle do Barcelony?

- Nie. Mam treningi i zabiegi w Santander. Z nogą jest coraz lepiej, nie boli jak bolała, ale muszę poczekać aż od urazu miną dwa tygodnie. Może w czwartek na mecz z Athletic Bilbao w Pucharze będą gotowy do gry. Kontuzje mięśni leczą się ciężko, trzeba czasu i cierpliwości. Gdybym przyspieszył powrót do gry i potem doznał ciężkiego urazu, to bym sobie nie darował. Przecież w tym sezonie czeka mnie jeszcze masę ważnych meczów. Choćby na Euro. Chciałbym zagrać na Camp Nou, ale jestem jeszcze dość młody, by niedzielny mecz to nie była dla mnie ostatnia szansa. Zagram jeszcze w Barcelonie.

Kibice z Santander są tak zachwyceni waszą postawą, że nie wystarczy im już sukces w lidze, ale chcą też byście powalczyli o Puchar Hiszpanii. Jerzy Dudek z Realu Madryt marzył, że pozna króla Hiszpanii podczas meczu finałowego, ale on już odpadł, a Pan ciągle gra.

- To co stało się z Realem jest najlepszym dowodem, że zamiast marzyć o finale, trzeba się skupić na najbliższym meczu. My nie patrzymy dalej niż na starcie z Athletic. To tutaj mecz derbowy, niczego nie możemy być pewni, choć w tabeli oni są za nami. Ale nie będę zaprzeczał, że i nam dobra gra zaostrzyła apetyt na sukcesy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.