Rozmowa z kuratorem ŁKS-u

Paweł Orpik: Coś pana wiąże z Łomżą?

Jan Gąsiorek*: - Tylko sentyment. Jestem wiceprezesem Fundacji Polskiej Lekkiej Atletyki, która także w Łomży od lat organizuje czwartki lekkoatletyczne.

Dlaczego zgodził się pan na objęcie funkcji kuratora w ŁKS-ie?

- Pociągają mnie wyzwania. Ponadto w wieku 23 lat zostałem prezesem klubu sportowego i zawsze marzyłem, by prowadzić klub piłkarski. Spełniam marzenia i mogę robić to, co lubię. Moja misja powinna potrwać jakieś dwa, trzy miesiące.

Nie jest to misja z rodzaju niemożliwych do wypełnienia?

- Zdaję sobie sprawę z trudnych realiów, w jakich znajduje się klub. Niemniej jest dwóch poważnych sponsorów, czyli Browar Łomża i miasto, które deklaruje pomoc. W oparciu o te dwa podmioty możemy dograć sezon do końca. Może nie z sukcesem, czyli utrzymaniem na poziomie II ligi, w który tak czy inaczej wierzę, ale nie pozwolimy rozpaść się temu klubowi. Moim zadaniem jest stworzyć podwaliny pod działalność przyszłego zarządu klubu i zwołać walne zgromadzenie członków klubu, które ten zarząd powoła. Oceniam, że jestem w stanie przygotować to w dwa miesiące. Sprawozdanie finansowe powinno być gotowe w połowie lutego. Wtedy mogę zwoływać walne i zastanawiam się tylko, czy zwołać je przed pierwszym meczem - 8 marca - czy po nim. Będę też starał się szukać kolejnych sponsorów, ale mam mało czasu na wykonanie tego zadania. Chociaż z tego co wiem, jest tu dużo osób, które chcą pomóc klubowi.

No tak, niedawno skupił je wokół tzw. "Partnerstwa na rzecz ŁKS-u" były członek zarządu klubu Maciej Zajkowski. Niestety, przez niechęć władz Łomży do tej osoby program nie wszedł w życie i mamy sytuację taką, jaką mamy. Jest pan gotowy na zmierzenie się z tym łomżyńskim piekiełkiem? Niby wszyscy chcą dobrze dla klubu, ale nic z tego nie wychodzi.

- Nie wiedziałem o tym. Nie wiem, dlaczego to porozumienie nie weszło w życie, ale jeśli jest grupa osób, które chcą pomóc, jestem jak najbardziej otwarty na współpracę.

Spróbuje pan wykorzystać to, co Zajkowski wypracował przez kilka tygodni w rozmowach z innymi niż miasto i browar potencjalnymi sponsorami?

- Jeśli działa dla dobra klubu, to nie widzę żadnego problemu. Wiem, że nie ma na nic czasu, ale proszę mnie zrozumieć, że potrzebuję trochę, by rozeznać się w sytuacji. Dziś rozmawiałem choćby z panem Leszkiem Gołaszewskim z zarządu, który podał się ostatnio do dymisji, i on już odkrył wiele spraw przede mną. Chcę rozmawiać na temat ŁKS-u z każdym, kto ma coś do powiedzenia. I przyjmę każdą pomoc, chociaż mam oczywiście pewną wizję potrzebnych działań, wynikających z mojego doświadczenia. Mam nadzieję, że łomżanie będą chcieli działać wspólnie. Przecież ja wyjadę za dwa, trzy miesiące, a oni będą musieli działać razem.

Naprawdę nie chciałby pan zostać tu na dłużej?

- Bądźmy realistami - kto mnie tu zna, niewiele osób. A potencjalnych kandydatów do zarządu stąd znają wszyscy. Mam zadanie do wykonania i nie mam zamiaru w międzyczasie poświęcać się na kampanię, bo czasu i tak jest za mało. Chcę pomóc, a gdyby ktoś uznał, że jestem potrzebny, chętnie zostanę na dłużej. A ponadto muszę mieć chętnych do współpracy, o czym w pierwszej kolejności porozmawiam z prezydentem i władzami browaru.

Kto będzie trenerem zespołu?

- Mamy trzech kandydatów.

Wśród nich są Witold Mroziewski i Czesław Jakołcewicz?

- Tak. Trzeciej kandydatury nie pamiętam, proszę mi wybaczyć, ale dziś słyszałem tyle nazwisk... Panów Mroziewskiego i Jakołcewicza kojarzę z ich dotychczasowej pracy, a ta trzecia osoba jest tu z regionu, jeszcze na dorobku.

Do niedzieli włącznie chcę porozmawiać z kandydatami i podjąć decyzję. W poniedziałek, najpóźniej we wtorek, ma się odbyć pierwszy trening. Kryteria przy wyborze trenera mam jasne: zaangażowanie, osiągnięcia, warunki płacowe (są realistami, skoro w ogóle przystępują do rozmów) i wreszcie to, czy trener potrafi zebrać drużynę. Bo to jest teraz kłopot.

Wie pan w ogóle, czy macie jeszcze piłkarzy w klubie?

- Pytałem już o to i jest ich kilkunastu. Potrzebujemy 22 i będziemy starali się ich zebrać. Musimy działać szybko.

Jan Gąsiorek

*Ma 54 lata, mieszka w Warszawie. Jest dyrektorem ES-TECH Sp. z o.o., gdzie na czas pracy w ŁKS-ie wziął urlop. Działa w Fundacji Polskiej Lekkiej Atletyki, która organizuje czwartki lekkoatletyczne. Przez wiele lat był członkiem Polskiego Komitetu Olimpijskiego i członkiem prezydium zarządu Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. Długo funkcjonował w Akademickim Zrzeszeniu Sportowym w Warszawie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.