Fiesta kibiców wspomnieniem. Fanów TKH coraz mniej

Upada Klub Kibica TKH - ewenement w skali Polski. Zwykle na hokejowych meczach jeden z jego członków grał żywiołowo na trąbce, by zagrzewać hokeistów do walki. Teraz też może zagrać. Ale już inną melodię - smutną. Może nawet pożegnalną.

Kibice żartują: kto tworzy teraz jedyną grupę kibiców na toruńskim lodowisku, którzy są jednakowo ubrani i siedzą w tym samym sektorze? Żołnierze.

A to dlatego, że wizytówka Tor-Toru - obiektu, na którym rywalizują hokeiści - jaką był blisko 200-osobowy Klub Kibica upada. Dziś została z niego garstka najwierniejszych fanów. Powód: założone rodziny, dzieci, praca, inne obowiązki. Ale też znudzenie tym, co charakteryzowało Klub Kibica - kulturalnym dopingiem. Michał Piszczek, jego założyciel: - Niektórym osobom nie podobało się to, że właśnie taki model propagowaliśmy.

Początek 2005 r. - zima. Hokej na lodzie w Toruniu to w tym okresie najważniejszy sport - na lodowisko trudno się dostać. Korki na drodze dojazdowej do obiektu, parking przed Tor-Torem wypełniony po brzegi. Szczęśliwi są ci, którzy znajdują wolne miejsca gdzieś w bocznych, osiedlowych uliczkach w jego pobliżu. A na trybunach lodowiska prawdziwa fiesta i tłum kilku tysięcy ludzi. Obiekt aż dudni od hałasu - nie płynącego z kolumn zawieszonych pod dachem. Słychać przede wszystkim grupę fanów ubranych w klubowe stroje.

Najpierw była niewielka - kilkunastoosobowa. Ale przyciągała uwagę - dołączali do niej kolejni kibice. Na trybunach rosła grupa w granatowo-białych barwach. Z kilkunastu osób zrobiło się kilkadziesiąt. Później ponad 200. Wśród nich głównie młodzi mężczyźni, ale sporo kobiet, które nagle zapałały wielkim uczuciem do dyscypliny uznawanej za za czasami brutalną i typowo męską.

W ciągu kilku miesięcy Klub Kibica stał się równie istotnym elementem widowiska na Tor-Torze jak sami hokeiści. Oni wręczali na powitanie zawodnikom i kibicom gości tradycyjne toruńskie pierniki. Nagle z lodowiska zniknęły tradycyjne okrzyki "k...", "ch..." - żeby zdeprymować rywala, który siadał na ławkę kar za faule, fani pokazywali mu wyciągnięte w górę czerwone kartki. Tor-Tor żył: zamiast ciszy na trybunach, słychać było rytmiczny odgłos uderzania w wielki bęben, pieśni - autorstwa fanów - o zespole TKH. I prawdopodobnie najbardziej charakterystyczny element meczów w Toruniu - "Forza TKH", wygrywany na trąbce prawdziwy przebój zagrzewający hokeistów do walki. Później Klub Kibica nagrał go - wraz z innymi swoimi piosenkami - w profesjonalnym studio. Wydał płytę, którą sprzedawał na Tor-Torze. Zysk trafiał do klubu.

Teraz to wspomnienia. Klub Kibica TKH kurczy się z każdym meczem. Grupa jest coraz mniejsza, coraz mniej widoczna. Energia fanów się wypaliła. Po dwóch latach z Klubu Kibica została niewielka grupka, którą i widać i słychać już niewiele. Reszta wyjechała - Anglia, Szkocja, Irlandia ciągle kuszą młodych - a inni zrezygnowali z aktywności w grupie, która chciała zmienić Tor-Tor w miejsce tętniące życiem i kojarzone z pozytywnym dopingiem pozbawionym agresji.

Klub Kibica - a właściwie to, co z niego teraz pozostało - ciągle działa. Raz w tygodniu spotyka się w klubowej kawiarni, a za priorytet postawił sobie teraz pomoc Adamowi Fraszko. To były hokeista toruńskiego klubu - po wylewie krwi do mózgu potrzebuje pieniędzy na leczenie. Kibice rozpoczęli produkcję kubków hokejowych - wpływ ze sprzedaży przekażą zawodnikowi.

Dla Gazety

Michał Piszczek

założyciel Klubu Kibica TKH

Kiedyś wraz z przyjaciółmi uznaliśmy, że warto stworzyć oficjalny fan-club drużyny. Pomysł wypalił. W ciągu dwóch miesięcy z 15 rozrosło się to do ponad 100 osób. Ludziom podobało się to, co robiliśmy - zabawa podczas meczu, śpiewy, gra na trąbce. To było coś innego. A teraz? Wiem, że wygląda to inaczej - z kilku powodów. Część osób założyła rodziny, mają dzieci, a brak im czasu. Ale innym po prostu nie podobało się to, że chcieliśmy kulturalnego dopingu. A nowe osoby trudno w to wciągnąć - problemem jest gra i wyniki TKH. Ludzie po porażkach się zniechęcili. Nie ma wyników, nie ma kibicowania - znów tak myślą.

not. fł

Komentarz

Klub Kibica można jeszcze uratować. A warto: mecze hokejowe pokazały, że sport może łączyć, a nie dzielić. Że mecze mogą być rozrywką dla całej rodziny i pozbawione wszystkiego, co na trybunach złe. Teraz Toruń wraca do korzeni. Niezbyt chlubnych.

r

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.