Dudek dla "Gazety" i Sport.pl: Zobaczę, czy Schuster mnie potrzebuje

- Mam nadzieję, że Bernd Schuster wystawi mnie w meczach z Sevillą i Barceloną. Real może przecież zagrać w najsilniejszym składzie z Dudkiem w bramce. To byłby dowód, że rzeczywiście jestem w klubie potrzebny - mówi "Gazecie Wyborczej" i Sport.pl Jerzy Dudek

W środę Jerzy Dudek zadebiutował wreszcie w Realu Madryt, który bez dziewięciu podstawowych piłkarzy zremisował mecz z III-ligowym Alicante (1:1) w 1/16 finału Pucharu Króla. Polak puścił gola z karnego w 62. minucie. Królewscy wyrównali w 90. min po strzale swojego wychowanka. "Balboa ratuje Real" - pisze "Marca". Zdaniem Bernda Schustera karny dla gospodarzy był niesłuszny. - Graliśmy przeciw 12 rywalom, bo przeciw nam był też arbiter - powiedział. Zdaniem "Marki" faul Drenthe był ewidentny. Rewanż 2 stycznia na Santiago Bernabeu.

Dariusz Wołowski: Długo pan czekał na debiut w Realu, ale z remisu z III-ligowcem chyba się pan nie cieszy?

Jerzy Dudek: Mam mieszane uczucia. Z jednej strony wreszcie grałem i czuję się podbudowany, zmotywowany, wyrwany z marazmu. Z drugiej byłem wściekły, że nie wygraliśmy. Ale patrząc po twarzach kolegów w szatni zauważyłem, że ten wynik nie jest aż taki zły. Jeśli nie można wygrać, trzeba umieć nie przegrać. To się udało. Sprawę awansu rozstrzygniemy na swoim stadionie.

Ja miałem jeden trudny strzał, ale wybiłem piłkę. Nie mówię, że ich zlekceważyliśmy, ale za trzy dni mecz z Barceloną na Camp Nou i nikt nie chciał się kontuzjować. A na stojąco się nie wygrywa. Poza tym boisko było nierówne, już lata całe na takim nie grałem, trudno było o płynne akcje, trzeba było powalczyć. Tymczasem waleczniejsi byli rywale, bo dla piłkarzy Alicante mecz z Realem to wydarzenie roku. Biegali jak wściekli.

Drabinka Pucharu Hiszpanii jest tak ułożona, że po Alicante Real trafia na Sevillę, a potem w ćwierćfinale na lepszego z pary Barcelona - Valencia. Czy Bernd Schuster obiecał panu, że zagra pan w tych meczach?

Nie, nikt mi niczego nie obiecał. Wiem, że Puchar Hiszpanii jest dla Realu w tym sezonie bardzo ważny, bo klub nie zdobył go od 15 lat. Tym bardziej mam nadzieję, że będę w nim grał nadal. A mecze z Sevillą i Barceloną to byłoby dla mnie coś wielkiego. Kiedy niedawno mówiłem, że chcę odejść z Realu, Schuster powiedział mi, że jestem mu potrzebny. Będzie okazja się przekonać, czy rzeczywiście mnie potrzebuje.

Ale skoro Puchar Hiszpanii jest tak ważny to może w dalszych rundach Niemiec wystawi jednak najsilniejszy skład?

A dlaczego nie miałby wystawić najsilniejszego składu z Dudkiem w bramce? Iker Casillas broni w lidze i w Champions League. Chyba nie ma sensu obciążać go jeszcze Pucharem. Nie wydaje mi się, by wystawienie mnie do bramki musiało oznaczać iż Real cokolwiek odpuszcza. Muszę się jednak liczyć ze wszystkim. Również z tym, że i w Pucharze będzie bronił Iker.

Schuster powiedział, że pana potrzebuje, czyli, że w styczniu na pewno nie odejdzie pan z Realu?

Na razie na to wygląda. Ale zobaczymy, co będzie. Jeśli będę miał oferty, to może Real da się przekonać? W każdym razie nie można tego wykluczyć. Dla mnie ważne jest też czy będę grał dalej w Pucharze Hiszpanii. Cztery takie mecze jak z Sevillą i Barceloną to argument, by zostać w Realu. W każdym razie dziś, po tym jak miałem okazję gry nie jestem już tak sfrustrowany jak miesiąc temu.

W niedzielę mecz roku w Hiszpanii Real - Barcelona. Będzie pan pierwszym Polakiem w "Gran Derbi". Czuje pan, że chwila jest historyczna?

Nie. Musiałbym być pysznym facetem, by twierdzić, że tworzę historię, nawet gdybym miał zagrać, a nie tylko usiąść na ławce. Oczywiście nie znaczy to, że nie czuję emocji, które mnie otaczają. Tu wszyscy żyją tylko tym meczami. Żyje nim cała Europa. Wiem, że nawet kibice z Polski toczyli boje o bilety na Camp Nou. Ja miałem nawet kiedyś taki plan, żeby wybrać się na mecz Realu z Barceloną jako kibic. Już nie będę musiał.

Messi jest kontuzjowany. Dla Barcelony to gigantyczna strata. Ze wszystkich plebiscytów wynika, że to w ogóle najlepszy piłkarz ligi hiszpańskiej.

W plebiscycie na najlepszego gracza ligi oddałbym swój głos Raulowi. Ale też żałuję, że nie zagra Messi, bo to facet, który ma przebłyski geniuszu jak Maradona i Zidane. Po nich została pustka w futbolu, którą Argentyńczyk ma zapełnić. Nawet bramki strzela podobne do Maradony. Piłka takich potrzebuje, takie mecze jak Barcelona - Real też nie mogą się obyć bez momentów magii, które obiegają świat, elektryzują kibiców i rozmawia się o nich jeszcze bardzo długo.

No, ale na Camp Nou spotka się wielu wybitnych piłkarzy. Do składu Barcelony wraca Eto'o, który jest kluczowym piłkarzem nie tylko ze względu na klasę, ale ducha walki, którym zaraża kolegów. W Walencji tak było, zdobył dwa gole, po ciężkiej kontuzji nie ma śladu. Widać, że z Eto'o Barca natychmiast odżyła. My chcielibyśmy, żeby Messi grał, bo mamy zamiar pokazać, że jesteśmy lepsi od Barcy w najsilniejszym składzie. Ale wątpię, by ktoś z piłkarzy Rijkaarda użył tego argumentu w razie porażki. To raczej kibice Barcy mogliby sobie ją tłumaczyć kontuzją Messiego.

Zagra Ronaldinho, czy znów wyląduje na ławce?

On jest psychicznie wypalony, nie ma głodu piłki. To na jego barkach spoczywała odpowiedzialność za drużynę w ostatnich latach. Moim zdaniem Ronaldinho potrzebuje teraz indywidualnych treningów, bo samym sadzaniem go na ławce nic się nie osiągnie. To piłkarz-artysta, tylko musi pokonać znużenie, które nawarstwiło się przez lata. Czy zagra? Myślę, że Frank Rijkaard posadzi go na ławce, bo w Walencji się przekonał, że drużyna bez Ronaldinho funkcjonuje dobrze.

Większa presja spoczywa na Barcelonie. Ona jest faworytem ligi, gra u siebie i ma do was 4 pkt straty.

To prawda. Jeśli Barca przegra, pogrąży się w wewnętrznym kryzysie, z którego zdaje się wychodzić. Będzie miała do nas 7 pkt straty. To jeszcze o tytule nie rozstrzygnie, bo liga jest długa, ale Katalończykom trudno będzie się podnieść. Ale uwaga: to taki mecz, który bywa punktem zwrotnym. Bo jeśli Barca go wygra, natychmiast o kryzysie zapomni, a kibice wybaczą jej wszystko.

My? Dobre wyniki bardzo umocniły w nas poczucie własnej wartości i siły. Z grą było różnie. Wypadaliśmy czasem średnio. Gdy jednak trzeba było jechać do Villarreal albo Walencji, by walczyć z kandydatami do tytułu, wychodziły nam świetne mecze. A nic tak nie cementuje drużyny jak sukces. Porażka na Camp Nou mogłaby jednak zburzyć to wszystko. Zrobimy co można, by się to nie stało. Nie zagramy na remis, ale jeśli będziemy opuszczać Katalonię z czterema punktami przewagi nad Barcą, to będzie znaczyło, że wykonaliśmy zadanie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.