MU i Arsenal wygrały w dreszczowcach na szczycie Premier League

Dwa dreszczowce na szczycie Premier League. Manchester United pokonał na wyjedzie Liverpool, a w dużo lepszym meczu Arsenal wygrał z Chelsea i wyprzedza MU jednym punktem

Jak padły gole zobacz na blogu Supergigant

17. kolejka Premier League: wyniki, składy, strzelcy bramek, tabela "Żegnaj Anfield, drugi domu Man United" - śpiewali kibice "Czerwonych Diabłów", opuszczając stadion Liverpoolu. W sześciu ostatnich meczach ich piłkarze aż pięć razy pokonali na wyjeździe "The Reds", a raz zremisowali.

Niedzielny mecz nie był pięknym widowiskiem, ale zażartą wojną o każdą piłkę. Zawodnicy obu drużyn do minimum ograniczali rywalom miejsce na rozegranie piłki. Pozostawało więc czekać, aż ktoś popełni błąd. Najsłabszym ogniwem w drużynie gości niespodziewanie okazał się Edwin van der Sar. Bramkarz MU dwukrotnie zderzał się z własnymi obrońcami, zostawiając pustą bramkę, ale "The Reds" nie potrafili wykorzystać okazji. Najpierw po błędzie Holendra piłkę z linii bramkowej wybił Brazylijczyk Anderson. Chwilę później van der Sar zderzył się z Rio Ferdinandem, a tym razem sytuację uratował Francuz Patrice Evra. Dobitka Fernando Torresa o centymetry minęła słupek. Fani "The Reds" i trener Benitez bardzo liczyli na hiszpańskiego napastnika, ale twardo grający Ferdinand i Nemanja Vidić nie pozwolili na wiele Torresowi. Jedynego gola zdobył Carlos Tévez w 43. min. Argentyńczyk dołożył nogę po strzale Wayne Rooneya i wpakował piłkę do siatki. Później piłkarze MU rozsądnie bronili. Liverpool zaczął dominować, kiedy Benitez wpuścił na boisko Ryana Babela. Holender mógł zdobyć wyrównanie po błędzie Browna, ale minimalnie chybił.

- To fantastyczne, że zwycięstwo na Anfield staje się powoli tradycją, ale znów wygraliśmy szczęśliwie. Cholernie ciężko się tu gra, bo presja jest wielka, a "The Reds" zawsze świetnie bronią. Ale dziś stawiliśmy czoła wszystkiemu, co rzucili przeciwko nam. Tak się wygrywa na Anfield! - cieszył się po meczu Ferdinand.

- To był typowy mecz United kontra Liverpool, więc jak zwykle nie chodziło o granie w futbol, ale o wygranie. Ten wynik nie przesądza o mistrzostwie Anglii. Jeśli jednak w nowy rok wejdziemy z taką różnicą punktów, będziemy w świetnej pozycji, żeby obronić tytuł - stwierdził trener Alex Ferguson. Szkot ujawnił przed meczem, że przed odejściem na emeryturę postawił sobie za cel wyprzedzenie Liverpoolu w liczbie mistrzowskich tytułów. "The Reds" zdobyli ich 18, MU - 16.

- Wiedzieliśmy, że w starciu z MU nie będziemy mieli zbyt wiele okazji, dlatego tak boli, że nie wykorzystaliśmy tych kilku świetnych. Oni wykorzystali jedną jedyną i na tym polega różnica między naszymi zespołami - narzekał Rafael Benitez, którego czeka w tym tygodniu rozmowa "o przyszłości" z dwoma amerykańskimi właścicielami "The Reds". Obaj nie mieli po meczu szczęśliwych min, bo wymarzony od 17 lat tytuł mistrza Anglii znacznie się od Liverpoolu oddalił. - Nie rzucam jeszcze ręcznika. Długa droga do końca sezonu - zapewnia Benitez.

Kilka godzin później na Emirates Stadium w Londynie także padł wynik 1:0, ale po zupełnie innym spotkaniu: dynamicznym, pełnym fantastycznych strzałów i parad obu bramkarzy. Piłkarze Arsenalu w świetnym stylu utrzymywali się przy piłce i powinni byli wygrać dużo, dużo wyżej. Sędzia nie uznał im w końcówce dwóch goli - Robin van Persie strzelił po minimalnym spalonym, a Emmanuel Adebayor przed strzałem faulował. Fantastycznych sytuacji sam na sam z bramkarzem nie wykorzystali Tomas Rosicky i Cesc Fabregas. Ten ostatni po nieudanym strzale brzydko sfaulował Ashleya Cola, na co wygwizdywany były zawodnik Arsenalu uderzył Hiszpana w twarz.

Niewykorzystane sytuacje mogły się zemścić na "Kanonierach". W końcówce strzał Andrija Szewczenki z wolnego Manuel Almunia z trudem wybił nad poprzeczkę. Jedynego gola zdobył tuż przed gwizdkiem na przerwę były zawodnik Chelsea William Gallas. Francuz wykorzystał rzadki błąd Petra Cecha, który nie sięgnął piłki po dośrodkowaniu. Przepuścił ją także Tal Ben Haim i Francuz wpakował piłkę do siatki.

- Zasłużyliśmy na wygraną, ale akurat mój gol był wyjątkowo szczęśliwy. Byłem kompletnie zaskoczony, że piłka do mnie doleciała. Petr zwykle zasługuje na miano najlepszego bramkarza świata. Na szczęście popełnił ten jeden błąd. To niezwykle ważna wygrana, wiem, jak wielką radość sprawiła chłopakom i kibicom - stwierdził Gallas, nowy kapitan Arsenalu. Spotkania nie dokończył za to kapitan Chelsea John Terry, który po kopnięciu w podeszwę Emmanuela Eboue został odwieziony do szpitala na prześwietlenie.

Liczby kolejki

6

lat temu Manchester United po raz ostatni przegrał na Anfield Road z Liverpoolem. 4 listopada 2001 roku "The Reds" z Jerzym Dudkiem w bramce wygrali 3:1

2.

porażki doznała Chelsea pod wodzą Avrama Granta. 23 września trener debiutował, a "The Blues" ulegli Manchesterowi United na Old Trafford

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.