Prokom Trefl - Turów Zgorzelec 66:60

Koszykówka. Turów nie wykorzystał kryzysu i osłabienia mistrzów Polski. Zespół Saso Filipovskiego - choć po walce - przegrał w Sopocie z Prokomem 66:60

Nadzieje na zwycięstwo PGE Turowa były spore. Po pierwsze, zgorzelecka ekipa była ostatnio na fali, gdyż wygrywała mecz za meczem w Polskiej Lidze Koszykówki, a w Pucharze ULEB wygrała wyjazdowy mecz z faworyzowanym Uniksem Kazań. Po drugie, ich rywal Prokom był w kompletnej rozsypce. Po blamażu w Eurolidze (porażka z Montepashi) z prowadzenia drużyny zrezygnował trener Eugeniusz Kijewski. Zastąpił go Tomas Pacesas, który jeszcze nigdy nie występował w tej roli, a pół roku temu był czynnym graczem. Dodatkowo nowy sopocki szkoleniowiec nie mógł skorzystać z dwójki swoich czołowych graczy - Thomasa van den Spiegela i Dejuana Wagnera, którzy są kontuzjowani.

Turów jednak nie wykorzystał tej szansy, choć jeszcze w końcówce meczu był bliski wygranej. Na dwie minuty przed końcową syreną zgorzelecki zespół prowadził jednym punktem 59:58. Jednak od tego momentu coś się zacięło w grze ofensywnej gości i nie dość, że nie mogli poradzić sobie z obroną rywali, to jeszcze nie trafiali z prostych sytuacji spod kosza. Prokom dzięki punktom Harissisa i Slaniny odskoczył na kilkupunktową przewagę, której nie oddał już do końca meczu.

Zespół Filipovskiego grał w tym meczu bardzo nierówno. Zaczął fatalnie, w drugiej kwarcie grał przyzwoicie, w trzeciej bardzo dobrze, a w końcówce zabrakło nie tylko szczęścia, ale momentami i pomysłu na grę. Początek był katastrofalny. Sopoccy koszykarze z łatwością zdobywali punkty, a goście mieli wielkie problemy ze skonstruowaniem akcji. W efekcie Prokom prowadził już 12:4, a wszystkie punkty Turowa zdobyte zostały z rzutów wolnych.

Wydawało się, że zgorzelecki zespół zostanie rozgromiony w Sopocie, ale nadzieje na lepszy wynik odżyły w drugiej kwarcie, gdy na parkiecie pojawili się rezerwowi Slobodan Ljubotina i Harding Nana. Oni udanie walczyli pod tablicami, z kolei Iwo Kitzinger wymuszał faule, które zamieniał na punkty z linii rzutów wolnych. Filipovski eksperymentował, bo wystawiał polskiego rzucającego na pozycji rozgrywającego. Kitzinger większych błędów nie popełniał, ale też nie prowadził gry jak klasowy organizator.

Jednak gdy Kitzinger był na parkiecie, gra Turowa wyglądała dużo lepiej niż wcześniej. Goście gonili Prokom i już w 26. minucie doprowadzili do remisu (49:49). Spory wkład w odrobienie strat miał David Logan, który na początku meczu - świetnie pilnowany przez Krzysztofa Roszyka - miał ogromne problemy ze zdobywaniem punktów. Później jednak, gdy biegał za nim Slanina, Amerykanin miał więcej swobody i to wykorzystał. Nie zszedł z parkietu choćby na chwilę i w sumie zdobył 20 punktów.

Cały mecz grał także drugi zgorzelecki strzelec Thomas Kelati, ale on występu w Sopocie nie może uznać za udany. Zdobył tylko pięć punktów, jednak jego słabszą grę usprawiedliwia choroba. Kilka dni przed meczem zawodnik doznał zatrucia pokarmowego i w meczu z Prokomem nie grał na takim poziomie, jaki prezentował choćby w ostatnich pojedynkach.

Porażka w Sopocie była drugą w lidze w tym sezonie przegraną ekipy Filipovskiego. Za kilka dni zgorzelecki zespół czeka kolejny sprawdzian, bo we wtorek w Libercu zmierzą się z izraelskim Hapoelem Jerozolima. Spotkanie zapowiada się ciekawie, bo oba zespoły są na czele grupy I Pucharu ULEB.

Prokom Trefl Sopot - PGE Turów Zgorzelec 66:60

Kwarty: 22:8, 16:24, 15:17, 13:11

Prokom: Roszyk 11, Masiulis 3 (1), Harissis 9 (2), Stanojević 14, Slanina 14 (1) oraz Dylewicz 12 (1), Shakur 0, Gurović 3 (1).

PGE Turów: Logan 20 (4), Kelati 5 (1), Rodriguez 5, Witka 4, Drobnjak 5 (1) oraz Scekić 2, Ljubotina 8, Kitzinger 7, Nana 4.

Pozostałe wyniki: AZS Koszalin - Anwil Włocławek 95:65, ASCO Śląsk Wrocław - Górnik Wałbrzych 81:65, Energa Czarni Słupsk - Polpharma Starogard Gdański 79:98, Polpak SA Świecie - Kotwica Kołobrzeg 93:83, Bank BPS Basket Kwidzyn - Atlas Stal Ostrów Wlkp. 90:76.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.