Porażka Wisły w Eurolidze

Jednym punktem koszykarki Wisły Can-Pack Kraków przegrały w Szybeniku. Tak jak często zdarza się w NBA, o zwycięstwie zdecydował rzut za trzy kilka sekund przed ostatnią syreną

- Mieliśmy trochę szczęścia w meczu z Pragą, teraz go zabrakło. Ale jak przegrywam po totalnej walce, mogę tylko powiedzieć dziewczynom: dziękuję - skomentował trener Tomasz Herkt porażkę Wisły Can-Pack z Jolly Sibenik 64:65.

To kolejny mecz w Eurolidze z dużą dawką emocji w samej końcówce. Wisła, która niemal cały mecz przegrywała, po rzucie z dystansu Jeleny Skerović mogła wygrać. 24 sekundy przed zakończeniem spotkania prowadziła 64:62. Piłkę miały jednak gospodynie i Tihana Jurić zapewniła zwycięstwo. Chorwatka nie trafiała wcześniej aż ośmiokrotnie z dystansu, ale dziewiąty rzut okazał się na wagę zwycięstwa.

Jolly wygrał, bo rzut rozpaczy z dystansu Anny DeForge nie wpadł do kosza. Amerykanka w zespole Wisły zagrała najsłabszy mecz w tym sezonie. Pierwsze punkty zdobyła dopiero po 35 minutach gry. - Nie pamiętam tak złego spotkania w wykonaniu Anki - przyznał Piotr Dunin-Suligostowski, menedżer Wisły.

- Nie zgadzam się, że zagraliśmy słabo. Biliśmy się jak równy z równym, w końcówce mieliśmy czystą pozycję rzutową i mogliśmy równie dobrze trafić - protestował Herkt.

Zaczęło się obiecująco dla koszykarek z Krakowa. Głównie za sprawą Skerović i Marty Fernandez prowadziły 10:6. Chorwatki nie przejęły się tym i po rzucie zza linii 6,25 m Andji Jelavić odrobiły straty (13:12). Wisła grała nerwowo w ataku, Dorota Gburczyk dwa razy popełniła błąd kroków, słabo spisywała się też Candice Dupree.

Jeszcze na początku drugiej kwarty Sibenik prowadził tylko różnicą trzech punktów, ale przewaga zaczęła niebezpiecznie rosnąć. Było już 31:21. Cóż z tego, że Agnieszka Pałka zbierała piłki na tablicach i trafiła w ważnym momencie za trzy punkty, skoro zmarnowała cztery osobiste pod rząd. Szybko trzeci faul złapała Ewelina Kobryn i siła rażenia Wisły pod koszem zmalała. Słabiej niż przed tygodniem zagrała Anna Wielebnowska.

Do przerwy oba zespoły wykonały po dziewięć rzutów za trzy punkty i trafiły zaledwie po dwa. Wisła nieco lepiej wypadała w zbiórkach, ale koszmarnie wykonywała rzuty osobiste.

- Przy prowadzeniu 12:6 mieliśmy cztery wyborne pozycje do zdobycia kolejnych punktów, takie sytuacje - tak jak w piłce - zemściły się na nas. Zakładaliśmy stratę 66-67 punktów, i z tego dziewczyny się wywiązały - 25 pkt w ataku do przerwy mówi samo za siebie - analizował menedżer Wisły.

Wisła dwa razy odrabiała straty. Po zmianie stron zdobyła sześć punktów z rzędu i było tylko 33:31 dla gospodyń. Za moment wszystko jednak wróciło do normy (35:48). Na początku czwartej kwarty po trójce Natalii Trafimavej i punktach Dupree było 49:51. - Nie pamiętam, kiedy sędziowie odgwizdali tyle kroków. Na spotkaniu, mimo bezpłatnego wejścia, nie było tłumów, to nie byli kibice, a raczej widzowie - zauważył Dunin.

- Chwała zespołowi, że nie odpuścił i walczył do końca. Po przerwie zdobyliśmy 39 punktów. Nie było lekko, łatwo i przyjemnie jak z SMS-em, tylko totalna walka. Jeden celny rzut dałby nam wygraną - zakończył zasmucony trener Herkt.

Jolly JBS Sibenik 65

Wisła Can-Pack Kraków 64

Kwarty: 15:12, 18:13, 18:19, 14:20.

Jolly: Jurić 24 (1x3), Dickson 11 (1), Jelavić 8 (2), Guneva 5, Tergław-Tratsiak 6 oraz Fabbri 6, Lokas 3 (1), Ivanković 2.

Wisła: Fernandez i Skerović (2) po 16, Dupree 13, DeForge 5 (1), Kobryn 4 oraz Pałka 7 (1), Trafimava 3 (1), Gburczyk i Wielebnowska po 0.

Drugi mecz grupy B: Bourges Basket - UMMC Jekaterynburg 56:57.

Copyright © Agora SA