Pomysł na Puchar Ekstraklasy

Zapraszanie na testy wyróżniających się piłkarzy wielkopolskich klubów zamiast wystawiania do gry znudzonych ligowców - to pomysł na ożywienie meczów Pucharu Ekstraklasy z udziałem Lecha Poznań.

W ciągu niespełna dwóch lat, rozgrywki o Puchar Ekstraklasy - delikatnie mówiąc - nie porwały tłumów i cieszą się znikomym zainteresowaniem. Rok temu wprowadzono je w ostatniej chwili, upychając terminy spotkań w terminarz już gdy grała ekstraklasa. Trenerzy zrazili się do pucharu i tak zostało im do dzisiaj. W tym sezonie za wygranie PE nagrodą miał być start w Pucharze Intertoto, ale Polsce nie udało się tego załatwić w UEFA, więc walka toczy się na pół gwizdka, bez stawki i specjalnej rangi. Rozgrywki są bojkotowane przez zorganizowane grupy kibiców, trybuny świecą pustkami, nawet podczas transmisji telewizyjnych trudno pozbyć się wrażenia, że te mecze to tylko takie ciut lepsze sparingi. Wiele klubów nie ukrywa, że start w tym pucharze traktuje jak zło konieczne. Podobnie podchodzą do sprawy piłkarze, dlatego musimy oglądać takie mierne widowiska, jak to sprzed tygodnia - Lecha Poznań z Polonią Bytom.

Na ten mecz trener gości, Dariusz Fornalak przywiózł do Poznania pomysł, który co prawda nie jest specjalnie oryginalny, ale na pewno wart rozważenia w "Kolejorzu". Fornalak skorzystał z nieco zapomnianego przepisu PE i wystawił na Bułgarskiej dwóch testowanych zawodników. Obaj są piłkarzami czwartoligowego klubu Orzeł Babienice/Psary. - Zajmuje trzecie miejsce w rozgrywkach, za Ruchem Radzionków i GKS Tychy, a Marcin Ziaja i Bartosz Polis, którzy zagrali przeciwko Lechowi, to dwaj najlepsi strzelcy ligi - tak Fornalak zareklamował graczy. Obaj spisali się przyzwoicie, tak jak Polonia, która była zdecydowanie lepsza od Lecha, mimo że ten wystąpił w teoretycznie mocniejszym składzie.

Trudno na razie powiedzieć, czy Polis i Ziaja trafią wkrótce do bytomskiego klubu, nie chodzi też o to, by Lech natychmiast podpisał z nimi kontrakty. Rzecz w tym natomiast, by sam poszukał takich zawodników w klubach niższych lig, tym bardziej, że ma w Wielkopolsce pozycję hegemona, bez wątpienia zdecydowanie mocniejszą niż Polonia na Śląsku. Dlatego powinien zacząć ją wykorzystywać, choćby w PE. Te rozgrywki mają taką przewagę nad spotkaniami czysto towarzyskimi, że są meczami oficjalnymi, rozgrywane są przy sztucznym oświetleniu. To okoliczności, które pozwalają lepiej ocenić, czy zaproszony z trzeciej czy czwartej ligi piłkarz nadaje się do Lecha, albo przynajmniej, czy będzie się nadawał w przyszłości.

Oczywiście nie odmawiam poszukiwaczom talentów w Lechu znajomości rynku, tym bardziej tego najbliższego wielkopolskiego. Wierzę, że, gdyby jakiś talent w czystej postaci pojawił się na boiskach regionu, to "Kolejorz" zrobiłby wszystko, żeby go mieć. Poznański klub powinien jednak zabiegać o zdolnych piłkarzy (lub nawet kandydatów na nich) z jeszcze innego względu. Sporą część widowni na meczach Lecha stanowią ludzie spoza Poznania, którzy oprócz kibicowania "Kolejorzowi", sympatyzują z drużynami ze swoich miast. Akurat w dwóch z nich - Wągrowcu i Jarocinie - są dziś silne drużyny trzecioligowe. Pobieżna analiza tabeli strzelców drugiej grupy III ligi wskazuje, że są tam skuteczni napastnicy - Jacek Pacyński (26 lat Jarota Jarocin, 12 goli) czy Tomasz Mikołajczak (20 lat, Nielba Wągrowiec, 10 goli). Ale bez wątpienia są tam też inni piłkarze, którym Lech, jako "duma regionu" powinien dać szansę się sprawdzić.

Pomijam już nawet satysfakcję, jaką na pewno dałoby wyszperanie talentu i uczynienie z niego ligowca. Jest jeszcze druga strona medalu - otóż młodzi, utalentowani zawodnicy opuszczają Wielkopolskę i startują do zrobienia karier w innych klubach ekstraklasy. Za przykłady niech posłużą choćby Szymon Pawłowski i Tomasz Nowak, którzy znaleźli się w kadrze Orange Ekstraklasy, drużyny wybranej przez Leo Beenhakkera. Pawłowski, ma 21 lat, a większość swojego piłkarskiego życia spędził w Wielkopolsce - najpierw w MSP Szamotuły, potem w Mieszku Gniezno. Dziś zbiera pochwały za grę w Zagłębiu Lubin. Starszy od Pawłowskiego o rok Nowak pochodzi z Kościana, grał w tamtejszej Obrze, rezerwach Amiki Wronki i Kani Gostyń, zanim trafił do Korony Kielce.

Nie sądzę, żeby obaj młodzieńcy byli dziś w stanie zbawić Lecha. Z pewnością jednak sprowadzenie podobnych graczy np. na mecze PE byłoby dowodem na to, że "Kolejorz" wie, na czym polega rola "dumy regionu" i nie uchyla się od jej pełnienia. Sprawdzenie w tych rozgrywkach wybijających się zawodników skończyłoby wiele rozważań typu: czy ten a ten nadaje się do Lecha. Trener Warty Poznań Bogusław Baniak powiedział niedawno, że jego podopieczny Damian Pawlak, uważany za wielki talent, marnuje się w drugiej lidze. Gdyż wątłej budowy chłopak nie ma szans na wybicie się na zapleczu ekstraklasy, gdzie walka i siłowy futbol dominują nad techniczną grą. Po tej deklaracji Baniaka Lech ograniczył się do zapowiedzi, że przyjrzy się Pawlakowi.

A dlaczego nie spróbować zaprosić go na występ w Pucharze Ekstraklasy? Czy pojawienie się rudowłosego piłkarza i kilku jemu podobnych nie rozruszałoby meczu takiego jak ten z Polonią? "Kolejorz" powinien pomyśleć o takim (lub jakimkolwiek) rozwiązaniu. Jest to winien tym nielicznym kibicom, którzy płacą za bilety i mają prawo oczekiwać czegoś więcej niż tylko "odbębnienia" meczu przez zawodników z, wyjątkowo wąskiej tej jesieni, kadry Lecha.

Copyright © Agora SA