A spadek formy był wyraźny, bo poznaniacy przegrali trzy mecze z rzędu - w tym dwa na własnym parkiecie. Przed tygodniem Akademia przerwała tę passę i zwyciężyła w Zgierzu. Wczoraj wygrała na własnym parkiecie, a przełom w jej grze nastąpił 16 sekund po przerwie, gdy Klaudiusz Hirsch zdobył pierwszą bramkę meczu. To wystarczyło - jego podopieczni zaczęli grać na luzie i strzelać bramki, co przed przerwą im się nie udało, mimo wielu doskonałych okazji. - Gdybyśmy wygrali 11:0, to nikt z rywali nie mógłby narzekać - ocenił Daniel Lebiedziński, który dwa razy pokonał bramkarza Inpulsu po efektownych kontratakach. Drużyna z Siemianowic zdobyła w tym sezonie tylko 3 pkt, ale za to po wygranej nad mistrzem Polski Cleareksem Chorzów. Wczoraj w starciu z wicemistrzami kraju nie miała zbyt wiele do powiedzenia, choć zaprezentowała otwarty futsal. - Mieliśmy wiele sytuacji, co cieszy, bo w ostatnich meczach brakowało nam tego ostatniego podania, którym stwarza się okazję bramkową. Długo graliśmy jednak zbyt nerwowo - komentował Hirsch.
Akademia Słowa Poznań - Inpuls-Alpol Siemianowice 4:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Hirsch (21.), 2:0 i 3:0 Lebiedziński (28., i 36.), 4:0 Zibert (38.)
Akademia Słowa: Jankowski - Łeszyk Ż , D. Pieczyński, Hirsch, Lebiedziński oraz Hoeft, Zibert, Bartkowiak, Ł. Pieczyński, Szuba, Wojciechowski.