Budowlani dali się zaskoczyć

Pierwszy raz od dwóch lat łodzianie przegrali na własnym boisku.

Mecz najlepszych drużyn polskiej ligi wywoływał w Łodzi i w Gdyni olbrzymie emocje. Budowlani i Arka wygrywali dotąd wszystkie mecze i pojedynek między tymi drużynami miał zdecydować o mistrzostwie jesieni.

Trenerzy obu zespołów wiedzieli, że w spotkaniu tak wyrównanych drużyn taktyka będzie kluczem do sukcesu. I szkoleniowcy zaskakiwali. W Arce na ławce rezerwowych mecz rozpoczęli dwaj podstawowi zawodnicy ataku: Mariusz Motyl i Krzyszsztof Korbolewski oraz doświadczony gracz młyna Paweł Dąbrowski. Jednym z trików obu klubów były też numerki na koszulkach zawodników, które nie zawsze odpowiadały zajmowanym pozycjom, choć w rugby jest to regułą.

Święto było na trybunach. Mimo zimna na stadion przybyło blisko 2 tys. kibiców, w tym kilkudziesięciu fanów z Gdyni. I wszyscy przez cały mecz fantastycznie dopingowali.

Spotkanie rozpoczęło się od huraganowych ataków gości, którzy wyraźnie zaskoczyli Budowlanych. Gdynianie szybko zyskali przewagę i natychmiast ją wykorzystali. Już po 10 minutach prowadzili 7:0. Punkty zdobyli, kiedy po wygranym aucie wepchnęli Budowlanych na ich pole punktowe. To zaskoczyło wszystkich, bo dotąd gospodarze słynęli z bardzo mocnego młyna i to oni zwykle w ten sposób punktowali wszystkie inne drużyny.

W rugby trudno grać o utrzymanie wyniku, ale w takich warunkach, jakie były w sobotę przy ul. Górniczej, na pewno łatwiej było bronić się niż atakować. Murawa była grząska, a piłka szybko robiła się mokra i ciężka. No i gdynianie nie zawsze bronili się zgodnie z przepisami, przeszkadzając grać w młynie, na co sędzia nie reagował. Trzeba też przyznać, że goście długo potrafili sztywno trzymać się przyjętej taktyki. Grali konsekwentnie w obronie, a właściwie w destrukcji, nie pozwalając na przeprowadzenie gospodarzom dłuższej akcji.

Ale mimo trudności łodzianie podjęli walkę, a największą szansę na zdobycie przyłożenia mieli pod koniec pierwszej połowy. Wtedy trzy razy mieli podyktowany młyn pięć metrów od linii końcowej boiska, ale za każdym razem Arka udanie się broniła. Raz Budowlanym udało się nawet wejść na pole punktowe gości, ale sędzia przerwał ich grę, dopatrując się przewinienia.

Druga połowa toczyła się pod dyktando łodzian, ale nie wynikały z tego klarowne sytuacje do zdobycia przyłożenia. Obie drużyny zdobyły po trzy punkty z karnych i gospodarze ciągle musieli gonić wynik. Rugbiści Blach Pruszyński niemal przez całą drugą część meczu grali na połowie gdynian, ale nic z tego nie wynikało. W decydujących momentach popełniali błędy wypuszczenia piłki do przodu, albo skutecznie powstrzymywali ich gdynianie. Budowlanym nie pomagał tym razem dalekimi kopami Tomasz Grodecki. Zupełnie inaczej sprawdzał się jego vis a vis - doświadczony Waldemar Szwichtenberg, nieraz silnym kopnięciem przenosząc akcję o kilkadziesiąt metrów.

Wynik meczu do końca był otwarty, bo łodzianie do ostatniej minuty przegrywali tylko siedmioma punktami. Dopiero w końcówce, kiedy Budowlani popełnili błąd przy wyprowadzaniu kolejnej akcji, piłkę przejął Siergiej Garkawyj i popędził niezagrożony na pole punktowe łodzian, ustalając rezultat.

- Nie zawsze się wygrywa - mówił schodzący z murawy ze spuszczoną głową Kamil Bobryk, jeden z najbardziej walecznych łódzkich graczy.

- To był prawdziwy kubeł zimnej wody na nasze głowy - podsumował Michał Królikowski, filar łódzkiego młyna. - Byliśmy strasznie zmotywowani na to spotkanie, ale Arka zaskoczyła nas w pierwszych minutach i nie udało nam się już odrobić strat. Ten wynik każe nam tylko spiąć się zimą, żeby mocno popracować i dać sobie szansę na odrobienie strat wiosną.

Blachy Pruszyński Budowlani Łódź - Arka Gdynia 3-15 (0:7)

Punkty dla Blach Pruszyński: Stępień 3; dla Arki: Ruszkiewicz, Garkawyj i Banaszek po 5.

Blachy Pruszyński: Stępień - Kiełbik, Kaniowski, Gomulak, Hotowski - Grodecki - Żórawski - Królikowski, Bobryk, Nunin, Karpiński, Zych, Ławski, Maros, Marek Mirosz oraz Kotasa, A. Milkczak, Sachrajda, Szyburski, Michał Mirosz.

Arka: Simionkowski - Bury, Chromiński, Banaszek, Garkawyj - Szwichtenberg - Szostek - Ruszkiewicz, Wojaczek, Bartkowiak, Nowak, Skindel, Raszpunda, Jeliński, Andrzejczuk oraz Korbolewski, Motyl, Komisarczuk, Dąbrowski, Moroz, Głuszek, Madajewski.

Pozostałe wyniki i tabela:

Skra Warszawa - Folc AZS Warszawa 19-33, Ogniwo Sopot - Posnania Poznań 10:32, Juvenia Kraków - Lechia Gdańsk 11:30, WMPD Olsztyn - Orkan Sochaczew 29:7

Copyright © Agora SA