Rozmowa z Aleksandrem Kwiekiem

Po meczu pucharowym z Widzewem trener naprawdę może mieć ból głowy związany z wyborem składu na Odrę Wodzisław. Choćby dlatego, że bardzo dobrze zaprezentowali się skrzydłowi, a przecież ostatnio na bokach mieliśmy kłopoty - mówi ofensywny pomocnik Jagiellonii.

Paweł Orpik: Ulubiony klub Aleksandra Kwieka to...

- Widzew Łódź.

To mnie zaskoczyłeś. Spodziewałem się raczej odpowiedzi dotyczącej Odry Wodzisław Śląski.

- Na pewno mam sentyment do tego klubu. Urodziłem się w Wodzisławiu, tam zaczynałem poważną przygodę z piłką, osiągnąłem wysoką formę sportową. Mieliśmy w Odrze superdrużynę, panowała wyśmienita atmosfera, tak więc wspominam ten klub bardzo miło. Ale jednak od małego kibicowałem Widzewowi. Łodzianie pod wodzą Franciszka Smudy awansowali wtedy do Ligi Mistrzów.

Jak jeździsz do rodzinnego Rybnika, zajeżdżasz do Odry? Masz tam jeszcze znajomych?

- Jak jadę w odwiedziny do domu, to raczej do rodziców. W tym roku na stadion do Wodzisławia nie zajeżdżałem w ogóle, ale w Odrze mam wciąż wielu znajomych. Zawsze na pierwszym miejscu wymienić muszę Edwarda Sochę, który był dla mnie drugim ojcem, zawsze mi we wszystkim pomagał.

Wciąż tak jest?

- Teraz już nie musi.

Przechodząc trzy lata temu z Odry do Wisły Kraków myślałeś chyba, że kariera potoczy się inaczej?

- Na pewno nie potoczyła się tak, jakbym sobie tego życzył. Nie żałuję jednak tego, że w wieku 21 lat trafiłem do Krakowa. Wiedziałem, że grają tam lepsi zawodnicy ode mnie. Cieszę się, że miałem okazję trenować z takimi piłkarzami jak Mirek Szymkowiak, Maciek Żurawski, Tomek Frankowski. Mogłem się od nich dużo nauczyć i mam nadzieję, że w przyszłości z tego skorzystam, udowodnię, iż ten rok w Wiśle nie był stracony. Ja cieszę się z tego, że tam byłem. Niestety, później w Koronie Kielce zostałem odstawiony od gry przez trenera Ryszarda Wieczorka, poprzedniej rundy w Górniku Łęczna też do udanych nie zaliczę. Teraz jestem w Jagiellonii i mam nadzieję, że uda mi się odwrócić złą kartę.

Jak oceniasz minione trzy miesiące w Białymstoku?

- Nawet dobrze, jakoś to idzie. Cieszę się, że złapałem formę na początku sezonu. Szkoda, że przytrafiła się następnie kontuzja, ale w piątek zagrałem już z Zagłębiem Lubin [0:0 - red.]. Na pewno mogę grać lepiej niż w tym meczu.

No właśnie, jak się czujesz po kontuzji, bo przed nią faktycznie grałeś lepiej?

- Trzy tygodnie jednak nie grałem spotkań i tego zabrakło, to spowodowało, że z Zagłębiem zagrałem trochę słabiej. We wtorek z Widzewem w Pucharze Ekstraklasy [3:1 - red.] było już dużo lepiej. Teraz liczę na to, że w Wodzisławiu Śląskim będzie bardzo dobrze.

Przeciwko Widzewowi dwoiłeś się wręcz na boisku.

- Czułem, że z Zagłębiem nie zagrałem dobrze i chciałem się odbudować. Ponadto zagrałem tym razem na innej pozycji niż z Zagłębiem, gdzie wystąpiłem obok Jacka Markiewicza przed obrońcami. Z Widzewem byłem ustawiony tuż za napastnikiem i tak wolę.

W meczu z Widzewem błysnęło kilku rezerwowych zawodników. To tylko efekt tego, że łodzianom szybko odechciało się grać, czy najzwyczajniej poprawy gry tych chłopaków?

- Bartek Niedziela, Jacek Falkowski naprawdę prezentują się coraz lepiej. Początkowo brakowało im ogrania nie tylko w lidze, ale nawet w takich pucharach. Teraz z meczu na mecz zyskują przede wszystkim doświadczenie i powoli powinni udowadniać swoje umiejętności na boisku. Widać, że mogą w takich meczach jak ten pucharowy. Cieszę się z tego, bo to przyniesie drużynie same korzyści.

Trener Artur Płatek mówi, że ma ból głowy z wyborem kadry i wyjściowej jedenastki na sobotni mecz w Wodzisławiu Śląskim. Czy nie jest to jedynie taka mowa pod publiczkę i po to, by podnieść trochę morale rezerwowych?

- Myślę, że nie. Wcześniej trener naprawdę nie miał aż tylu powodów do bólu głowy związanego z wyborem składu. Choćby dlatego, że we wtorek bardzo dobrze zaprezentowali się na bokach pomocy Bartek Niedziela i Mariusz Dzienis, a przecież z Zagłębiem Lubin na tych pozycjach mieliśmy kłopoty. Teraz trener musi się sporo namyśleć na kogo postawić w Wodzisławiu.

Odra wygrała dwa ostatnie mecze, w tym w Warszawie z Legią. Dziwi Cię to?

- Wygranej z Ruchem Chorzów można było się spodziewać, ale zwycięstwa na Łazienkowskiej chyba nikt nie był w stanie przewidzieć. Legia grała w tym sezonie bardzo dobrze, tym bardziej dziwi jej porażka u siebie. Jestem zaskoczony, ale cieszę się, kiedy Odra wygrywa z takim rywalem, bo mam sentyment do tego klubu. W sobotę liczę jednak, że to Jagiellonia zdobędzie trzy punkty.

Może to dobrze, że Odra przed meczem z Wami wygrała w Warszawie?

- Czasem po takim meczu, jak wygra się z lepszym od siebie, można być zbyt pewnym swoich umiejętności. Przez rozluźnienie można też trochę odpuścić kolejne spotkanie. Tak czy owak walczymy o zwycięstwo.

Najwyższy czas byście chociaż zremisowali na wyjeździe.

- No właśnie, ale myślimy o zwycięstwie.

A jak porównujesz obie drużyny?

- Odra ma bardziej wyrównaną kadrę i lepszych zawodników, przede wszystkim bardziej ogranych w lidze. My mamy z kolei dobrych, młodych, ambitnych chłopaków, którzy są w formie. Wierzę, że jeśli zagramy w Wodzisławiu z odpowiednią determinacją, maksymalnym zaangażowaniem, wygramy.

Odrę odmienił Janusz Białek, który kilka spotkań temu - przynajmniej w protokołach meczowych - był trenerem Jagiellonii. Zdążyliście w ogóle go poznać?

- Osobiście nie miałem okazji, bo przez kontuzję nie byłem w kadrze w niektórych ostatnich meczach. Widziałem go tylko, jak usiadł na naszej ławce w Bełchatowie i to wszystko.

Mimo wszystko przez te kilka spotkań Białek na pewno poznał atuty i słabe strony Jagiellonii.

- Tak, ale w I lidze nikt przed nikim nie ma tajemnic, w telewizji można obejrzeć wszystkie mecze. Nasz trener na pewno też dobrze zna Odrę.

Copyright © Agora SA