"Gadżet" ma zerwane więzadła po raz trzeci

Dramat płockiego szczypiornisty Adama Wiśniewskiego, który po raz trzeci zerwał więzadła w tym samym kolanie. - Byłem załamany. Jeden podskok i coś strzeliło w kolanie. Ale nie dam się. Będę walczył o powrót na parkiet. Trzymajcie za mnie kciuki - mówi skrzydłowy Wisły Płock i reprezentacji Polski Adam Wiśniewski

Andrzej Zarębski: Ponad półtora roku temu zerwałeś więzadła po raz pierwszy. W styczniu wznowiłeś przygotowania i po kilku tygodniach znów ta sama kontuzja. Co się stało teraz?

Adam Wiśniewski: Co mam powiedzieć? Znowu się zerwało to samo więzadło.

Może wróciłeś za wcześnie do zajęć?

- Nie, to nie tak. Poza tym nie brałem udziału w normalnych treningach z chłopakami. Sam biegałem, taki mój własny trening. W pewnym sensie to ciągle była rehabilitacja. Wykonałem parę skoków. Wcześniej już to robiłem, ale dopiero teraz nagle coś strzyknęło w kolanie.

Ale mówiło się, że do zajęć masz wrócić dopiero pod koniec roku. Nie za wcześnie zacząłeś ćwiczyć?

- Ja już byłem pół roku na rehabilitacji w Olsztynie. Tam leczyło się wielu sportowców z takimi urazami. Zabiegi tam miał choćby Wojtek Zydroń z Vive. Przeszedłem odpowiednie testy. Mój rehabilitant powiedział, że ze wszystkich chłopaków wypadłem najlepiej. Pozwolił mi nawet trenować, choć wiadomo, że nie z pełnym obciążeniem, bo na to trzeba czasu. Miałem jechać teraz jeszcze do lekarza do Flensburga, gdzie miałem operację. Właściwie pozostawała tylko kwestia dogadania terminu. No i nie dojechałem...

Co czułeś, gdy to się stało?

- Zabolało. Człowieku pocisz się w momencie. Ból i tysiąc myśli na raz. I pytanie czy coś znowu się nie urwało. Zacząłem robić badania. Na USG i rezonansie w Płocku i Warszawie wszystko wyszło dobrze. Nie chciałem się kłaść na stół i poddać artroskopii, bo to ostateczność. A kolano tylko raz mi spuchło. Ale właśnie dopiero podczas artroskopii okazało się, że więzadła są zerwane i trzeba je wyciąć.

Pierwszy zabieg masz za sobą, ale co dalej?

- Wykręcili mi takie śruby z kolana i teraz mam wszczepioną sztuczną kość. Pół roku muszę czekać, aż wszystko się zagoi. Po czterech miesiącach będę miał pierwsze badanie, które ma stwierdzić, czy wszystko się zagoiło. Potem rekonstrukcja i znów sześć-osiem miesięcy rehabilitacji.

Można się załamać.

- I się załamałem. Ale jak tak leżałem w łóżku, stwierdziłem, że to przecież nie tragedia, że trzeba żyć dalej. Na tym przecież się świat nie kończy.

Poprzednio wcześniej zacząłeś trenować, żeby wrócić do kadry na mistrzostwa świata. Czy teraz nie myślałeś o mistrzostwach Europy?

- Nie, co to to nie. Chciałem spokojnie wrócić do grania. Myślałem, że dopiero od stycznia zacznę więcej trenować. Teraz wszystko było zaplanowane na stopniowy powrót. Czy myślałem o graniu? Jasne, ale dopiero o play off-ach. Wtedy rwałem się, ale teraz już byłem ostrożny. Wszystko było super i nagle koniec.

Jak będzie teraz wyglądała twoja przyszłość?

- To już zależy od tego, jak się będzie przedstawiać moja sytuacja w klubie. Na dzień dzisiejszy jest OK. Zobaczymy, co najbliższe dni pokażą.

Chyba nikt nie mógłby mieć pretensji, gdybyś zakończył karierę.

- Ja nie znam przypadku, żeby ktoś po dwóch razach wrócił. A po trzecim to właściwie nie ma co gadać. Ale ja chcę. Mam nadzieję, że wrócę. Co ja mówię, jaką nadzieję?! Ja wrócę!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.