Piłkarscy aferzyści wpadli w Opolu

Afera korupcyjna w polskiej piłce nożnej wyszła na jaw przy okazji przekrętów gospodarczych wykrytych w Opolu. Jak dowiedziała się "Gazeta", policja dotarła bowiem do Ryszarda F. ps. "Fryzjer" poprzez Ryszarda N., byłego prezesa opolskiej Odry, oskarżonego o wyprowadzanie pieniędzy ze swoich spółek i przekazywanie ich Odrze. Tak rozpętała się ogarniająca niemal cały kraj afera

Wkrótce komendant główny policji ma powołać specjalny zespół, w którym znajdzie się po dwóch policjantów z Opola i Wrocławia, a także dwóch wrocławskich prokuratorów - powiedzieli nam wczoraj opolscy funkcjonariusze. Zespół skupi się już tylko na badaniu łapówkarskich przekrętów w polskiej piłce nożnej.

Dziwne bramki w dziwnych meczach

Wszyscy pracują nad tym już od kilku lat, jednak głośno o efektach zaczęto mówić w czerwcu, gdy zatrzymano właśnie Ryszarda F. pseudonim "Fryzjer", byłego działacza piłkarskiego. Jest on podejrzany o korumpowanie sędziów, obserwatorów, piłkarzy oraz ustawianie wyników wielu meczów ligowych i Pucharu Polski.

Jak dowiedziała się "Gazeta", część zarzutów korupcyjnych, jakie postawiono "Fryzjerowi", podejrzanemu o kierowanie piłkarską mafią, dotyczy ustawiania meczów Odry Opole. Z naszych informacji wynika, że właśnie przez ten klub, a właściwie jego byłego prezesa Ryszarda N., policja i prokuratura dotarły do "Fryzjera". A wszystko zaczęło się właśnie od wydziału do zwalczania przestępczości gospodarczej w Komendzie Wojewódzkiej w Opolu.

- Jesteśmy kibicami. Chodziliśmy na mecze Odry i naszej uwagi nie uszło kilka dziwnych sytuacji, które zdarzały się podczas spotkań. Np. o wynikach meczów decydowały czasem dziwne bramki padające pod sam ich koniec. Później pracowaliśmy nad przestępstwem gospodarczym, które udało się powiązać właśnie z meczami piłki nożnej - opowiadają tajemniczo opolscy policjanci.

"Fryzjer" i Ryszard N.

W tym roku skończył się proces karny Ryszarda N., oskarżonego o wyprowadzanie ze swoich spółek pieniędzy i przekazywanie ich II-ligowej opolskiej Odrze, której był prezesem. Z aktu oskarżenia wynika, że prezes N. wyprowadził z tych spółek prawie 1,5 mln zł. Spółki wkrótce upadły. Ryszard N., zamiast spłacać długi, przelewał pieniądze na konto, które ukrywał przed komornikiem.

W tym procesie N. przyznał się do winy i dostał karę pięciu lat więzienia w zawieszeniu na dziesięć lat, 40 tys. zł grzywny oraz zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk w podmiotach gospodarczych przez osiem lat.

Według naszych nieoficjalnych informacji Ryszard F. współpracował z prezesem Ryszardem N. To właśnie z firm prezesa wypłynęło kilkaset tysięcy złotych, które przeznaczone były na korumpowanie sędziów, obserwatorów i piłkarzy.

To Ryszard F. "czuwał" i "pomagał", by w sezonie 2000-2001 opolska Odra awansowała do ekstraklasy. Opolanie byli liderem na półmetku rozgrywek. W Pucharze Polski doszli do półfinału, pokonując po drodze m.in. ówczesnego lidera ekstraklasy Pogoń Szczecin. Dopiero w półfinale odpadli po dwumeczu z Górnikiem Zabrze.

Dwa mecze pucharowe Odry prowadzili pierwszoligowi arbitrzy, którym wrocławska prokuratura w minionym roku postawiła zarzut korupcji w sporcie. Jednym z nich był Antoni F., złapany podczas policyjnej prowokacji na przyjęciu 100 tys. zł łapówki w zamian za ustawienie wyniku meczu pierwszoligowego (pieniądze były schowane w kole zapasowym w samochodzie).

Odra jednak do ekstraklasy nie awansowała. - Bo prawdopodobnie zabrakło jej pieniędzy - przyznają policjanci, którzy badają sprawę.

Niewykluczone, że niektóre mecze Odry były dwukrotnie ustawiane. Działacze Odry płacili za przychylność sędziów, jednak z drugiej strony opolscy piłkarze sprzedawali ten sam mecz rywalom. W ten sposób rekompensowali sobie zaległości, jakie miał wobec nich klub.

Odra: tylko korupcyjna gwiazdeczka

- Odra nie jest żadną wielką gwiazdą korupcji w polskiej piłce nożnej, jest tylko gwiazdeczką - przyznają policjanci, przypominając ostatnie zatrzymania działaczy w innych klubach, m.in. Górniku Łęczna.

Także kwoty, za jakie kupowano lub ustawiano spotkania, są dużo wyższe od wymienianych w mediach. - W nie-których przypadkach w grę wchodziło nawet kilkaset tysięcy złotych. W proceder zamieszanych jest wiele klubów, prawdopodobnie wiele z nich nieuczciwie wywalczyło awans - mówią opolscy policjanci.

Przyznają, że na Opolszczyźnie w aferę korupcyjną mogą też być zamieszane inne drużyny piłkarskie.

W Polsce takich klubów jest bardzo dużo. - W tej chwili nawet nie da się powiedzieć, jak wielka jest skala tego problemu. Trudno też określić, kiedy tak naprawdę wszystko się zaczęło. Wiadomo, że w łapówki są np. zamieszani obserwatorzy PZPN, ale oni wcześniej byli sędziami piłkarskimi. I tak będziemy teraz wszystko sprawdzać, zaczynając od dołu, aż zawali się sam szczyt - mówią.

Opowiadają też, że korupcyjnych schematów było wiele. Płacono piłkarzom, by odpuszczali mecze, sędziom, by gwizdali korzystnie dla konkretnej drużyny. - Bywało też tak, że pieniądze dostawał obserwator. A on miał już sposoby, by przekonać arbitra, jak ma gwizdać. Jak ktoś raz znalazł się w systemie, już nie miał wyjścia. Musiał sędziować tak, jak chce obserwator, by dostać dobrą ocenę, co oznaczało sędziowanie w kolejnym meczu, a nawet awans do wyższej ligi - opowiadają policjanci.

Funkcjonariusze badają kluby pierwszej i drugiej ligi. - Gdybyśmy zeszli do trzeciej i niższych, to byłby materiał nie do ogarnięcia - przyznają. Zapewniają też, że w ostatnich tygodniach doszło do znacznie większej ilości zatrzymań, niż informowały media. - Wiele z nich robimy po cichu. I trzeba przyznać, że sporo osób chętnie z nami współpracuje. Mówią nawet, że trzymają za nas kciuki, byśmy w końcu rozbili ten system. Podejrzewamy, że gdyby piłkarze nie musieli się bać konsekwencji ze strony PZPN, to przyjeżdżaliby do nas autobusami, by opowiadać o przekrętach. Nie możemy jednak na to liczyć. Wystarczy popatrzeć na ostatni przypadek, kiedy to piłkarz zamieszany w aferę, który strzelał bramki w ekstraklasie, został zawieszony [Mariusz U., piłkarz GKS Bełchatów - red.]. Właśnie w obawie przed tym wielu woli czekać w ukryciu z nadzieją, że do nich nie dotrzemy - przyznają.

Nie ukrywają też, że można się spodziewać jeszcze wielu spektakularnych zatrzymań. - Choć nie zawsze musi się tak kończyć. Jeżeli ktoś z nami współpracuje, nie ma powodu, by to nagłaśniać - mówią.

Policjanci swoim działaniem sięgają lat 90., jednak nie ukrywają, że badają wydarzenia piłkarskie nawet z ostatnich miesięcy, jak chociażby baraże o II ligę z tego roku. Zajęli się tym, gdy jedna z ogólnopolskich gazet napisała, że Odra kupiła mecz z Radomiakiem. - Na razie nie znaleźliśmy nic, co mogłoby taką teorię potwierdzać - mówią jednak.

UWAGA. Tekst z 30 sierpnia 2006 roku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.