Baranowska: Lepiej chuchać na zimne

PŁYWANIE. Katarzyna Baranowska, Mateusz Sawrymowicz i Przemysław Stańczyk kończą zgrupowanie w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zaraz po nim rozpoczną trzytygodniowe zgrupowanie w południowej Hiszpanii. Zdaniem mistrzyni Europy Katarzyny Baranowskiej, praca w wysokich górach powinna przynieść oczekiwane efekty.

Rozmowa z Kasią Baranowską

Natalia Jąder: Co słychać w grupie trenera Drozda na 300 dni przed igrzyskami?

Katarzyna Baranowska: Praca wre. Od dwóch tygodni jesteśmy na zgrupowaniu w Ostrowcu, za tydzień wylatujemy do Hiszpanii na kolejne zgrupowanie. Trening na wysokościach ma to do siebie, że nie można podejść do niego z marszu. Trzeba być do niego porządnie przygotowanym, dlatego ten tydzień będzie na pewno dla nas bardzo ciężki. Przed wyjazdem pewnie wrócimy do Szczecina, ale tylko po to, żeby się przepakować.

Podczas Grand Prix we Wrocławiu sześć razy stanęłaś na podium...

- To były dopiero pierwsze zawody, więc... nie było tak źle. Mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie słaba technika. Tutaj drzemią jeszcze spore rezerwy i czeka mnie sporo pracy. Potrzeba do tego dużo samozaparcia. Na treningach coraz częściej zwracamy na to uwagę i powinno być lepiej.

Twoje założenia na ten sezon?

- Stoimy u progu ważnego sezonu, a najważniejszy ma być start w Pekinie. Na razie koncentruję się na sezonie zimowym. Będzie w nim kilka ważnych imprez - Mistrzostwa Polski, Europy, trzeba będzie uzyskać kwalifikację na igrzyska. Teoretycznie nie powinno być z tym problemów, ale w sporcie nigdy nic nie wiadomo. Ja dobrze czuję się na krótkim basenie, więc chciałbym wystartować na kwietniowych MŚ w Manchesterze. Decyzja, czy tam pojedziemy, zależy od programu szkolenia.

Jak przetrwać na obozie w Sierra Nevada?

- Raz już daliśmy radę i teraz chcemy to powtórzyć. Nie da się ukryć, że będzie ciężko. Sam ośrodek przypomina nieco laboratorium i raczej nie jest przyjemny dla oka. Cieszy się ogromnym powodzeniem, trenerowi trudno było nawet zarezerwować miejsca. To tylko świadczy o tym, że treningi w wysokich górach robią furorę, nie tylko wśród pływaków. Ja jestem zadowolona z efektu tych treningów. Podczas samych zajęć jest trudno, gorzej się oddycha, ale warto się trochę pomęczyć, bo po zejściu na niziny różnica jest kolosalna.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.