Razem się wychowywali na boisku i na podwórku. Do dziś bardzo się przyjaźnią. W sobotę mieli okazję pierwszy raz w życiu zagrać przeciwko sobie. Chociaż obaj grają w środku pomocy, niemal nie mieli ze sobą kontaktu. Sobolewski pilnował się z Evertonem, a Markiewicz z Cantoro.
- Nie było kalkulacji. Tak po prostu wyszło, że ja grałem bliżej naszej prawej strony, a Radek swojej - zapewniał pomocnik Jagiellonii.
Kto wypadł lepiej? Markiewicz więcej biegał, był aktywniejszy, egzekwował w Jadze rzuty rożne i wolne, ale z indywidualnych popisów na uwagę zasługuje akcja Sobolewskiego z 41. min, po której padł gol na 3:0. Pomocnik Wisły brał udział w odbiorze piłki na środku boiska, minął Łukasza Nawotczyńskiego i podał na czystą pozycję do Pawła Brożka. Ten mógł zrobić, co chciał, także oddać piłkę Sobolewskiemu. Podał do Paulisty, a ten dopełnił formalności.
- Przez pół roku Radek będzie śmiał się ze mnie, że jest lepszy - podsumował Jacek Markiewicz, który nie wrócił z drużyną do Białegostoku. Nie mógł nie skorzystać z okazji, by odwiedzić przyjaciela.