Poznański Lech przystępuje do meczu z
Legią Warszawa z szansą na odniesienie trzeciego z rzędu zwycięstwa nad nią w Poznaniu. Taka sztuka nie udała mu się od lat 80. Ponadto nigdy nie pokonał warszawiaków, gdy ci przyjeżdżali do Poznania jako lider. Tym razem powinien to zrobić, jeśli chce się liczyć w walce o "majstra". "Kolejorz" traci do warszawskiej Legii siedem punktów. Ma szansę zmniejszyć ten dystans do czterech, co wobec korzystnego kalendarza gier do końca roku może pozwolić mu jeszcze włączyć się do walki o tytuł. Potknięcie - a tym będzie nawet remis - ugruntuje z kolei pozycję Lecha za stawką czołowych drużyn Polski. Bez kozery można zatem powiedzieć, że to mecz o bardzo istotnym znaczeniu dla walki o mistrzostwo Polski. I to dla obu ekip.
Starcia Lecha z Legią rzadko rozczarowują swym poziomem - ostatnim takim był chyba nieszczęsny mecz z października 1996 r. Nawet bezbramkowy remis z sezonu 1998/1999 (ostatni bez goli) był interesującym widowiskiem z piękną oprawą.
Oczywiście, sam mecz z Legią jeszcze niczego w kwestii walki o mistrzostwo nie przesądza. Po raz pierwszy od wielu lat ma on jednak dla Lecha znaczenie nie tylko prestiżowe. Bo też od wielu lat "Kolejorz" do tak wysokich miejsc w lidze nie aspirował. Nie licząc zatem finału Pucharu Polski z 2004 r., pojedynki z warszawiakami miały dla Lecha znaczenie głównie emocjonalne.
Gdy Lech sięgał po tytuły, nie zawsze z Legią u siebie wygrywał. Oto te wyniki w mistrzowskich sezonach:
1983 | 1:0 |
1984 | 2:1 |
1990 | 1:1 |
1992 | 1:0 |
1993 | 2:2 |
Tym razem Lech z jednej strony jest faworytem, bo u siebie jeszcze nie przegrał, a rywalom wbija średnio trzy gole na mecz. Z tak mocnym rywalem jak
Legia jednak na Bułgarskiej jeszcze się nie zmierzył. Z drugiej zatem strony - Lech faworytem nie jest, bo gra od Legii mniej skutecznie, z mniejszym szczęściem i ma większe problemy kadrowe, zwłaszcza w formacji obronnej.
"Kolejorz" sam jest jednak sobie winien. Przystąpił do sezonu z wojowniczym hasłem "bijemy się o majstra", ale z bardzo szczupłą kadrą. Po to kluby mają w swych szeregach po 25-30 graczy, aby kontuzje nie były im straszne.
Smuda tymczasem rozkłada ręce: - My tylu nie mamy - i dodaje: - Mówi się: pokaż mi swą ławkę, a powiem ci, na co stać twój zespół. Legia ma na ławce stare wygi, a my - graczy zdolnych, ale z nikłym doświadczeniem ligowym.
Dziś lechici zagrają ustawieniem 1-4-4-2 z Emilianem Dolhą na bramce i Ivanem Djurdjeviciem na lewej obronie. Ciekawe, czy na lewej pomocy pojawi się Jakub Wilk, który w tym sezonie zupełnie zgubił gdzieś formę, czy też Panamczyk Luis Henriquez - znacznie mniej utalentowany od Wilka. Wzrastające forma Henry Quinterosa ma być kluczem przy konstrukcji akcji, choć wydaje się, że mecz z Legią w dużej mierze rozstrzygać się będzie na skrzydłach. Drużyna Jana Urbana ma tutaj wiele atutów.
Mecz z Legią (początek w sobotę o godz. 18, transmisja w Canal+) obejrzy nadkomplet widzów - być może nawet i 30 tys. osób. Oficjalnie pojemność stadionu to 24 600 miejsc siedzących, ale tym razem kibice Lecha będą też zajmowali miejsca stojące w sektorze dla kibiców gości. Pamiętajmy, że to nie pierwszy komplet widzów na Bułgarskiej w tym sezonie - podobnie było także na meczu z
Widzewem Łódź. Oznacza to, że choć pojedynki z Legią Warszawa pozostają najbardziej prestiżowymi w sezonie, nie tylko one gromadzą już w Poznaniu masę kibiców, co warszawiacy często z nieukrywaną dumą Poznaniowi wypominali.
16 goli w pięciu meczach zdobył Lech w meczach u siebie tego sezonu. To rekord w ekstraklasie
21,4 tys. - to średnia frekwencja w Poznaniu w tym sezonie
18 tys. - to frekwencja w tym sezonie... najniższa!