Legia z Lechem w Poznaniu

Jeżeli zagramy naprawdę tak jak potrafimy to Lech musi się obawiać, a nie my - mówi trener legionistów Jan Urban przed sobotnim meczem w Poznaniu

- Nie powiem, że na 100 procent wygramy, ale na pewno nie przegramy. Jedziemy pewni swego. Gramy naprawdę nieźle - uważa szkoleniowiec lidera Orange Ekstraklasy. - Na stadionie będzie 26 tysięcy ludzi? To nie robi na nas wrażenia - deklaruje Jan Mucha, słowacki bramkarz, który w dziewięciu meczach tego sezonu puścił zaledwie trzy gole. - Presja nie ciąży na nas, tylko na nich. Oni we wszystkich wywiadach podkreślają jaki to ważny jest mecz z Legią. Można dojść do wniosku, że na walce z nami kończy się dla nich sezon. A dla nas to bardzo ważny mecz. Jednak tylko krok na drodze do mistrzostwa - dodaje kapitan zespołu Aleksandar Vuković.

Legia ma młodą drużynę. Większość jej zawodników jeszcze nie grała przed tak liczną - zapowiada się nadkomplet 26 tys. widzów - w dodatku wrogą publicznością (warszawiacy mimo zakazu wyjazdów wprowadzonego przez Legię i tak będą na trybunach, bo porozumieli się z miejscowymi, ale będzie ich niewielu). Przy Łazienkowskiej, gdzie ostatnio atmosfera jest bardziej chłodna niż w poprzednich sezonach (część kibiców obrażonych na zarząd klubu protestuje nie dopingując) legioniści nie mieli okazji, by wypróbować wydolność psychiczną. - Czekam na takie mecze jak ten w Poznaniu. Chcę zobaczyć jak w takich warunkach radzą sobie zawodnicy. Kto jak znosi presję. Jeżeli ktoś w takich warunkach się pokaże, weźmie na siebie ciężar gry to znak, że naprawdę można niego liczyć. Takie mecze to bardzo dobry materiał - deklaruje Urban.

Z kadry pierwszego zespołu do Poznania nie jadą Edson, Piotr Bronowicki i Sebastian Szałachowski, którzy wciąż nie wrócili do sił po urazach oraz ze względów sportowych Marcin Smoliński, Błażej Augustyn i trzeci bramkarz Maciej Gostomski. Jest za to urodzony z Poznaniu Marcin Burkhardt. Bez szans na grę w pierwszym składzie, ale to dla niego i tak postęp. Już trzeci raz z rzędu znalazł się w "18" meczowej. W Kielcach siedział na ławce, przed tygodniem przeciwko GKS Bełchatów zagrał w końcówce.

Ten mecz to także konfrontacja dwóch cudzoziemskich bramkarzy - Rumuna Emiliana Dolhy (gdy grał w Wiśle uważano go za najlepszego na tej pozycji w całej lidze) oraz Słowaka Jana Muchy (w zeszłym sezonie prawie nie grał, ale w tym świetnie mu idzie - długo mówiło się o jego serii bez gola, zakończonej po 634 minutach).

LECH POZNAŃ - LEGIA WARSZAWA. Sobota, godz. 18 (transmisja w Canal+ Sport). Sędziuje Tomasz Mikulski (Lublin). Lech: Emilian Dolha - Marcin Kikut, Dawid Kucharski, Tomasz Midzierski, Ivan Djurdjević - Marcin Zając, Rafał Murawski, Henry Quinteros, Jakub Wilk - Piotr Reiss, Hernan Rengifo. Legia: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Dickson Choto, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Miroslav Radović, Aleksandar Vuković, Roger Guerreiro, Piotr Giza, Tomasz Kiełbowicz - Takesure Chinyama.

Wilk i Zając

Na prawym skrzydle Lecha zagra Marcin Zając, na lewym Jakub Wilk. Jakby tego było mało najważniejszym piłkarzem dzisiejszego rywala Legii jest Piotr Reiss, pseudonim "Reksio". - Czy lubi pan zwierzątka? - zapytał trenera Urbana podczas piątkowej konferencji jeden z dziennikarzy. - Z tego co wiem to w Warszawie niezbyt mile są widziane Zające. Marcin to taki zawodnik, któremu Legia leży. Zwrócono nam na to uwagę, zostaliśmy ostrzeżeni - mówi trener nawiązując do wczorajszego artykułu w "Gazecie Stołecznej". W Legii - jeżeli chodzi o faunę jest tylko Mucha. Jan Mucha.

Copyright © Agora SA