Pochwały dla siatkarskiego beniaminka mimo porażki z mistrzem

Mistrz Polski planowo wygrał w Sosnowcu, ale borykający się z ogromnymi kłopotami beniaminek zasłużył na słowa pochwały.

Mistrz Polski planowo wygrał w Sosnowcu, ale borykający się z ogromnymi kłopotami beniaminek zasłużył na słowa pochwały.

Na inaugurację hala w Sosnowcu wypełniła się niemal kompletem widowni. Trudno jednak powiedzieć, jak wielu na trybunach było prawdziwych kibiców Płomienia. W sali nie brakowało bowiem nastolatek, które przyszły wyłącznie po to, by po wakacyjnej przerwie zobaczyć z bliska Mariusza Wlazłego czy Daniela Plińskiego. Piski i wzdychania dziewcząt towarzyszyły kilku siatkarzom z Bełchatowa przez całe niemal spotkanie.

Komplet widowni, telewizyjna transmisja, pojedynek z mistrzem Polski - dla siatkarzy ubogiego beniaminka z Sosnowca to chyba największa w sezonie okazja, by pokazać swoje umiejętności. I pokazali, że są graczami z charakterem i wiedzą, na czym polega gra w siatkówkę.

Po drugiej stronie siatki stali trzej zawodnicy wicemistrzów świata, znakomity Francuz Stephane Antigua i środkowy reprezentacji Finlandii Janne Heikkinen. Tymczasem początek pierwszego seta był dla gospodarzy, a końcówka części drugiej cudem została wybroniona przez faworyzowanych gości. Gdy sosnowiczanie posyłali trzeciego setbola, w oczach Piotra Gruszki można było dostrzec zaskoczenie. Ostatecznie zwyciężyło jednak doświadczenie.

W zespole beniaminka szalał na parkiecie Marcin Grygiel, z dobrej strony pokazali się słowacki rozgrywający Michal Masny i weteran parkietów Rafał Legień (rocznik 1969). Goście przez większość meczu musieli grać w podstawowym składzie, w trzecim secie Płomień prowadził już 12:8, ale dwa bloki Radosława Wnuka i kilka ataków Wlazłego dały sukces faworytom. Skra dopiero w drugiej części ostatniego seta pokazała próbkę swoich ogromnych możliwości w grze blokiem, miejscowym ciężko było przebić piłkę na drugą stronę siatki.

Jak na ogromne kłopoty organizacyjne, które spadły na sosnowiecki klub, Płomień zagrał wczoraj bardzo dobrze. Jeśli nowi zawodnicy zgrają się z zespołem (Krainow jest w Sosnowcu ledwie kilka dni, Masny niewiele dłużej), wtedy wspomniane na wstępie nastolatki będą regularnie odwiedzały halę przy Żeromskiego, ale już dla Grygiela, Legienia czy Niedzieli.

Płomień Sosnowiec 0 (16 27 22)

PGE Skra Bełchatów 3 (25 29 25)

Płomień: Masny, Grygiel, Kaźmierczak, Krainow, Kosok, Legień, Stańczak (libero) oraz Niedziela, Jurkojc, Kuczko.

Skra: Dobrowolski, Wlazły, Gruszka, Heikkinen, Antigua, Pliński, Milczarek (libero) oraz Bąkiewicz, Neroj, Wnuk, Maciejewicz.

Widzów: 1500.

DLA GAZETY

Danielle Castellani, trener Skry:

Jestem zadowolony ze zwycięstwa. Był to pierwszy mecz w sezonie i trzeba się cieszyć z trzech punktów. Było w naszej grze nieco nerwowości, ale takie są początki.

Mirosław Zawieracz, trener Płomienia:

Poza mną i zawodnikami nikt chyba nie liczył, że będzie tu inny wynik niż 3:0 dla Skry. Chłopcy walczyli, ale na dziś nie byliśmy w stanie urwać Skrze seta. Szukamy wzmocnienia, jednak wszystkie ligi europejskie już grają i każdy, kto potrafi odbijać piłkę, jest już zatrudniony.

Marcin Grygiel, atakujący Płomienia:

Za dużo robiliśmy błędów, za mało krzywdy wyrządziliśmy rywalom zagrywką. Mogliśmy co najmniej jednego seta dziś wygrać. Myślę jednak, że jeszcze w tym sezonie niejednemu zespołowi narobimy krzywdy.

Mariusz Wlazły, atakujący Skry:

Pierwszy mecz zawsze trudny, tak było i tym razem. Liczą się trzy punkty. Co do mojej formy - to oceniam ją obecnie na jakieś 40 proc. Po serii treningów forma powinna jednak zwyżkować.

not. pp

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.