Adam Małysz skakał z tej samej belki, a i tak wygrał

Był najlepszy w rywalizacji o Puchar Solidarności rozgrywane na igelicie w Zakopanem.

- Nie ma takiej możliwości, żeby Adam przegrał - oznajmił między pierwszą a drugą serią zawodów Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Wtedy nieoczekiwanie prowadził 16- letni Maciej Kot ze Startu Krokiew Zakopane, który oddał najdłuższy skok na odległość 133 m. Ten sam zawodnik w serii treningowej skoczył 129 m, 2 m dalej niż Małysz. Tyle że faworyt zawodów skakał z 14. belki a pozostali zawodnicy siadali dwie belki wyżej.

Małysz w pierwszej serii turnieju głównego wylądował na 132,5 m i notą sędziowską przegrywał także z Kamilem Stochem (LKS Poroniec). Czy to z powodu chęci uniknięcia kontuzji czy zwiększenia emocji wśród publiczności Hannu Lepistoe, trener kadry narodowej, zdecydował, że Małysz skoczy z niższego rozbiegu. - Zgodziłem się na to bez wahania - wyznał z uśmiechem najlepszy polski skoczek.

Gdy wydawało się, że sensacja wisi w powietrzu, czterokrotny zdobywca Pucharu Świata pokazał klasę mistrzowską i skoczył 125 m z 13. belki. To był najdłuższy skok drugiej serii, bo Kot był o 5 m gorszy. - Skupiałem się na dwóch równych skokach - mówił w stylu Małysza Kot. - Ale jak zostałem sam na górze, to zacząłem się denerwować.

Ostatecznie zajął trzecie miejsce za Małyszem i Stochem. - Moje skoki nie są jeszcze tak dobre, bym kombinował, a poza tym byłem na lekkich antybiotykach- wyjaśniał Małysz.

- Młodzi nadepnęli na pięty mistrzowi - cieszył się prezes Tajner i potwierdził, że organizatorzy planują za rok zgłosić zawody do oficjalnego kalendarza FIS-u. Na olbrzymie słowa uznania zasłużył 13-letni Klimek Murańka z TS-u Wisła Zakopane. Przebojem wdarł się do pierwszej trzydziestki (startowało 70 zawodników) skokiem na odległość 119,5 m. Jeszcze lepiej poszło mu w drugiej serii (120 m) i przez długie minuty przewodził stawce. Dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej międzynarodowego turnieju trzeba uznać za olbrzymi sukces.

Zupełnie zawiódł jedyny Fin na starcie - Veli-Matti Lindstroem. Choć trenował przez kilka dni w stolicy Tatr, skakał marnie i był dopiero 13. Zawody mogły się podobać, bo wykonano aż 13 skoków powyżej 120 m i trzy powyżej 130 m. Pod Wielką Krokwią zgromadziło się około 3 tys. widzów, a mogło więcej, tylko organizatorzy nie przewidzieli tak dużego zainteresowania. - Zabrakło biletów w kasie - przyznał prezes Tajner.

Widzom nie pozostało nic innego jak obserwowanie skoków zza ogrodzenia. Zakopiańskie zawody były ostateczną kwalifikacją do dwóch ostatnich konkursów letniej Grand Prix. 3 i 6 października do Oberhofu i Klingenthal pojedzie piątka Polaków. Obok Małysza, Stocha i Kota do Niemiec wyruszą Piotr Żyła (KS Wisła Ustronianka) i Marcin Bachleda (TS Wisła Zakopane/AZS AWF Katowice).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.