Korona nie do wzięcia
Były trener i piłkarz Legii Jacek Zieliński zatriumfował. Cokolwiek by się działo, do końca rundy on będzie zwycięski. Pokonał swój były klub. Legia po raz pierwszy w tym sezonie przegrała
Piłka nożna
Każda seria kiedyś się kończy. W ubiegłym tygodniu dla Legii skończyła się seria meczów bez straty gola. Została jej jednak jeszcze seria kolejnych wygranych, siedmiu kolejnych od początku sezonu, co w klubowej historii jeszcze się nie zdarzyło. W dodatku legioniści - do wczoraj - jeszcze nie stracili w tym sezonie gola w meczu wyjazdowym, tak jak Korona nie straciła u siebie (bilans 7-0). Poza tym w mistrzowskim sezonie 2005/06 legioniści wygrali dziewięć spotkań z rzędu. Seria skończyła się remisem 2:2 właśnie w Kielcach (remisem wywalczonym w ostatnich sekundach). W poprzednim, kiepskim sezonie Legia przegrała tam 1:3. Możliwości bicia kolejnych rekordów - dla obu stron - było wczoraj aż nadto. Szkoda, że Legia nie skorzystała.
Jeszcze ani razu Legia, odkąd prowadzi ją Jan Urban, nie grała w tak ciężkich warunkach. Wygranego wyraźnie 2:0 meczu w Lubinie z broniącym tytułu Zagłębiem nawet z konfrontacją w Kielcach nie wypada porównać. Na pięknym, europejskiej klasy obiekcie Kolportera Korony atmosfera była jak w ulu. Wrzało, buczało, a godziny 20 nie mógł doczekać się Jacek Zieliński, trener gospodarzy, przez lata związany z Legią, z którą pożegnał się trochę bez własnej woli. Dla niego pokonanie Legii prowadzonej przez następcę było punktem honoru.
Wszystko tego wieczoru było dla Legii na "nie". Mecz - jak mawiają piłkarze - Legii "się nie ułożył". Inaczej tego bowiem nie można nazwać, gdy traci się gola po pierwszej akcji, już w 2. minucie. Błąd popełnił Błażej Augustyn, zwykle rezerwowy stoper, który przez kilka tygodni ze względu na stan zdrowia nawet nie trenował, a teraz musiał grać pod nieobecność kontuzjowanego Dicksona Choto.
Legia nie grała źle. Można nawet powiedzieć, że lepiej od niezwykle umotywowanego rywala. Ale strzelać tym razem nie umiała. I cała jako zespół, i każdy legionista z osobna. Piłkarze z Warszawy wciąż mają największe z wszystkich szanse na mistrzowską koronę. Tym bardziej że nawet mimo porażki i tak po tej kolejce pozostaną liderem. Jednak Korona w Kielcach pozostaje dla Legii nie do wzięcia. I piłkarze z Kielc znowu u siebie nie stracili gola. Oni swoją passę podtrzymali.
KORONA 1 (1)
LEGIA 0
Strzelcy bramek
Bonin (2., z podania Ediego)
Korona: Mielcarz - Kuś, Hernanin, Drzymont, Bednarek - Bonin Ż , Hermes, Zganiacz (73. Świerczewski), Sasin (66. Kaczmarek Ż ) - Edi, Robak
Legia: Mucha - Rzeźniczak, Astiz, Augustyn Ż, Kiełbowicz - Radović (60. Grosicki), Vuković, Giza, Roger, Edson Ż ( 62. Ekwueme Ż ) - Chinyama (74. Grzelak)
Widzów: 15 tys.
Sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom)
4
tyle razy Legia grała w Kielcach, odkąd Korona jest w I lidze - i czwarty raz przegrała (raz w Pucharze Polski)