Smuda i Bakalarczyk będą mieli okazję spotkać się 13 października. Tego dnia bowiem na stadionie przy al. Piłsudskiego ma dojść do meczu obecnej drużyny z tą, która dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Polski i jako ostatnia w kraju awansowała do Ligi Mistrzów. Zespół sprzed dziesięciu lat poprowadzi oczywiście Smuda.
Franciszek Smuda: Pomyślałem, że tak dużo czasu upłynęło od naszej gry w Lidze Mistrzów, że trzeba by przypomnieć się łódzkim kibicom. A poza tym chciałem spotkać się z chłopakami, którzy wtedy występowali w Widzewie. Na pewno ludzie w Łodzi chcieliby zobaczyć ten zespół.
- Pewnie że tak. Aż mi było miło, kiedy wszyscy zadeklarowali, że chętnie przyjadą do Łodzi. Tylko z jednym jest problem, ale myślę, że uda się wszystko załatwić.
- O Daniela Bogusza, który gra w Niemczech. W trzeciej lidze, ale to klub zawodowy [Sportfreunde Siegen - red.]. Ale nasz Ruski, czyli Andrzej Michalczuk, obiecał, że wszystko załatwi. Myślę, że pojawią się wszyscy.
- Nie, przede wszystkim ci, którzy zdobyli pierwsze mistrzostwo Polski [w 1996 roku - red.]. Ale nie tylko, bo taki Darek Gęsior doszedł już po Lidze Mistrzów, ale przecież jest widzewiakiem..
- Jestem przekonany, że osiem tysięcy ludzi będzie na pewno. Trzeba tylko zrobić tanie bilety, po pięć czy dziesięć złotych, a kibice przyjdą na pewno. Chcę jeszcze powiedzieć, że dochód z meczu zostanie przekazany na cele charytatywne. Myśleliśmy o szpitalu Matki Polki, który przeżywa teraz spore kłopoty. A przecież urodziło się w nim wiele dzieci naszych zawodników.
- Słyszałem, że coś o mnie mówili, ale ja się tym nie przejmuję. Przecież nie przyjeżdżam tam dla nowych szefów klubu, ale dla sympatyków Widzewa. Poza tym mój pomysł bardzo spodobał się wiceprezesowi Bujnowiczowi [odpowiada w spółce za marketing - red]. Od razu się zgodził.
- Ale przeprosił mnie za to. Zadzwonił i powiedział, że jego słowa zostały źle odebrane, że tak nie myśli. Nie mam do niego pretensji, bo sam czasami też coś ostro powiem. Trudno, widocznie ma inne zdanie na mój temat niż kibice Widzewa. Ale nikt mi nie odbierze dwóch mistrzostw Polski i Ligi Mistrzów. Nie zanosi się, żeby w najbliższym czasie ktoś powtórzył ten wynik, chociaż życzę tego Widzewowi z całego serca. Powtarzam tylko, że nie przyjeżdżam do Łodzi dla Bakalarczyka, ale dla kibiców i Widzewa.