Filip Kosakowski, napastnik Pogoni, trzy tygodnie temu pozyskany z Victorii Przecław: Czuję się dobrze, atmosfera jest o.k. Prezentujemy się coraz lepiej, wygrywamy kolejne spotkania. Widać, że zmierzamy we właściwym kierunku. Cieszę się, że mam w tym jakiś udział, zdobywam gole.
- Każdy chce grać w pierwszym składzie, jest rywalizacja, to normalne. Decyzja, kto zagra, należy do szkoleniowca. Ja staram się być jak najlepiej przygotowany, daję z siebie wszystko na treningach. Trener często nam powtarza, że Pogoń należy traktować jak profesjonalny klub = ciężko pracować, wspólnymi siłami dążyć do założonego celu. Wszyscy to rozumieją, nikt się chyba na nikogo nie obraża.
- Rzeczywiście. Sprawiedliwie podzieliliśmy się łupem bramkowym. Zwykle jest tak, że przy dużej ilości bramek, ktoś trafia dwa, trzy razy. Teraz było inaczej, ale to również świadczy o tym, że mamy mocną drużynę, która stanowi kolektyw. Każdy dokłada swoją cegiełkę.
- Wszyscy na to pracowali, Zasłużenie wygraliśmy po raz czwarty z rzędu. Mówiąc pół żartem, pół serio - odkąd jestem w Pogoni, nie było nawet remisu. Może przyniosłem szczęście.
- Jako junior znany byłem z tego, że się przewracam, symuluję, "szukam faulu" w polu karnym. Gdy trafiłem do Victorii i zacząłem grać w IV lidze, zmieniłem styl, za wszelką cenę zawsze chciałem utrzymać się na nogach. Może to taki przejaw ambicji? Starsi koledzy nieraz zwracali mi uwagę, podpowiadali - "przewróć się, sędzia gwizdnie, z tego może być bramka", ale rzadko słuchałem.
- Bardzo dobrze. Jestem dość młodym zawodnikiem, muszę się jeszcze sporo nauczyć. Na pewno czuję się pewniej, grając z tak doświadczonymi piłkarzami. Wiele podpowiadają na boisku i to pomaga. Ich ligowe ogranie i wysokie umiejętności indywidualne często decydują o losach meczu.