Kiedyś się przewracałem - mówi Filip Kosakowski

Tomasz Maciejewski: Zagrałeś w wyjściowej jedenastce, w kolejnym meczu trafiłeś do siatki, czyli można powiedzieć, że już zaaklimatyzowałeś się w nowym zespole?

Filip Kosakowski, napastnik Pogoni, trzy tygodnie temu pozyskany z Victorii Przecław: Czuję się dobrze, atmosfera jest o.k. Prezentujemy się coraz lepiej, wygrywamy kolejne spotkania. Widać, że zmierzamy we właściwym kierunku. Cieszę się, że mam w tym jakiś udział, zdobywam gole.

W ten sposób "posadziłeś na ławce" dwóch podstawowych graczy, Marka Kowala i Cezarego Przewoźniaka.

- Każdy chce grać w pierwszym składzie, jest rywalizacja, to normalne. Decyzja, kto zagra, należy do szkoleniowca. Ja staram się być jak najlepiej przygotowany, daję z siebie wszystko na treningach. Trener często nam powtarza, że Pogoń należy traktować jak profesjonalny klub = ciężko pracować, wspólnymi siłami dążyć do założonego celu. Wszyscy to rozumieją, nikt się chyba na nikogo nie obraża.

Dosłownie "wspólnymi siłami" postaraliście się o hokejowy wynik.

- Rzeczywiście. Sprawiedliwie podzieliliśmy się łupem bramkowym. Zwykle jest tak, że przy dużej ilości bramek, ktoś trafia dwa, trzy razy. Teraz było inaczej, ale to również świadczy o tym, że mamy mocną drużynę, która stanowi kolektyw. Każdy dokłada swoją cegiełkę.

Kosakowski nawet dwie lub trzy. Strzeliłeś czwartą bramkę, trzy minuty później wywalczyłeś karnego, po akcjach z Twoim udziałem mieliśmy rzuty rożne, to też kończyło się golami.

- Wszyscy na to pracowali, Zasłużenie wygraliśmy po raz czwarty z rzędu. Mówiąc pół żartem, pół serio - odkąd jestem w Pogoni, nie było nawet remisu. Może przyniosłem szczęście.

Mogłeś też przynieść jeszcze jakiegoś karnego, gdy obrońcy ostro atakowali Cię w polu karnym

- Jako junior znany byłem z tego, że się przewracam, symuluję, "szukam faulu" w polu karnym. Gdy trafiłem do Victorii i zacząłem grać w IV lidze, zmieniłem styl, za wszelką cenę zawsze chciałem utrzymać się na nogach. Może to taki przejaw ambicji? Starsi koledzy nieraz zwracali mi uwagę, podpowiadali - "przewróć się, sędzia gwizdnie, z tego może być bramka", ale rzadko słuchałem.

W Przecławiu dobrych rad udzielali Andrzej Miązek czy Rafał Piotrowski, a jak się gra, mając za sobą Radosława Bilińskiego, Tomasza Parzego czy Pawła Skrzypka?

- Bardzo dobrze. Jestem dość młodym zawodnikiem, muszę się jeszcze sporo nauczyć. Na pewno czuję się pewniej, grając z tak doświadczonymi piłkarzami. Wiele podpowiadają na boisku i to pomaga. Ich ligowe ogranie i wysokie umiejętności indywidualne często decydują o losach meczu.

Copyright © Agora SA