Prokom Trefl Sopot - Legia Warszawa 94:85

Prokom Trefl Sopot - Legia Warszawa 94:85

Kwarty:

21:18. 28:20, 29:27, 16:20.

Prokom:

Marković 17 (1), McNaull 16, Milicić 15 (2), Ansley 15 (2), Maskouliunas 0 oraz Vranković 17 (1), Gregov 8, Szybilski 4, Jankowski 2.

Legia:

Jarrett 14 (2), Pacesas 11 (3), Kazlauskas 11 (2), Cielebąk 5, Stulga 3 oraz Żurawski 25, Majchrzak 13 (2), Żuk 3, Sinielnikow 0.

Koszykarz meczu:

Joe McNaull - perfekcyjna gra pod koszem.

Wygranym meczem i przeciętną grą koszykarze Prokomu Trefl Sopot zainaugurowali nowy sezon. - Publiczność wymaga od nas zwycięstw, chyba nie ważne jaką różnicą wygrywamy - mówił po meczu Igor Milicić z Prokomu, jeden z lepszych koszykarzy meczu z Legią Warszawa

Prokom wygrał choć swoją grą na pewno nie zachwycił. Tylko pod koniec drugiej i na początku trzeciej kwarty sopocianie grali dobrą koszykówkę, reszta meczu była bardzo przeciętna. W najlepszej formie są w tej chwili Joe McNaull i rozgrywający Prokomu. Zresztą nie ma się co dziwić skoro na pozycji numer jeden trener Eugeniusz Kijewski ma zdecydowanie największy wybór. W meczu z Legią grali i to bardzo dobrze Chorwaci: Igor Milicić i Alan Gregov. Do składu nie załapali się natomiast Petr Welsch i Bartosz Potulski. W meczowej dziesiątce zabrakło również dobrze grających w przedsezonowych grach sparingowych Daniela Blumczyńskiego i Filipa Dylewicza, których klub prawdopodobnie wypożyczy. Większość skutecznych akcji Prokomu rozgrywana była według tego samego, bardzo prostego schematu: Milicić lub Gregov długo kozłowali, McNaull robił sobie w tym czasie miejsce pod koszem, po czym otrzymując podanie od rozgrywającego kończył akcję wsadem lub rzutem o tablicę. Słabo grający wysocy zawodnicy Legii: Gintaras Stulga i Arnas Kazlauskas nie mogli go zatrzymać. Słaba gra Prokomu, zwłaszcza w pierwszej połowie, wynikała być może ze spadku napięcia prądu w całym Sopocie? Właśnie z tego powodu już po 90 sekundach meczu na hali zgasło światło, a spotkanie wznowiono dopiero po 12 minutach. Po wznowieniu gry w koszykarzach Prokomu także nie było napięcia. W porównaniu z ostatnim meczem o Superpuchar Polski we Wrocławiu sopocianie słabiej zagrali w obronie. Mimo ciągłych zmian w kryciu nikt nie mógł sobie poradzić z rezerwowym Wojciechem Żurawskim, który bardzo często zbierał piłkę na atakowanej tablicy i celnie dobijał. Właśnie Żurawski i Wojciech Majchrzak, inny zawodnik pozyskany z Unii Tarnów, byli najlepszymi zawodnikami gości w tym meczu. Warszawianie zbyt późno zaczęli rzucać za trzy punkty. Po celnych trójkach Kenroya Jarretta i Tomasa Pacesasa na 25 sekund przed końcem sopocianie prowadzili już tylko pięcioma punktami. Mimo dużej liczby zdobytych punktów Prokom nie zachwycił również w ataku. Żadnego punktu nie zdobył Darius Maskoliunas, który koncentrował się głównie na grze w obronie. Słabiej zagrali również Josip Vranković i Dragan Marković, którzy co prawda punktowali, ale grali na słabej skuteczności. Zagubieni byli Michael Ansley i Piotr Szybilski. Amerykanin dwukrotnie spudłował nawet rzucając spod samego kosza. - Zachowajmy spokój, przecież wygraliśmy. To, że różnica punktów nie była przygniatająca świadczy tylko o dobrej grze naszego rywala -mówił po meczu Milicić. - Przed nami jeszcze wiele, bardzo trudnych spotkań. Przecież nie zawsze będziemy wygrywać kilkunastoma punktami.

Copyright © Agora SA