Jak w nowym sezonie powinien grać Lech Poznań?

Czterech obrońców, pięciu pomocników, w tym aż dwóch defensywnych, jeden wysunięty napastnik - tak będzie wyglądał Lech Poznań w tym sezonie

Już podczas zgrupowania w Austrii trener Franciszek Smuda szukał optymalnego ustawienia "Kolejorza". Wariant z dwójką ofensywnych pomocników: Piotrem Reissem i Henrym Quinterosem oraz grającym za ich plecami Rafałem Murawskim się nie sprawdził - Rumuni z CFR Cluj mijali lechitów, jak chcieli. Stąd zmiana - Lech będzie grać z dwójką defensywnych piłkarzy w środku boiska, którzy będą się jednak mogli włączać do ataków "Kolejorza".

Bramkarze

Przez lata Krzysztof Kotorowski uważany był za bramkarza w miarę solidnego, któremu jednak dość często przytrafiały się banalne błędy, po których Lech tracił gole. Z roku na rok dyspozycja "Kotora" jest coraz lepsza. W poprzednim sezonie był jednym z najrówniej grających piłkarzy Lecha - młodszym Pawłowi Lince i Radosławowi Cierzniakowi nie dał żadnych szans. Kotorowski podpisał nowy kontrakt z Lechem, bo liczył na to, że w kolejnym sezonie znów będzie miał pewne miejsce w składzie. A tymczasem trzy dni później "Kolejorz" pozyskał rumuńską gwiazdę Wisły Kraków - Emiliana Dolhę.

I mamy problem. Bo przecież nie po to Lech ściągał najlepszego golkipera poprzedniego sezonu, by ten siedział na ławce rezerwowych. Ale co zrobić z Kotorowskim, który gra coraz lepiej i też liczy na angaż? - Poczekam na zdanie trenera bramkarzy - uchyla się od odpowiedzi trener Smuda. Za Dolhą przemawia fakt, że Kotorowski podczas piątkowego treningu wybił palec i teraz przez kilka dni pauzuje. Za Kotorowskim przemawia to, że Polski Związek Piłki Nożnej może robić problemy z zatwierdzeniem Rumuna do gry w "Kolejorzu", póki niewyjaśniona zostanie kwestia jego umowy z Wisłą. Decyzja w tej sprawie zapadnie dziś.

Zapewne jednak Smuda postawi na Dolhę, a Kotorowski będzie musiał czekać na błędy rywala i sporadycznie występować w Pucharze Ekstraklasy czy pierwszych rundach Pucharu Polski.

Na tej pozycji Lech będzie jednak bardzo mocny - gdyby patrzeć tylko na bramkarzy, to mamy pewnego kandydata do mistrzostwa Polski.

Obrońcy

Wydawać by się mogło, że Bartosz Bosacki będzie głównym punktem defensywy "Kolejorza". Szybki, doświadczony, wszechstronny. Po kontuzji opuścił jednak całe zgrupowanie Lecha w Austrii i może dla niego zabraknąć miejsca w składzie - przynajmniej w pierwszym meczu. Smuda wyboru nie ma bowiem zbyt dużego - tak jak w pięciu poprzednich meczach sparingowych w podstawowym składzie zagrają zapewne Marcin Dymkowski i Zlatko Tanevski. Pewniejszym zawodnikiem jest Dymkowski - Macedończykowi częściej przytrafiają się błędy. Jeżeli więc Bosacki w kolejnych meczach będzie miał kogoś zastąpić, to właśnie jego. I tak zresztą powinno się stać.

Jest jednak inna możliwość - "Bosy" w ostateczności może też zagrać na lewej obronie. Na tej pozycji Lech wciąż szuka zawodnika i póki go nie znajdzie, Bosacki może łatać tę dziurę. Smuda podkreśla bowiem, że występującego z konieczności w obronie Jakuba Wilka widzi w roli pomocnika. A i Wilk zdecydowanie lepiej czuje się na boisku, gdy ma kogoś za swoimi plecami.

Na prawej stronie obrony pewniakiem jest Marcin Kikut. Bardzo dobrze spisywał się w meczach sparingowych i chyba już się przyzwyczaił do tego, że w zespole Smudy nie będzie pomocnikiem, ale właśnie obrońcą. Kikut ma bowiem te cechy, które trener Lecha bardzo ceni - często włącza się do akcji ofensywnej, jest przy tym wyjątkowo wytrzymały. W porównaniu do ubiegłego roku Kikut poprawił też styl gry - już nie wybija każdej piłki na oślep, choć wciąż błędy mu się przytrafiają.

Póki trenerem Lecha jest Franciszek Smuda, "Kolejorz" będzie grał czwórką obrońców. Na razie poznaniacy mają pięciu zdrowych piłkarzy na tej pozycji - tym piątym jest Dawid Kucharski, który poprzedniego sezonu znów nie może zaliczyć do udanych. Z kolei Grzegorz Wojtkowiak do normalnej gry wróci w 2008 r. Być może trener Lecha da też szansę zdolnemu stoperowi Mariuszowi Szyszce, który z juniorami Amiki Wronki zdobył mistrzostwo Polski.

Mimo wszystko to nie jest defensywa, z którą można walczyć o mistrzostwo Polski, a co najwyżej zająć miejsce w środku stawki. Szefowie Lecha o tym wiedzą i zapowiadają wzmocnienia właśnie w tej linii. Muszą to zrobić, bo bramkarze Dolha i Kotorowski nie będą w stanie naprawić tego, co zepsują obrońcy.

Pomocnicy

Pomoc Lecha prezentuje się nieźle, choć sporą niewiadomą jest to, kto będzie liderem tej drużyny. Umiejętności i zmysł na boisku wskazywałyby na Henry'ego Quinterosa. Peruwiańczyk do Lecha trafił niemal rok temu i szybko stał się ulubieńcem kibiców. Jesienią grał świetnie, a rundę wiosenną zepsuła mu kontuzja. I to właśnie wciąż jest problemem Quinterosa, który także i podczas tych przygotowań narzekał na zdrowie. Po każdym rozegranym meczu następnego dnia Peruwiańczyk ma wstrzykiwany środek, który wzmacnia mu kolano. Na razie Peruwiańczyk jest daleki od szczytu formy, ale Smuda zapewnia, że ten nadejdzie szybko. - Ma dojść do formy poprzez grę - mówił Smuda podczas zgrupowania Lecha w Austrii. No i Quinteros rozgrywał - jako jeden z nielicznych - większość spotkań bez zmiany. A że sił starczało mu na góra godzinę gry, to już inna sprawa.

Ewentualny brak Quinterosa mocno pokrzyżowałby plany Lecha. Smuda wystawia bowiem aż pięciu pomocników - dwóch bocznych, dwóch defensywnych i jednego ofensywnego. To ostatnie miejsce przewidziane jest właśnie dla "Kwinty". A gdy jego zabraknie? W Austrii Smuda wystawiał na tej pozycji Dimitrije Injaca, ale ten z zadań ofensywnych wywiązywał się przeciętnie. Z kolei cofnięty z ataku Piotr Reiss nie był zadowolony z gry na tej pozycji - zdecydowanie woli grać na szpicy. Gdy jednak zabraknie Quinterosa, Smuda zapewne prędzej wystawi w pomocy Reissa niż Injaca. Przynajmniej to byłoby korzystniejsze dla drużyny.

W roli defensywnych pomocników trener Lecha postawi pewnie na Macieja Scherfchena i Rafała Murawskiego. "Szeryf" jest w świetnej formie - przejść go ciężko, dobrze rozpoczyna akcje Lecha, znacznie szybciej podejmuje decyzje niż do niedawna. Gorzej z Murawskim, który w tym roku ma kłopoty ze znalezieniem reprezentacyjnej formy. Drugi trener reprezentacji Polski Bogusław Kaczmarek podkreślał wiosną, że "Muraś" ze zgrupowań kadry i "Muraś" z meczów ligowych Lecha to dwaj różni piłkarze. Dla Lecha dobrze by było, gdyby Murawski znów zaczął imponować przeglądem pola i strzałami z dystansu - to potrafi bowiem świetnie. Nie tylko odbierać piłkę, bo w ostatnim czasie jego gra w Lechu ograniczyła się właściwie tylko do tego.

Na prawej stronie pomocy większej konkurencji nie będzie mieć Marcin Zając. Owszem, Dawid Florian to zawodnik obiecujący, z niezłym przyspieszeniem, ale wciąż jakby mentalnie w trzeciej lidze. Wkrótce nabierze jednak doświadczenia, by - może - już za rok stać się następcą Zająca.

O miejsce na lewej flance rywalizować będą Przemysław Pitry z Jakubem Wilkiem, o ile ten drugi nie zyska stałego angażu na... obronie. Pitry wciąż nie pokazuje nawet połowy tego, na co go stać - jest przecież świetnym dryblerem, dysponuje niezłym przyspieszeniem. A jednak na boisku częściej widać piłkarza niecelnie podającego, przegrywającego walkę jeden na jednego z obrońcami czy tracącego chęć do walki po pierwszym ostrzejszym faulu rywala...

Obecny skład Lecha w środku pola jest już niezły, nawet na pierwszą trójkę ligi, a byłby jeszcze lepszy gdyby udało się pozyskać Piotra Gizę, o czym marzył Smuda. Właśnie tego jednego ofensywnego gracza brakuje "Kolejorzowi". Choć w przypadku braku poważniejszych kontuzji większych problemów być może jednak nie będzie.

Napastnicy

Lech Smudy będzie prawdopodobnie grał tylko jednym wysuniętym napastnikiem. A szkoda, bo zdecydowanie lepiej dla "Kolejorza" i widowisk tworzonych przez niego byłoby, gdy duet napastników tworzyli Piotr Reiss i Hernan Rengifo. Obaj to królowie strzelców swoich ligi - Reiss polskiej, a Rengifo peruwiańskiej - tyle że ten drugi potrzebuje czasu do zaaklimatyzowania się w Polsce i przywyknięcia do realiów polskiej ligi. Quinterosowi zabrało to ponad miesiąc, ale nie zapominajmy, że on rok temu nie przepracował okresu przygotowawczego z Lechem. Rengifo już po kilku zajęciach z Lechem był zaskoczony przygotowaniami fizycznymi w Europie. Widać, że dostał ostro w kość i brakuje mu świeżości. To jednak zawodnik bardzo silny, a przy tym - zaskakująco szybki, przynajmniej jak na swoją posturę. Najlepiej dla niego byłoby od razu grać jak najwięcej, a nie wchodzić na boisko w końcówkach spotkań.

Wszystko jednak wskazuje na to, że tym jednym wysuniętym piłkarzem Lecha będzie Reiss, który w ostatnich dwóch sparingach zdobył trzy gole. Dla kapitana "Kolejorza" to już jeden z ostatnich sezonów na tak wysokim poziomie - Reiss zdaje sobie z tego sprawę. Brak szybkości i przyspieszenia nadrabia sprytem i wyjątkową skutecznością. Póki będzie zdobywał gole, może być pewny występu w składzie. Prędzej bowiem Smuda wystawi dwóch napastników, niż wymieni Rengifo na Reissa.

W rezerwie pozostaje jeszcze Iljan Micanski, dla którego ten sezon będzie zapewne jedną z ostatnich okazji, by udowodnić władzom Lecha, że zasługuje na zatrudnienie w poznańskim klubie. W ostateczności w ataku grać może też Pitry, ale i tak nawet w tej formacji przydałby się jeden nowy piłkarz. Chyba że Lech będzie cały czas grać jednym napastnikiem, a zamiast już szukać następcy Reissa, sięgnie w to miejsce po jakąś gwiazdę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.