Słowiński, nasze Żądło

Pochodzi z Polski, mieszka w Australii, a kopie i bije niczym Taj - Paweł Słowiński, mistrz boksu tajskiego, wygrał K-1 World Grand Prix 2007 w Amsterdamie

Paweł, w Australii zwany Paulem, urodził się w Polsce, ale jego przygoda ze sportami walki zaczęła się dopiero, gdy w wieku 16 lat z rodziną wyjechał na Antypody. Trzy lata później, w 1999 r. był już zawodowcem i niemal z marszu został mistrzem Australii w boksie tajskim. Równie szybko okazało się, że nie ma na niego mocnych w całej Oceanii.

Słowiński wyjechał więc trenować do Tajlandii. W 2001 r. był już mistrzem świata największej federacji - WMC. W sumie mistrzem był trzy razy, aż doszedł do najcięższej kategorii. Wtedy to zbudowanym niczym rzymski gladiator zawodnikiem, który dorobił się pseudonimu "Żądło", zainteresowali się ludzie z K-1. Walki tej organizacji w Azji cieszą się popularnością porównywalną do finału piłkarskiej Ligi Mistrzów w Europie. Zresztą i na Starym Kontynencie pojedynki pod egidą K-1 zdobywają coraz większą renomę.

Holandia jest z kolei ojczyzną największych czempionów tej federacji. Jeden z nich Ernesto Hoost, pięciokrotny mistrz świata, od kilku miesięcy pomaga Słowińskiemu w treningach. Nie robi tego rzecz jasna za darmo, ale ćwiczenie pod okiem "Mr. Perfecta" to marzenie niemal każdego zawodnika. Zaszczytu dostępują tylko najlepsi.

A Paweł właśnie okazał się najlepszy. Trzy nokauty na gali w Amsterdamie, gdzie sal treningowych jest nie mniej niż coffeshopów, owacje na stojąco i zadowolony Hoost w narożniku - to mówi samo za siebie. Warto zaznaczyć, że do ringu Paweł wychodził w czerwonym T-shircie z białym orłem i wielkim napisem Polska. Bo jak często podkreśla "był, jest i zawsze będzie Polakiem".

Teraz Słowińskiego czeka znacznie trudniejsza przeprawa. We wrześniu wystartuje w Seulu w eliminacjach do wielkiego finału K-1. Rok temu był o krok od awansu, przegrał jednak z Glaube Feitosą, jedną z największych gwiazd K-1, finalistą z 2005 r.

W tym roku Paweł wszystko podporządkował temu turniejowi. Ostatnie miesiące dzielił na treningi w Tajlandii i Amsterdamie. Zanim jednak skrzyżuje rękawice z najlepszymi wojownikami świata w Korei, pod koniec lipca, podobnie jak rok temu, przyjedzie do ojczyzny dzielić się swoją wiedzą z młodymi adeptami sztuk walki.

Copyright © Agora SA