Manchester City w rękach tajskiego miliardera?

Thaksin Shinawatra, oskarżany o korupcję były premier Tajlandii, chce za 81,6 mln funtów kupić Manchester City. Obiecuje też głośne transfery.

- Chcę, by Manchester wrócił na należne mu miejsce w Anglii i Europie - mówi Shinawatra. 21,6 mln funtów to cena za 40 proc. akcji klubu, 60 mln ma pójść na spłatę długów.

Formalnie właścicielem klubu będzie Sports Investments, pośrednio kontrolowany przez Shinawatrę, jego żonę i dzieci. Wszyscy są zamieszani w liczne afery, a przyszłemu właścicielowi MC grozi w Tajlandii dziesięć lat więzienia.

Shinawatra na początku lat 90. zbudował pierwszą w swoim kraju sieć telefonii komórkowej. W 2001 r. został premierem. Kilka lat później sprzedał za granicę warte 1,9 mld funtów udziały w koncernie. Rodzina nie zapłaciła jednak podatku, tłumacząc, że przepisy podatkowe nie obejmują takiej transakcji.

Tajlandczyk od września mieszka w Londynie, gdzie ukrył się po puczu, który obalił jego gabinet. - Jego przyjście to światełko w tunelu. Wielu graczy od nas odeszło, a nikt nie przyszedł. Ciekaw tylko jestem, co się stanie, jeśli w końcu go wsadzą? - mówi szef stowarzyszenia kibiców City Alan Galley.

Tajlandczyk obiecuje, że jeszcze przed tym sezonem wzmocni drużynę. Pierwszym transferem ma być zatrudnienie byłego trenera reprezentacji Anglii Svena Görana Erikssona. - Po tym, co zrobił z kadrą, nie jest u nas zbyt popularny. Żeby to się zmieniło, wszystko musi mu się udać już w pierwszym sezonie - dodaje Galley.

Szwed od mistrzostw świata jest bez pracy, ale uchodzi za bardzo drogiego szkoleniowca. Angielska federacja płaciła mu 5 mln funtów rocznie. Teoretycznie dla Shinawatry to żaden problem, jego majątek szacowany jest na ponad 2 miliardy funtów. Teoretycznie, bo niedawno tajlandzki sąd zamroził konta rodziny, na których był prawie miliard funtów.

Eksperci z Bangkoku twierdzą, że kupno klubu ma podłoże polityczne. - Ludzie w Tajlandii kochają piłkę, żadne przemówienie polityczne nie będzie miało takiej oglądalności jak transmisja meczu. Tym bardziej jeśli drużyna osiągnie sukces i będziesz pokazywany jako dumny właściciel drużyny. To zagranie public relations - mówią eksperci.

Copyright © Agora SA