42-letni Piotrowski to żywa legenda sportów walki. I słowo legenda nie jest tu przesadą. Jak inaczej nazwać człowieka, który dziewięć razy zdobywał tytuł zawodowego mistrza świata w kick boxingu, walczył z najlepszymi, na ringach bokserskich był niepokonany we wszystkich 21 walkach, w najtwardszej odmianie karate kyokushin - w 13?
Piotrowskiego kojarzą nie tylko kibice nad Wisłą. Za oceanem wciąż pamiętają o "Punisherze" z Polski (czyli pogromcy, bo tak nazwali go fani), który w pierwszej połowie lat 90. wygrywał z niepokonanymi mistrzami takimi jak Rick "The Jest" Roufus czy Don "Dragon" Wilson. Reżyser filmu Jacek Bławut dotarł zresztą do wielu sław kick boxingu. Wszyscy wypowiadają się o Marku z szacunkiem i uznaniem. I nie ma tu mowy o kurtuazji, sztucznym słodzeniu na potrzeby filmu. To hołd, jaki wojownikowi może dać tylko inny wojownik.
Piotrowski to postać wyjątkowa nie tylko ze względu na postawę z ringu. - Zafascynował mnie przede wszystkim jako człowiek. Jego życie ma w sobie tyle dramaturgii, bałem się, by tego nie popsuć - tłumaczy Bławut. Kiedy wydawało się, że Marek lada moment osiągnie szczyt także w boksie, zaczęły na niego spadać problemy: podupadł na zdrowiu, przeżył dramat rodzinny. Człowiek, który do niedawna był idolem tłumów, z dnia na dzień musiał zacząć wszystko od nowa. W końcu po latach imania się różnych dorywczych prac, po ponad dziesięciu latach pobytu w USA, postanowił wrócić do Polski. Właśnie wtedy zainteresował się nim Jacek Bławut.
Praca z Piotrowskim nie była prosta i trwała ponad cztery lata. - Powiedziałem Jackowi "kręć i poznaj mnie, znajdź prawdziwego Marka, jak ci się nie uda, to nie rób tego filmu". Chyba długo nie wiedział, o co mi chodzi. Ale kiedy wrócił ze Stanów i odebrałem go z lotniska, zamieniłem z nim parę zdań i byłem pewny, że on już wie - wspomina Piotrowski.
Markowi film bardzo się podoba. - Nikt już nie powie, że mój sukces był pompowany. Że na siłę pisano o mnie w Polsce, a za oceanem nikt o mnie nie słyszał - cieszy się bohater "Wojownika".
Obraz zrobił furorę podczas 47. Krakowskiego Festiwalu Filmowego. - Wielu spodziewało się chyba filmu o zabijace z ringu. Zaskoczyliśmy ich. Jestem dumny, że ludzie często niemający pojęcia o sporcie docenili "Wojownika". Że zobaczyli w nim coś ponadczasowego - opowiada Piotrowski. - Dlaczego nam się to udało? Bo ja nigdy nie starałem się o sławę, nie chciałem, by na siłę było o mnie głośno. Stawiałem na pasję i oddanie, ludzie to najwidoczniej doceniają.
- Chciałbym osiągnąć swój kres, stuknąć głową w sufit, osiągnąć doskonałość, o której mówią wielcy mistrzowie. To droga na całe życie. Możesz iść i iść, nigdy nie dowiesz się tak naprawdę, jak daleko jeszcze do mety - mówi w "Wojowniku" Piotrowski. Ten film trzeba zobaczyć.
"Wojownik" HBO, 23 czerwca g. 22