Zahamowali Kubicę

Pięć dni po wypadku, który część ekspertów opisywała zdaniem ?cud, że Robert żyje?, polski kierowca F1 chciał wystąpić w wyścigu w USA. Nic z tego - na start nie zgodzili się lekarze z Międzynarodowej Federacji Samochodowej

Specjaliści FIA orzekli, że Robert Kubica niepomyślnie przeszedł dodatkowe testy psychoruchowe i nie może wystąpić w rozpoczynających się w piątek zawodach w Indianapolis. Według nich Polak podświadomie obawia się skutków ewentualnego kolejnego wypadku. Ta wiadomość była dość zaskakująca, i co tu dużo ukrywać - smutna. Tym bardziej że Polak rwał się do powrotu na tor. - Jestem rozczarowany. Czułem się tak dobrze - nie krył żalu Polak, gdy dowiedział się o decyzji FIA.

Przypomnijmy: w ostatnią niedzielę na 27. okrążeniu Grand Prix Kanady bolid Kubicy przy prędkości może i nawet 250 km/godz. roztrzaskał się o bandę. Polak trafił do szpitala, przez długie minuty nie było wiadomo, jaki jest jego stan. Potem łzy wzruszenia - Robert rozmawia z lekarzami, ulga - chłopakowi nic się nie stało, i pytania: kiedy wróci na tor? Kubica nie kazał czekać fanom na odpowiedź. Już gdy wychodził we wtorek ze szpitala w Montrealu, zapewniał, że czuje się świetnie i jest gotów do ścigania w następnym GP USA. Szef jego zespołu BMW Sauber Mario Theissen dodawał, że zawodnik ma "zielone światło". Potem były kolejne badania, także motoryczne i psychiczne. Wreszcie wczoraj zapadła decyzja - może i chce, ale nie jedzie! Zawodnik BMW Sauber jeszcze przed osądem lekarzy z FIA (zarządza także wyścigami Formuły) mówił dla niemieckiego "Bilda": - Występ w Indianapolis byłby dla mnie najlepszym sposobem powrotu na tor, powrotu do normalności. Jednak faktem pozostaje, że to co wydarzyło się w Kanadzie w kategorii "normalność" się nie mieści. Gdyby Robertowi przytrafił się kolejny wypadek, mógłby na trwałe zniszczyć jak nie zdrowie i psychikę mistrza.. Kubica tak opisywał koszmarną katastrofę z Kanady: - Trudno racjonalnie wytłumaczyć, jak to się stało, że praktycznie nie doznałem żadnych obrażeń. Nie mam złamanego choćby palca. Poważniejszych urazów mógłbym się nabawić, choćby wchodząc po schodach! Musimy podziękować komuś tam na górze Gdyby taki wypadek przytrafił mi się dziesięć lat temu, nie byłoby mnie tutaj. Kierowca dodał, że znalazł sposób na wymazanie wypadku z pamięci, tak by to wydarzenie nie przeszkadzało mu w dalszej jeździe: - Nie oglądałem żadnych powtórek, w ogóle nie widziałem, jak wyglądała ta sytuacja z perspektywy innej niż z wnętrza auta. A jak wyglądała? - Straciłem kontrolę nad bolidem. Zdążyłem tylko puścić kierownicę i ułożyć ręce na klatce piersiowej. Po raz pierwszy zauważyłem, że przeżyłem wypadek, kiedy leżałem na boku i patrzyłem na porządkowych. Próbowałem się poruszyć i stwierdziłem, że wszystko jest OK. Właściwie nie straciłem przytomności. Może na bardzo krótki moment - relacjonuje. Te wszystkie zapewnienia o pełnym zdrowiu nie wystarczyły, jak widać, FIA. Na forach internetowych, gdzie dyskutują fani F1, pojawiły się nawet żarty, że lekarze kazali Robertowi skakać na skręconej nodze przez 30 minut Tak naprawdę nie ma mowy o spisku - specjaliści muszą przede wszystkim dbać o zdrowie kierowców. Teraz na starcie w bolidzie BMW zasiądzie debiutant Sebastian Vettel, 18-letnia niemiecka nadzieja na "klon" Michaela Schumachera. Kubicę czekają kolejne testy we Francji. Od ich wyników zależy, czy wystartuje 1 lipca w GP Francji na torze w Magny-Cours.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.