Marcin Gadziński: Niech tak zostanie

Marcin Gadziński: Niech tak zostanie

Fantastyczni goście, chwytające za serce materiały archiwalne, gorące rozmowy pod szatnią. Program zaczął się cztery godziny przed meczem i ani przez chwilę nie nudził, wręcz nie można było się oderwać od ekranu. Napięcie wzrastało z minuty na minutę. Nie, to nie był program TVP. To niemiecka stacja ARD przed meczem Niemcy - Anglia dawała popis, jak przygotować telewizyjny show piłkarski.

W tym samym czasie polska telewizja pokazała, że można nie wykorzystać nawet takiego wydarzenia, jak awans po 16 latach do finałów MŚ - nudnymi, sztucznymi, słabo przygotowanymi materiałami.

Gdy już awansowaliśmy, każda dobra telewizja rozpoczęłaby "świętowanie na żywo". Włoska RAI pewnie skończyłaby program dopiero nad ranem, po sześciu godzinach rozmów, lejącego się szampana, łączeń z komentatorami w różnych miastach, piłkarzami, trenerami, z wiwatującą publicznością w studio i mnóstwem pięknych kobiet. A my, szczęśliwcy, którzy właśnie oglądali sportowe wydarzenie roku, po kilku reklamach (gdy w szatni i na trybunach Stadionu Śląskiego trwała feta), przenieśliśmy się do Monachium na mecz Niemcy - Anglia, by usłyszeć, co sądzi o tym wszystkim Andrzej Zydorowicz ("Tym bardziej się cieszę, że awans osiągnęliśmy na moim macierzystym stadionie...").

Niemcy mają lepszą telewizję. Na szczęście to polscy piłkarze teraz wygrywają w piłkę, a oni się kompromitują. I, po dłuższym zastanowieniu, chciałbym, żeby już tak zostało.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.