Blackburn Rovers to drużyna, która będzie reprezentować barwy Anglii w rozgrywkach Pucharu Intertoto, a na angielskiego rywala trafi reprezentant Polski, jeśli przejdzie pierwszą rundę. W tej rundzie zmierzy się ze zwycięzcą rywalizacji litewsko-walijskiej między mało znanymi ekipami Vetry Wilno i Llanelli AFC. Teoretycznie są to zespoły dużo słabsze od polskiej czołówki, ale by nie popadać w hurraoptymizm, wystarczy przypomnieć zeszłoroczne perypetie Lecha z mołdawskim FC Tyraspol.
Warto powalczyć, bowiem sama rywalizacja z Blackburn Rovers jest interesująca. - Nie ma sensu startować w Pucharze Intertoto, jeśli nie można sobie postawić za cel awansu do Pucharu UEFA - mówi asekurancko trener "Kolejorza" Franciszek Smuda. Pomny przygód z Mołdawianami, niezbyt chętnie patrzy na start Lecha w Intertoto.
Jednakże szansa na awans do Pucharu UEFA jest, nawet jeśli Lech nie będzie odpowiednio przygotowany. Bo kto powiedział, że Anglicy przygotują się, jak należy? Co prawda, na stronie internetowej klubu z Blackburn wieszczą już: "wracamy do Europy", ale lipcowa forma wielu drużyn potrafi płatać im figle.
Gdyby nawet Lechowi nie udało się wygrać z Anglikami, to same pojedynki z Blackburn Rovers są atrakcyjne i przyciągną na stadion wielu widzów. Jeśli nie można mieć bowiem Pucharu UEFA, to dlaczego nie mieć jego namiastki?
Blackburn zajął w tegorocznych rozgrywkach dopiero 10. miejsce, ale wyprzedzające go FC Reading czy FC Portsmouth jakoś wykręciły się od Pucharu Intertoto (co - przypomnijmy - w wypadku polskich klubów jest podobno niewykonalne). Może to i lepiej, bo Blackburn Rovers to lepsza marka.
Żeby zagrać z nim, Lech musi zająć trzecie miejsce. Na razie zajmuje je Legia Warszawa, do której "Kolejorz" traci 6 punktów. Sobotni szlagier Lech-Legia na Bułgarskiej będzie zatem decydujący w tej walce.
