Łyżwiarstwo figurowe: Rosyjski kryzys

Na zakończonych w Tokio MŚ w łyżwiarstwie figurowym Rosjanie nie zdobyli ani jednego medalu. Co gorsza, nic nie wskazuje na to, że w przyszłym roku w Göteborgu sytuacja się poprawi.

Przez ostatnich kilkadziesiąt lat najpierw radzieccy, a potem rosyjscy łyżwiarze figurowi nie mieli sobie równych. Wygrywali wszystko, jak chcieli i z kim chcieli. Na olimpiadzie w Turynie w 2006 roku zdobyli trzy złote medale: w parach sportowych, tanecznych i wśród solistów. O wielkim pechu w konkurencji solistek mogła mówić Irina Słucka, która będąc murowaną faworytką, zajęła dopiero trzecie miejsce.

Sezon poolimpijski często przez ekspertów określany jest jako zmiana warty. Złoci medaliści kuszeni ogromnymi pieniędzmi czekającymi w rewiach opuszczają szeregi amatorów, a na ich miejsce wskakują głodni sukcesów następcy. Tym od biedy można było usprawiedliwić tylko jeden medal (brązowy) Rosjan na ubiegłorocznych MŚ (po wycofaniu się Pluszczenki, Totmianiny - Marynina, Navki i Kostomarowa nikt nie liczył na więcej).

Ale tego, co stało się w tym roku w Japonii, już wytłumaczyć nie sposób. Najlepszy z solistów Siergiej Woronow był dopiero 19., a wśród solistek Elena Sokołowa zajęła13. miejsce. To, co do niedawna świadczyło o wielkości rosyjskiego łyżwiarstwa - konkurencje par - też pogrążone jest w kryzysie. O ile młoda i bardzo utalentowana para taneczna Oksana Domnina i Maksym Szabalin, srebrni medaliści z Warszawy, szóści w Tokio, rokują nadzieje na sukcesy nawet już w przyszłym sezonie, o tyle w parach sportowych panuje totalna posucha. Po zakończeniu kariery przez etatowych medalistów wielkich imprez Pietrową i Tichonowa następców próżno szukać, a konkurencja, zwłaszcza z Chin, coraz mocniejsza.

Jeżeli na lód nie wróci odpoczywający po trudach olimpiady Jewgienij Pluszczenko, za rok w Göteborgu możemy być świadkami potwierdzenia degrengolady łyżwiarskiej potęgi.

Copyright © Agora SA