Oprócz najbardziej utytułowanych kadrowiczów trener Paweł Słomiński po cichu liczy też na Sławomira Kuczkę, bo inną faworytkę do medali Katarzynę Baranowską z udziału w wyścigach indywidualnych wykluczyła kontuzja. Szanse na medal mają też polskie sztafety. Najbardziej pasjonująco zapowiadają się jednak pojedynki Otylii z Jessicah Schipper i Korzeniowskiego z Michaelem Phelpsem. Ilu medali oczekuje Słomiński? - Nie składam takich obietnic, obiecuję jednak, że damy z siebie wszystko - podkreśla.
Z Pawłem Korzeniowskim rozmawia Ireneusz Sudak
Czuje się bardzo dobrze. Wiem, na czym stoję, i znam swoje możliwości. Myślę, że stan przygotowań jest dużo lepszy niż przed mistrzostwami na małym basenie w Helsinkach. Forma - zarówno fizyczna, jak i psychiczna - też jest dużo lepsza.
Cała stawka jest mocna. Jednak walka z Phelpsem będzie najtrudniejsza. On będzie chciał obronić swój rekord świata na 200 m stylem motylkowym, a ja tytuł mistrza świata na tym dystansie. Pojedynek będzie naprawdę zacięty.
Z Phelpsem nigdy nawet nie rozmawiałem. W ogóle Amerykanie nie traktowali nas wcześniej poważnie. Ale teraz wiedzą, że muszą się liczyć z innymi zawodnikami. Również ze mną.
Popłynąć szybciej? (śmiech) A tak poważnie walka zaczyna się już w szatni. Zawodnicy rzadko ze sobą rozmawiają, ale za to wymieniają spojrzenia. Oceniają się. Ten rytuał odgrywa bardzo ważną rolę. Kto odwróci wzrok - przegrał.
Absolutnie. Wręcz przeciwnie. Takie zaczepki dodają mi pewności siebie. Dodatkowo - podobnie jak Otylia - nakręcam się muzyką. Mam słuchawki na uszach, oddaję się rytmowi.
Wybieram żywsze, energetyczne kawałki. Takie, które przyspieszają rytm bicia serca i sprawiają, że aż chce się wyskoczyć ze skóry.
Już na rozpoczęcie mistrzostw płynę 50 metrów stylem motylkowym. Wiele zależy od tego, jak mi pójdzie. Jeśli dobrze, doda mi to energii i pewności siebie. Z drugiej strony jeśli wypadnę słabo, będzie to dodatkową motywacją, żeby się skupić przyłożyć do następnego startu. Startuję w trzech konkurencjach, więc mogę przywieźć najwyżej trzy medale. Oczywiście najlepiej byłoby zdobyć komplet, ale nie chce składać żadnych deklaracji.
Moja motywacja rośnie wprost proporcjonalnie do daty zbliżających się zawodów. Jednak podkreślam, że zawsze chce mi się trenować i nie potrzebuję pomoc, czy dodatkowego rygoru.