Formuła 1. Będą jeździć nawet w nocy?

- Chcę obejrzeć Grand Prix Rosji! Przecież nie będę żył wiecznie - stwierdził szef Formuły 1 Bernie Ecclestone. Rosjanie chcą zorganizować wyścig w Sankt Petersburgu.

Słowo Ecclestone'a jest w Formule 1 obowiązującą wykładnią. Brytyjczyk od kilku lat konsekwentnie dąży do zwiększenia liczby wyścigów na wschodzie kosztem Europy Zachodniej. Nowoczesne azjatyckie tory są atrakcyjniejsze dla kibiców, tamtejsi organizatorzy bez wahania wydają na sprowadzenie wyścigowej elity setki milionów dolarów, zaś producenci samochodów cieszą się z obecności na nowych rynkach. Na dodatek poza Unią Europejską nie obowiązuje zakaz reklamy papierosów, który powoduje odejście dużych sponsorów z F1. Ecclestone ma więc idealną sytuację do forsowania projektu. Tym bardziej, że po sezonie 2007 wygasa umowa między organizatorami mistrzostw a zespołami. Nowa przewiduje o wiele więcej pieniędzy dla zespołów.

Ecclestone sprzedał więc już prawa Korei Południowej (od 2010 r.), Zjednoczonym Emiratom Arabskim (uliczne GP w Abu Dhabi od 2009 r.), a w kolejce czekają nie mniej egzotyczne dla F1 Singapur, Indie i RPA. Brytyjczyk chciałby zorganizować także wyścig nocny.

Na liście oczekujących jest też Rosja, do której Ecclestone przymierzał się już w latach osiemdziesiątych. Z negocjacji nic wówczas nie wyszło, więc organizację dostały Węgry. Teraz może być inaczej - rosyjski minister sportu, były świetny hokeista Wiaczesław Fietisow, twierdzi, że jest z Ecclestone'em w "dobrym kontakcie". Brytyjczyk sugerował, że idealną lokalizacją byłaby Moskwa lub Sankt Petersburg. Po organizację zgłosiło się to drugie miasto, gdzie już w 2001 r. mówiło się o budowie toru Pulkovo Ring (od nazwy miejscowego lotniska). Plan zatwierdził wtedy prezydent Rosji Władimir Putin, ale nie znaleziono pieniędzy. Trudno wyobrazić sobie jednak, by funduszy zabrakło w przypadku przyznania Rosjanom organizacji Grand Prix.

- Formuła 1 wkracza w nową erę i potrzebuje takich miejsc jak Chiny, Bahrajn i Abu Dhabi - twierdzi Ecclestone i nie przejmuje się tym, że to ekspansja kosztem Europy. Inni fachowcy też twierdzą, że poza GP Monako nie ma wyścigu, z którego nie można by zrezygnować.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.