Małysz w formie mistrza świata

Pierwszy w sobotę, pierwszy w niedzielę, trzeci w klasyfikacji generalnej, trzeci w klasyfikacji wszech czasów - takiego weekendu jak w Titisee-Neustadt Adam Małysz nie miał od czterech lat! MŚ w Sapporo za 20 dni.

Wyniki konkursu w Titisee-Neustadt

Mówi Małysz: Muszę zachować spokój

- Dobrze, że forma przyszła właśnie teraz - mówił Polak z promiennym uśmiechem, wysłuchawszy dwa razy Mazurka Dąbrowskiego. Za 20 dni konkurs o mistrzostwo świata na skoczni K-120 w Sapporo. Jeśli Polak utrzyma wysokie loty, zdobędzie złoty medal MŚ po raz czwarty w karierze. Co prawda już szósty raz wygrał w weekend dwa razy, ale ostatnio, tak jak w Titisee-Neustadt nie skakał od mistrzostw w Predazzo w 2003 roku.

Wyrównał rekord Hannawald

Najdłuższe loty w obu seriach: i w sobotę, i w niedzielę, wyrównany rekord obiektu Svena Hannawalda (145 m, sobota). I to w chwili, gdy rywale ostro zaatakowali. - Kiedy zostałem na górze skoczni sam, trochę się zestresowałem. Ale pomyślałem sobie, że w kwalifikacjach byłem najlepszy i że naprawdę jestem w formie. To mnie uspokoiło - opowiadał Małysz o swojej sytuacji przed drugim skokiem w sobotę.

Polak musiał odpowiedzieć na 141,5 m uzyskane przez lidera Pucharu Świata Andersa Jacobsena i 142 m Andreasa Kofflera, który był tuż za Małyszem po pierwszej serii. Małysz wyszedł z progu bardzo wysoko: leciał, leciał i pewnie ustanowiłby nowy rekord, ale... - Nagle wpadłem w dziurę powietrzną. Żeby utrzymać równowagę, zamachałem rękami. Gdyby nie to, poleciałbym dalej - mówił. Ale i 145 m było nokautem dla rywali, tak jak w latach 2001-03, gdy Polak trzy razy triumfował w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Dramat Niemców

Teraz też ma szanse. Do Andersa Jacobsena traci wciąż 230 pkt ( zobacz klasyfikację generalną Pucharu Świata ), ale w takiej formie może tego dokonać (do końca sezonu jeszcze osiem konkursów). Zwłaszcza że w środę w Klingenthal Norweg skakać nie będzie. Już w Titisee-Neustadt miał nie startować, ale po konsultacji z trenerem Miką Kojonkoskim, który w Kuopio przygotowuje norweską kadrę do MŚ, postanowił jednak nie odpuszczać Pucharu Świata. I znów skakał dobrze: w sobotę był trzeci, w niedzielę czwarty, dzięki czemu Małysz odrobił do niego "tylko" 90 pkt.

Sobotni konkurs był pierwszym w tym sezonie, w którym wyników nie wypaczył wiatr. Ale dramatów i tak nie zabrakło. W pierwszej serii po skoku na 128,5 m upadł Niemiec Martin Schmitt. Opuścił zeskok o własnych siłach, ale lekarze zabrali go do kliniki w Neustadt, gdzie założono mu kilka szwów na brodzie. W drugim skoku przewrócił się też najlepszy z Niemców Michael Uhrmann, trzeci po pierwszej serii. Schmitta od razu wycofano z zawodów niedzielnych, Uhrmanna lekarze dopuścili tuż przed nimi.

Austriacy w karetce

Na tym nie koniec. W niedzielę rano na Austriaków Thomasa Morgensterna oraz Martina Kocha czekała karetka. Obaj zawodnicy zarażeni półpaścem nie byli w stanie startować. Nie skakali w piątkowych treningach i kwalifikacjach, a do Titisee-Neustadt zostali przetransportowani dopiero w sobotę rano śmigłowcem sponsora. W konkursie po I serii "Morgi" był szósty, ale potem spadł na 13. pozycję. Koch był 47. W niedzielę o ich starcie nie było mowy.

W sobotę zdyskwalifikowano trzech Norwegów: Roar Ljoekelsoey (czwarty), Anders Bardal (9) i Tom Hilde (12) manipulowali przy kombinezonach: w plastronach poluzowali elastyczne tasiemki, aby uzyskać większą powierzchnię nośną. No, ale to wszystko było w cieniu dalekich lotów polskiego mistrza. On był klasą dla siebie.

Nie można zarobić na Małyszu

Doszło do tego, że za złotówkę postawioną na Małysza przed niedzielnymi zawodami można było zarobić u bukmacherów tylko 2,2 zł, ponad dwa razy mniej niż za triumf Jacobsena (5 zł). Norweg wygrał kwalifikacje, Polak był 13., ale gdy przyszło do skoków w zawodach, znów prowadził po I serii. Drugi skok miał mu dać 32. triumf w zawodach Pucharu Świata ( Zobacz listę zwycięstw Małysza ) i awans na trzecią pozycję w klasyfikacji wszech czasów (za Nykaenenem i Weissflogiem) . I dał. Znów poleciał najdalej, jak mistrz, profesor dla młodych wilków Jacobsena i Gregora Schlierenzauera, a także wschodzącej gwiazdy Mario Innauera z Austrii.

W Titisee-Neustadt nie startowali Finowie Janne Ahonen i Matti Hautamaeki. Szykują się do MŚ. Ale to nie oni, ale polski mistrz pojedzie do Sapporo jako faworyt do złota, a może do dwóch (3 marca konkurs na K-90). "Zawsze gardziłem sportem, a teraz jestem szczęśliwy, że mogłem żyć w czasach sukcesów Małysza" - napisał wzruszony jeden z polskich internautów. I jeszcze jedna rzecz, którą przy okazji wypada oddać Polakowi. Po dramatycznym upadku Jana Mazocha w Zakopanem Małysz powiedział, że to Czech popełnił błąd. Niełatwo było w to wierzyć, wiatr szalejący nad na Wielką Krokwią skłaniał raczej do poszukiwania winnych tragedii. Krakowska prokuratura wszczęła nawet śledztwo w tej sprawie, by dojść do tego samego wniosku co Małysz.

Czy Małysz wygra w Willingen i Klingenthal?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.