Przestali nas lekceważyć

Wygrywając w poniedziałkowy wieczór z faworyzowanymi Niemcami polscy piłkarze ręczni sprawili jedną z największych niespodzianek ostatnich lat. Nie oznacza to jednak, że drużyna Bogdana Wenty jest faworytem do medalu, choć niektóre mecze niemieckiego mundialu już pokazały, że wszystko jest możliwe.

- Chyba teraz trochę pan przesadził - stwierdził po niedzielnym zwycięstwie Polaków z Brazylią Bogdan Wenta zapytany przez dziennikarza Polsatu Sport czy myśli o złotym medalu. Widać było, że jeden z najbardziej znanych piłkarzy ręcznych na świecie myśli tylko o poniedziałkowym spotkaniu z gospodarzami. Wszak Wenta jest współtwórcą ostatnich sukcesów niemieckiego Flensburga Handewitt (najpierw jako zawodnik, a następnie asystent trenera), a teraz ma za zadanie odzyskać mistrzostwo Bundesligi ze słynnym Magdeburgiem. - Gdyby udało się zdobyć choć punkt... - rozmarzył się przed kamerą Polsatu Sport Bogdan Wenta.

Tymczasem po pasjonującej końcówce biało-czerwoni zasłużenie pokonali gospodarzy. Widać było, jak na tym sukcesie zależało nie tylko trenerowi, ale całej drużynie, a szczególnie dziewięciu graczom występującym na co dzień w Bundeslidze.

Z igrzyskami w tle

Zwycięstwo nad wicemistrzami olimpijskimi z Aten jest nie tylko prestiżowe. Polacy z kompletem punktów wygrali grupę C, a - co najważniejsze - dwa punkty zdobyte na gospodarzach zostały im zaliczone do dalszej fazy mistrzostw. Tu zmierzą się kolejno z Francją (brązowy medalista ostatnich dwóch edycji mistrzostw świata, mistrz świata z 2001 r., aktualny mistrz Europy), Islandią (handballu przed laty uczył w tym kraju polski trener Bogdan Kowalczyk), Tunezją (mistrz Afryki, czwarty zespół ostatnich MŚ) oraz Słowenią (wicemistrzowie Europy sprzed trzech lat).

Do ćwierćfinałów awansują cztery ekipy, więc praktycznie jedno zwycięstwo Polaków może im dać miejsce w najlepszej ósemce świata. A stawka jest duża - mistrz świata zapewni sobie miejsce na przyszłorocznych igrzyskach w Pekinie, a kolejne sześć drużyn awansują do turnieju eliminacyjnego do olimpiady.

Czego można się spodziewać po Polakach?

Z jednej strony zwycięstwo nad Niemcami pokazało, iż pod dwóch latach współpracy ekipa Wenty to już nie chłopiec do bicia, a z drugiej z pewnością sprawi, że już żadna drużyna nie zlekceważy biało-czerwonych. Tym bardziej, że kilka spotkań w grupach eliminacyjnych udowodniło, że poziom na świecie (a przede wszystkim w Europie) bardzo się wyrównuje. Bo jak inaczej wytłumaczyć poniedziałkową klęskę Francuzów z Islandią - 24:32 (8:18!) - która sprawiła, że "trójkolorowi" wprawdzie awansowali do dalszych gier, ale z zerowym dorobkiem punktowym. Czy niespodziewany remis Rosjan z Koreą.

Faworytem grupy, w której od środy grać będą Polacy, nadal będą jednak Francuzi. Po zimnym prysznicu Niemcy staną na głowie, by zająć jak najwyższą lokatę dającą im teoretycznie słabszego rywala w ćwierćfinale. Dlatego tak ważny dla Polaków będzie każdy następny mecz. Są w świetnej sytuacji wyjściowej, ale nie mogą jej zaprzepaścić. Po sukcesie z Niemcami żadne zwycięstwo biało-czerwonych (no, może poza Francją) nie będzie teraz sensacją. Ale i z żadnej porażki nie wolno robić tragedii.

- To bombowy zespół. Są w stanie wygrać każdym - zachwyca się świetny przed laty polski szczypiornista, a obecnie trener piłkarzy ręcznych Vive Kielce Zbigniew Tłuczyński. Jego 27-letni syn Tomasz to ubiegłoroczne odkrycie Bogdana Wenty. Grający na co dzień w drugoligowym Hannoverze Polak jest na mundialu jednym z najlepszych polskich graczy. Zresztą ta cała wybuchowa mieszanka rutyny z młodością na niemieckich parkietach może jeszcze dużo zdziałać.

Copyright © Agora SA