Dotychczas Skra
Bełchatów kojarzyła się z Mariuszem Wlazłym, Piotrem Gruszką, Janne Heikkinenem czy Jewgienijem Iwanowem. Wczoraj w Wiedniu okazało się, że mistrzowie Polski mają w kadrze świetnych zmienników. W zwycięstwie 3:2 nad aon hotVolleys główny udział mieli bowiem Dan Lewis i Radosław Wnuk.
Po wczorajszym sukcesie tylko katastrofa mogłaby odebrać Skrze awans do kolejnej rundy Ligi Mistrzów, choć pokonanie zespołu z Wiednia - tak jak w poprzedniej kolejce w
Bełchatowie - przyszło jej bardzo trudno.
Już po pierwszych akcjach widać było, że mistrzowie Polski się męczą. - Nie wolno zapominać, że to nasi rywale grali świetnie - uważa Konrad Piechocki, wiceprezes Skry. Bełchatowianie mieli kłopoty ze skończeniem ataków ze skrzydeł. Rozgrywający Maciej Dobrowolski starał się oszczędzać Wlazłego, który narzeka na zmęczenie. W decydujących akcjach dwa punkty dla gospodarzy zdobył Antunović (w sumie w tym secie aż osiem), jednego Tomas Kmet. - Przegraliśmy pechowo, bo zawsze brakowało nam niewiele, zwykle kilku centymetrów - mówi Jacek Nawrocki, drugi trener mistrzów Polski.
Jednak nic nie wskazywało na to, że drugi set będzie jeszcze gorszy, najsłabszy w tym sezonie. Na boisku rozszalał się Ricardo Serafim. Brazylijczyk znakomicie serwował, przyjmował i bronił. Na dodatek Skra rozsypała się zupełnie - jej zawodnicy popełniali proste błędy w przyjęciu zagrywki. Zdarzało się to nawet takiemu specjaliście jak Krzysztof Stelmach. Trener Daniel Castellani wprowadził na boisko rezerwowych - Radosława Wnuka i Dana Lewisa. Dzięki mi udało się tylko odrobić trochę strat. Nawrocki: - W siatkówce jest tak, że czasami trzeba wysoko przegrać seta, żeby w następnym się odbudować.
I tak się stało. Na boisku błyszczeli już tylko zawodnicy trenera Castellaniego. Demolowanie hotVolleys rozpoczął Wlazły, który najpierw skutecznie zaatakował, a później świetnie zagrywał. Na pierwszej przerwie technicznej Skra prowadziła już 8:3 i spokojnie utrzymała przewagę.
Najbardziej wyrównany był czwarty set, w którym wiedeńczycy mieli nawet meczbola. Udane ataki Gruszki i odrodzonego Wlazłego (sześć punktów w tej partii) pozwoliły doprowadzić do tie-breaka. A że obudził się w niej bohater sprzed dwóch tygodni, czyli Heikkinen, prowadzenie Skry było praktycznie niezagrożone. Od stanu 8:5 oglądaliśmy teatr jednego aktora - Lewisa, który zdobył aż cztery punkty, w tym jednego blokiem na Antunoviciu. - Był w takim gazie, że trudno było tego nie wykorzystać - komentuje Nawrocki.
Za tydzień Skra zagra we własnej hali z Lube Bancą Macerata.
aon hotVolleys - BOT Skra 2:3 (25:22, 25:18, 15:25, 24:26, 7:15)
aon hotVolleys Wiedeń: Ilic, Antunovic, Bergmann, Kmet, Keir, Ricardo Serafim, Schuetzenhofer (libero) oraz Zoltan, Reiser, Jacobsen.
BOT Skra: Dobrowolski, Wlazły, Heikkinen, Iwanow, Gruszka, Stelmach, Ignaczak (libero) oraz Maciejewicz, Wnuk, Lewis, Neroj
Wyniki szóstej kolejki:
aon hotVolleys Wiedeń - BOT Skra Bełchatów 2:3 (25:22, 25:18, 15:25, 24:26, 7:15)
Lube Banca Marche Macerata - Olympiakos Pireus 3:0 (25:23, 25:14, 25:21)
Czwartek:
Lewski Siconco Sofia - Knack Randstad Roeselare
Tabela:
1. BOT Skra Bełchatów | 5-1 | 11 | 16:11 |
2. Knack Randstad Roeselare | 4-1 | 9 | 14:8 |
3. Lube Banca Marche Macerata | 3-3 | 9 | 14:10 |
4. Lewski Siconco Sofia | 3-2 | 8 | 10:8 |
5. aon hotVolleys Wiedeń | 1-5 | 7 | 9:16 |
6. Olympiakos Pireus | 1-5 | 7 | 7:17 |
W styczniu BOT Skra rozegra mecze z Lube Bancą (10.01. u siebie), Lewskim Siconco (18.01. wyjazd), Knackiem Randstadem (24.01. u siebie) i Olympiakosem (31.01. wyjazd).