Powrót Króla, wakacje Wayne'a

W wielkim stylu wrócił z miesięcznego urlopu Thierry Henry. W wtorkowym meczu z Charlton zdobył dla Arsenalu gola, miał asystę i wywalczył karnego. Teraz na przymusowy urlop idzie inny gwiazdor Premiership Wayne Rooney.

- Oto Thierry, jakiego kochamy! Nie spodziewałem się, że już w pierwszym meczu będzie w takiej formie. Pomysł z odpoczynkiem był słuszny. W 2006 r. Henry rozegrał ponad 60 spotkań. Musiał naładować baterie, bo źle by się to skończyło. Zresztą większość piłkarzy, którzy grali do końca mundialu, cierpi na podobne problemy - stwierdził po wygranym 4:0 meczu trener Arsenalu Arsene Wenger.

Media spekulowały, że między piłkarzem a szkoleniowcem doszło do konfliktu, bo ten pierwszy chciał grać i w proteście opuścił nawet trening. Henry zaprzeczał, zapewniając, że to jego własny organizm powiedział mu: "stop!" - On jeszcze nie jest w 100 proc. sobą, ale i z Thierrym w takiej formie walka o tytuł jeszcze się nie skończyła. Jeśli utrzyma ją do maja, będziemy się liczyć do końca - dodał Wenger, którego Arsenal awansował na czwarte miejsce z 15 pkt straty do liderującego Manchesteru United.

Po wtorkowym remisie Chelsea z Aston Villą 0:0 (trzecim z rzędu) "Czerwone Diabły" mają już sześć punktów przewagi nad obrońcami tytułu. A że w weekend liga nie gra, trener Alex Ferguson wysyła na urlop swego największego gwiazdora. Wayne Rooney, który wystąpił w 24 z 26 meczów MU w tym sezonie, ma wyjechać na jakąś gorącą wyspę i stawić się na Old Trafford za dziesięć dni.

Przez dwa tygodnie z powodu kontuzji pachwiny nie będzie mógł grać Louis Saha, ale za to w znakomitej dyspozycji jest weteran Ole Gunnar Solskjaer. A w sobotnim meczu Pucharu Anglii z Aston Villą w barwach MU zadebiutuje szwedzki napastnik Henrik Larsson, lat 35.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.