Tomasz Hajto: Jesteśmy groźni dla najlepszych

Jerzy Walczyk: Jak na beniaminka, mieliście doskonałą rundę. Pokonaliście mistrza i wicemistrza Polski oraz najlepszy zespół jesienią - GKS Bełchatów.

Tomasz Hajto: W tych meczach nie było widać, kto dopiero raczkuje w ekstraklasie, a kto jest w niej od lat. Wisła Kraków reprezentuje nas w Pucharze UEFA, a my mogliśmy z nimi wygrać nie 2:1, ale nawet wyżej. Michał Rozkwitalski miał chyba ze cztery stuprocentowe sytuacje, z których przynajmniej dwie powinien wykorzystać.

Końcówka meczu była jednak nieco nerwowa...

- Zgadza się, że spotkanie mogło zakończyć się remisem. To głównie dlatego, że pomyłkę popełnił sędzia, który nie odgwizdał dla nas ewidentnego rzutu karnego po faulu na Arifoviciu. Ensar minął bramkarza, który Bośniaka przewrócił w polu karnym. Sędzia tego nie widział, dlatego musiał skonsultować się z bocznym arbitrem. Dziwię się temu, bo stał ledwie kilka metrów od akcji i powinien widzieć przewinienie krakowianina. Uważam, że przeciwko Wiśle pokazaliśmy charakter. Wisła do przerwy miała jeden rzut rożny, po którym zdobyła głupiego gola. Po przerwie to już my dyktowaliśmy warunki gry. Udowodniliśmy, że mamy dobrą drużynę i to nie jest przypadek, że jesteśmy w czubie tabeli. Mamy tylko sześć punktów straty do mistrza rundy jesiennej, a trzy punkty mniej do drugiego w tabeli Zagłębia Lubin. To ogromny sukces naszego zespołu.

Zgodzi się Pan, że Bośniak był dziś bohaterem meczu?

- Ostatnio o Ensarze mówiło się głównie źle: że nie strzela goli, że jest bez formy. Tymczasem zdobywał bardzo ważne bramki. Choćby w tym meczu.

Co było kluczem do sukcesu? Opanowanie środka boiska?

- Nie tylko to zdecydowało o wygranej. Zwróciłbym przede wszystkim uwagę na charakter, jaki zaprezentowaliśmy i naszą gra zespołową. Wszyscy piłkarze wykonali wreszcie w stu procentach swoje zadania. To nie przypadek, że zrobiliśmy 24 punkty w 15 spotkaniach.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.