Grzegorz Bronowicki: Boisko weszło w nogi

Mocno stłukłem podbicie prawej nogi. Mam sporą opuchliznę w okolicach kostki - mówi Grzegorz Bronowicki. Obrońca Legii z meczu reprezentacji wrócił z kontuzją i może w sobotę nie zagrać w lidze z Zagłębiem w Lubinie

Maciej Weber: Polska wygrała z Belgią 1:0, a Pan 90 minut grał na lewej obronie. Ciężko było w Brukseli?

Grzegorz Bronowicki: Ciężkie było boisko. Może w końcówce Belgowie trochę przycisnęli i wyglądało to groźnie, ale wiele się nie działo. Za wszelką cenę chcieliśmy utrzymać wynik i cofnęliśmy się. Może trochę za głęboko.

Belgowie sprawili Wam więcej kłopotów niż Portugalczycy?

- Ciężko porównać te mecze, bo były rozgrywane w różnych warunkach. Na pewno to środowe zwycięstwo kosztowało nas bardzo dużo sił. I jeszcze raz powiem: boisko mocno weszło nam w nogi.

W Legii w tym sezonie wiadomo, że jak gra Wojciech Szala, to drużyna nie przegrywa. Reprezentacja wygrywa wszystkie spotkania, odkąd gra w niej Grzegorz Bronowicki. Tak już będzie zawsze?

- Nie mam nic przeciwko temu. Bilans mam rzeczywiście fajny - 1:0 z Kazachstanem, 2:1 z Portugalią i 1:0 z Belgami. Wygląda na to, że wskoczyłem do składu reprezentacji we właściwym momencie.

Pod koniec meczu przy linii autowej rozgrzewał się Sebastian Szałachowski - drugi z legionistów, awaryjnie powołany na to spotkanie. Mógł być reprezentantem numer 800 w historii. Był rozczarowany?

- Nie rozmawialiśmy na ten temat. Dominowały rozmowy o kolejnej wygranej. Potem był lot, rano trening.

W Legii ani razu nie zagrał Pan aż tak dobrze jak w meczu kadry.

- Coś w tym jest. Staram się dojść przyczyny. Bliski wyjaśnienia jest chyba trener Wdowczyk, mówiąc, że gdybym w Legii grał w tak prosty sposób, jak robię to w reprezentacji, to efekty byłyby takie same. W klubie chyba za bardzo chcę się pokazać. Próbuję zrobić coś więcej, niż do mnie należy. W kadrze też staram się chodzić do przodu, ale głównie skupiam się na obronie. Czyli bazuję na solidności. Muszę popracować nad tym, aby tak samo robić w Legii.

Wygląda jednak na to, że następna okazja nieprędko się zdarzy. W czwartek nie trenował Pan po powrocie do kraju. I w ostatnim ligowym meczu roku reprezentanta kraju może zabraknąć.

- To właśnie efekt gry na ciężkim boisku w Brukseli. Mocno stłukłem podbicie prawej nogi. Mam sporą opuchliznę w okolicach kostki. Z doświadczenia wiem jednak, że to o niczym nie przesądza, bo zawsze drugiego dnia boli najbardziej.

Przed rokiem, jeszcze jako piłkarz Górnika Łęczna, też nie kończył Pan rundy jesiennej ze względu na kontuzję. Bronowicki - piłkarz tylko na dobrą pogodę, na lato?

- Wręcz przeciwnie. Bardzo lubię, gdy jest trochę mroźno. Może niekoniecznie musiałbym grać po kolana w śniegu, ale zimno mi nie przeszkadza. Przed rokiem miałem problem z więzadłem w kolanie. Opuściłem przez to mecze z Wisłą Kraków i Legią. Jednak nie wiązałbym tych dwóch kontuzji. Tak akurat się złożyło, że zarówno wtedy, jak i teraz jestem kontuzjowany na koniec roku. Wtedy było gorzej.

Czyli w sobotę z Zagłębiem Pan zagra?

- W piątek jest kolejny trening. Tak jak w czwartek przejdę zabiegi rehabilitacyjne. Dopiero po nich okaże się, czy jest sens jechać do Lubina.

Tam łatwo nie będzie.

- Oczywiście. Zajmujemy jedną z dwóch pierwszych lokat, ale jesteśmy w zasięgu Zagłębia, które ma tylko trzy punkty mniej i jest czwarte w tabeli. Będzie ciężko. Nie chciałbym, aby mnie tam zabrakło.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.