Przestępca po włamaniu uzyskał dostęp do wewnętrznych dokumentów laboratorium. Następnie powołując się na nie, wysyłał do różnych instytucji na całym świecie - innych laboratoriów, federacji sportowych - informacje o tym, że podczas badań w Châtenay-Malabry zostały złamane procedury i popełnione błędy. Wszystko wyglądało więc tak, jakby samo laboratorium przyznawało się do błędu. Celem hakera było skompromitowanie laboratorium - aby go osiągnąć, fałszował dokumenty, na które się powoływał.
Jeden z takich e-maili dotarł do laboratorium w Montrealu, które powiadomiło o nim Światową Agencję do Walki z Dopingiem oraz Francuzów.
Sprawę ujawnił we wtorek francuski dziennik "L'Equipe". Według dziennikarzy autorem jednego z e-maili jest osoba blisko związana z Floydem Landisem. Sugestie potwierdza to, że wiadomość została zredagowana w marnym francuskim, "przez osobę z kręgu anglosaskiego". Dyrektor laboratorium Jacques de Ceaurritz dodał też, że dotyczy "obecnie toczącego się postępowania". Landis, zwycięzca tegorocznego Tour de France, został zdyskwalifikowany za przyjęcie podczas jednego z etapów testosteronu. Próbki wykryło właśnie laboratorium w Châtenay-Malabry. Amerykanin od początku afery podważa wiarygodność tej instytucji. Właśnie rozpatrywane jest odwołanie Amerykanina od dyskwalifikacji.
Laboratorium złożyło już doniesienie o włamaniu do centralnego biura walki z przestępstwami informatycznymi. Wzmocniło też swój system informacyjny.