Wichniarek: Reprezentacja? Spokojnie czekam

W Niemczech znów głośno o Arturze Wichniarku. Były reprezentant Polski jest najlepszych strzelcem drużyny, która walczy o czołowe miejsce w tabeli, choć typowana była do obrony przed spadkiem. W ostatniej kolejce znów zdobył gola, tym razem pokonując bramkarza Eintrachtu Frankfurt.

Jarosław Bińczyk: Wichniarek wrócił do Bielefeld i Arminia stała rewelacją Bundesligi.

Artur Wichniarek: Bez przesady z tym powrotem. Ale to prawda, że jeszcze nigdy w historii klubu po 12 kolejkach Arminia nie była tak wysoko.

Z drużyny, która miała się bronić przed spadkiem, staliście się kandydatem do gry w europejskich pucharach. Przed wami jest Bayern Monachium, który pokonaliście 2:1. Czy w klubie mówi się o walce o awans do Pucharu UEFA?

- Zapewniam, że nie. Dla nas najważniejsze jest zdobycie 40 punktów, które pozwalają na spokojne utrzymanie w Bundeslidze. Kiedy tyle zgromadzimy, będziemy myśleć o czymś więcej. Teraz nie ma niepotrzebnego podgrzewania atmosfery.

Ale pół roku temu zespół z trudem obronił się przed spadkiem. Skąd ta metamorfoza?

- Bo na boisku tworzymy zespół. Zebrało się kilku ludzi sporo potrafiących, którym na dodatek gra sprawia dużą przyjemność. I to razem przynosi efekty.

Czyli pokonanie Bayernu i ostatnie wysokie zwycięstwo we Frankfurcie nie są przypadkiem.

- Mecz z Eintrachtem świetnie się dla nas ułożył, bo szybko strzeliłem gola, a po przerwie dołożyliśmy jeszcze dwa. Mam nadzieję, że taką formę będziemy prezentować w kolejnych spotkaniach.

W trzech poprzednich sezonach zdobył Pan w sumie cztery gole, teraz w 12 meczach o jednego więcej. Wynika z tego, że dwa i pół roku spędzone w Hertcie Berlin było stracone...

- Dlaczego od razu stracone? Po prostu w Hertcie nie dostałem szansy. Gdy zawodnik czuje, że ma zaufanie trenera i władz klubu, wtedy lepiej gra. A ja w Berlinie musiałem występować na pozycjach, na których nie czułem się zbyt dobrze. Ala tak bywa w piłce, że w jednej drużynie czuje się człowiek lepiej, a w innej gorzej. Przypominam, że w Polsce też nie poznano się na mnie w Lechu Poznań, a naprawdę wypłynąłem dopiero w Widzewie. W Arminii jestem wystawiany na środku ataku, dlatego dobrze mi się gra i strzelam gole.

W tym sezonie Bundesliga bardzo się wyrównała. Prowadzący w tabeli Werder dzieli od dziesiątego Eintrachtu zaledwie siedem punktów.

- Słabsze zespoły wzmocniły się przed rozgrywkami, przez to rozgrywki są dużo ciekawsze, co widać choćby na trybunach. Na mecze przychodzi znacznie więcej kibiców. Może jeszcze nie zawsze są komplety, ale zdarzają się kolejki, które ogląda nawet ponad 300 tys. ludzi. A z tego biorą się większe pieniądze dla klubów i możliwość sprowadzania lepszych piłkarzy.

Czeka Pan na powołanie do reprezentacji Polski?

- Przede wszystkim chcę grać jak najlepiej, a co będzie później, zobaczymy...

Czyli nie rezygnuje Pan z gry w kadrze?

- Każdy chce grać w reprezentacji. Ja wcale nie zrezygnowałem, mam dopiero 29 lat. W kadrze nie było mnie od trzech lat, ale spokojnie czekam.

Artur Wichniarek rozegrał w reprezentacji 16 spotkań, w których strzelił cztery gole. Ostatni raz wystąpił w kadrze w sierpniu 2003 roku, w wygranym 2:1 spotkaniu z Estonią.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.