Zespół z Florydy, a także najlepsi w ostatnim sezonie - Dallas Mavericks, Phoenix Suns, Detroit Pistons, San Antonio Spurs i Cleveland Cavaliers - znów są wśród faworytów. I znów Dwyane Wade (Heat), Dirk Nowitzki (Mavs), Steve Nash (Suns), Chauncey Billups (Pistons), Tim Duncan (Spurs) i LeBron James (Cavs) są najpoważniejszymi kandydatami do miana MVP ligi, którym w dwóch ostatnich sezonach był Nash. Wszystkie te kluby mają też tych samych trenerów co ostatnio.
Stało się tak głównie dlatego, że coraz bardziej skomplikowane przepisy związane z zarobkami zawodników zmuszają praktycznie graczy do pozostania w klubach. Tylko dotychczasowy pracodawca może im dać najwyższy możliwy kontrakt, więc zmiana otoczenia zupełnie się nie opłaca. Co nie znaczy jednak, że w NBA będzie nudno. Tak szerokie grono faworytów do mistrzostwa sprawia, że w każdym tygodniu są co najmniej dwa hitowe mecze.
Najwięcej zmian było w Toronto Raptors, w którym wokół gwiazdy Chrisa Bosha zbudowano ekipę obcokrajowców. Jest tam młody Włoch Andrea Bargnani (nr 1 draftu), są Hiszpanie Jorge Garbajosa i Jose Calderon, jest Radoslav Nesterović oraz najlepszy gracz Euroligi ostatnich lat Anthony Parker. Jednak cały ten eksperyment ma służyć głównie temu, żeby jedyny kanadyjski klub NBA wrócił do play-off po czterech latach przerwy.
Właściwie jedynym istotnym transferem w przerwie między sezonami było przejście najlepszego obrońcy NBA Bena Wallace'a z Detroit Pistons do Chicago Bulls. Byki skusiły 33-letniego koszykarza nie tylko większymi zarobkami, ale także perspektywą uwolnienia się od trenera Flipa Saundersa, z którym Wallace był w nieustającym konflikcie. Czy to jednak pozwoli Bulls na powrót na szczyt? Trudno powiedzieć. W ostatnim sezonie, grając praktycznie bez centra, odpadli w pierwszej rundzie play-off.
Co ciekawsze, także wśród wybranych w drafcie trudno doszukać się przyszłych gwiazd. Na razie nie będzie nią Bargnani, który ma za sobą tylko pół sezonu dobrej gry w Benettonie Treviso, a wcześniej grzał ławę. Po nim w drafcie wybrano kolejno graczy o efektownych nazwiskach (jak m.in.: LaMarcus Aldridge, Rajon Rondo czy Rudy Gay), ale raczej szybko jako o gwiazdach o nich nie usłyszymy. Chyba największe szanse ma zawodnik Charlotte Bobcats Adam Morrison, który podobno ma być nowym Larrym Birdem, ale na razie jest porównywany z dawną gwiazdą Celtics głównie z uwagi na dziwną fryzurę i oryginalny wąs.
Podobnie źle było zresztą z debiutantami przed rokiem - z naboru 2005 gwiazdą może zostać tylko rozgrywający New Orleans/Oklahoma City Hornets Chris Paul, a reszta debiutantów sprzed roku będzie szczęśliwa, jak utrzyma się w pierwszych piątkach.
W NBA nie ma już Polaków. Cezary Trybański pojawił się na chwilę w Toronto Raptors, ale po jednym występie w sparingu został zwolniony. Maciej Lampe, który poprzedni sezon kończył w New Orleans/Oklahoma City Hornets, właśnie podpisał kontrakt w zespole Chimki Moskwa, ale będzie występował tylko w meczach Pucharu ULEB (II liga Euroligi), gdyż za wielu już w tym zespole obcokrajowców. Agentowi 21-letniego Polaka nie udało się znaleźć klubu, w którym mógłby grać w lidze, a o miejsce w składzie zespołu z Moskwy będzie walczył z dwoma innymi środkowymi z NBA - Pawłem Podkołzinem i Rubenem Wolkowyskim.
Mecze NBA w Polsce pokazywać będzie tak jak dotychczas (dwa w tygodniu) Canal+ Sport. Pierwsza transmisja już w nocy z wtorku na środę, od godz. 2 można będzie obejrzeć spotkanie Miami Heat - Chicago Bulls.