Real bije mistrza

Real Madryt zagrał najlepszy mecz w sezonie i zwyciężył Barcelonę po golach Raula i van Nisterlooya. Mistrz Hiszpanii przegrał, bo swoje szanse zmarnował.

Relacja na żywo "Z czuba"

W niedzielnym gran derbi do przegrania więcej miał Real. "Królewscy" mieli moralny obowiązek zrewanżować się za porażkę 0:3 przed rokiem. Poza tym, gdyby przegrali, traciliby do Barcy już 8 pkt, a cały projekt prezesa Calderona oparty na włoskim trenerze Fabio Capello stanąłby pod znakiem zapytania. I to na początku sezonu.

Real musiał zwyciężyć także dlatego, by udowodnić, że lata kryzysu ma za sobą. Kibice najbogatszego klubu świata porażek mieli po dziurki w nosie, czara goryczy dawno się przelała. Dla Barcy przegrana jest bardzo bolesna, ale to jednak jeszcze nie koniec świata. I chyba właśnie gra z nożem na gardle pomogła "królewskim". Real nie marnował swoich szans.

Barcelona chciała pokazać, że porażka z Chelsea w Lidze Mistrzów nie oznacza kryzysu. Zaczęła bez defensywnego pomocnika, w pomocy grali Iniesta, Deco i Xavi i od razu poszła do przodu. A wtedy Real skontrował jak rasowy bokser. W 2. min Robinho ograł Zambrottę po raz pierwszy, przerzucił piłkę, Ramos zacentrował do Raula, który skoczył wyżej niż spóźniony Thuram i głową zdobył gola. W 14. min byłoby 2:0 gdyby nie noga francuskiego stopera. Robinho grający chyba najlepszy mecz w barwach "królewskich" zmylił Zambrottę podał do kapitana, ten strzelił, trafił w Thurama i piłka po uderzeniu w poprzeczkę wyszła w pole.

Zanosiło się na nokaut mistrza Hiszpanii, ale po 20 minutach dominacji Real się cofnął i nagle okazało się, że mimo wysiłków wyznawcy catenaccio Fabio Capello w ataku jest mocniejszy niż w defensywie. Większość graczy Barcy potwierdzała, że nie jest w szczycie formy, ale Messi udawadniał, iż jest od tej reguły wyjątkiem. W 24. min ograł dwóch rywali, podał do Gudjohnsena, który spudłował w sytuacji w której spudłować nie było wolno. Po trzech minutach drugi z wyróżniających się w Barcy graczy - Iniesta podał do Messiego, a ten strzelił nad bramką z 18 metrów.

Po kolejnych trzech minutach Barca rozegrała wspaniałą akcję - Messi podał do Ronaldinho, ten odegrał mu głową i Argentyńczyk był sam przed Casillasem, ale uderzył piłkę kolanem i bramkarz zdołał ją wybić. W 43. min sędzia nie pokazał czerwonej kartki Emersonowi, który drugi raz brutalnie sfaulował Messiego, a miał już żółtą kartkę. Być może zasugerował się falą krytyki jaka spadła na innych arbitrów, którzy w poprzednich wyjazdowych grach wykluczeniami z gry karali rywali Barcy.

Początek drugiej połowy wyglądał jak w pierwszej. Barca zaatakowała, Gudjohnsen zmarnował dobra okazję, a po kontrze i wspaniałej asyście Robinho van Nisterlooy zdobył drugą bramkę. Przy okazji Valdes minął się z piłką ułatwiając sprawę Holendrowi. A kibice z Katalonii mogli wzdychać do kontuzjowanego Eto'o. Na ich oczach prysł mit, że Gudjohnsen może go zastąpić. Islandczyk wyglądał bardzo topornie w tym towarzystwie i został zmieniony przez Savilę. Za późno.

Tymczasem Real szedł za ciosem, a van Nisterlooy strzelał lobem i piłka trafiła w poprzeczkę, a potem Holender nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Valdesem. Do końca Barca szamotała się w bezproduktywnym ataku, a Real odniósł najsłodsze zwycięstwo od trzech lat. Na Bernabeu wraca nadzieja.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.